Jurek Owsiak „zrezygnował ze wszystkiego”, jego żona również, więc już nie będzie niczego. Szpitali nie będzie i lekarstw zabraknie; lekarza ani sprzętu, ani pacjentu nie będzie. Orkiestra tylko będzie przygrywać Jurkowi Owsiakowi aż do końca jego życia w poczuciu Auschwitz. Zapanowały klimaty Kononowicza, więc proszę już nie kandydować na Jurka Owsiaka, bo „to pachnie komorami gazowymi”. Wszystkie koty są czarne, nie ma białych – powiedział Kononowicz.
W rządzie Donalda Tuska jest już 18 pełnomocników premiera (słownie: osiemnastu) od przeróżnych spraw. Ministrowie też nie od macochy, więc powołują swoich pełnomocników. Sam minister Sikorski ma ich w resorcie ośmiu, w tym jednego ds. estetyki wnętrz budynków. Nowak jako minister transportu powołał pełnomocnika od rowerów. Jak na razie osierocone pozostają deskorolki, hulajnogi i wrotki. Ministrów też jest w rządzie osiemnastu, żeby było równo, ale niektórzy się pokrywają z pełnomocnikami. I śmiej się tu człowieku z Kononowicza, skoro on na tle rządu okazuje się być standardem a nie anomalią.
W związku z faktem, że ani prokuratura, ani premier Tusk nie chcą postawić Antoniego Macierewicza pod pręgierzem, bloger Azrael przeżywa iście szekspirowską rozterkę. Formułuje on bowiem hipotezę, której – jak sam wyznaje - nie rozumie: - „Dziś jest on chroniony przez obecnego szefa prokuratury generalnej, Andrzeja Seremeta. Ten z kolei de facto jest również pod osłoną rządu premiera Donalda Tuska. To jest zupełnie niezrozumiałe”. Kononowicz się kłania Azraelowi nisko w pas, po kozacku. Ale ja wspaniałomyślnie podrzucę trop Azraelowi: byłoby to dlań zrozumiałe, gdyby się pofatygował dociec, pod czyją osłoną jest rząd premiera Tuska.
Rzecznik rządu Małgorzata Kidawa-Błońska została z głupia frant zagadnięta przez lekkomyślnego dziennikarza, skąd się wzięła różnica 19 mld złotych pomiędzy kwotą odebraną z OFE, a kwotą przekazaną do budżetu. Kidawa-Błońska tak samo z głupia frant odparła napaść, że „to są na pewno jakieś kwoty, które wynikają z różnych takich działań”. Rzecznik rządu Tuska mogłaby śmiało zmienić nazwisko na Kononowicz-Błońska i nikt by się specjalnie temu nie zdziwił.
Prezydent Komorowski czerpie życiową satysfakcję z faktu, że niegdyś głosował przeciwko likwidacji długiego ramienia Moskwy, jakim były Wojskowe Służby Informacyjne. „Bo wiedziałem komu ta ustawa oddaje tak delikatne narzędzie i tak ważne jak wywiad polski. Wiedziałem, że w ręce nieodpowiedzialne i w ręce potencjalnego szkodnika” - chwali się dzisiaj nadzwyczajną przenikliwością prezydent. Wiedział, ale nikomu nie powiedział i cała jego partia głosowała za oddaniem delikatnego moskiewskiego ramienia w nieodpowiedzialne ręce szkodnika. Kononowicz to przynajmniej mówił ludziom wszystko, co wiedział, nawet jeśli nie wiedział.
Z kolei redaktor Tomasz Lis za szkodnika uważa premiera Tuska, gdyż ten nie kwapi się poprzeć komisji śledczej dla zbrodni Macierewicza. Redaktor uważa się za proroka, gdyż już wcześniej przewidział, że premier nie poprze powstania komisji. W naszym kraju polityka jest nielogiczna, więc skoro komisja powinna powstać, to nie powstanie – dedukuje Lis, wchodząc niepostrzeżenie dla siebie w buty Kononowicza. W tej logice nielogicznej polityki bowiem nie powinny powstać komisje do spraw nacisków oraz okoliczności śmierci Barbary Blidy. A jednak powstały.
W prorządowych mediach współpracownicy komunistycznych służb, zasłużeni ubecy i wyszkoleni w Moskwie agenci podsuwają opinii publicznej kryteria zdrady i bohaterstwa. Oni na pewno wiedzą, co czynią, gdyż ich alternatywa jest czytelna i prosta: jak Kukliński zdrajca, to ja nie zdrajca i odwrotnie. Ciekawe czy media, w których Dukaczewski i Czempiński służą za ekspertów, zdają sobie sprawę, że podlegają analogicznej prawidłowości. Tam gdzie Dukaczewski robi za wyrocznię moralną, tam siłą rzeczy musi dominować moralność typowo bolszewicka, tertium non datur. No dobra, skoro już jesteśmy w klimatach kononowiczowskich, to jest trzecia możliwość: w tych mediach nie ma żadnych zasad i w ogóle nie ma niczego.
Inne tematy w dziale Polityka