seaman seaman
6640
BLOG

Antoni Macierewicz, krwawy kat Afganistanu

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 79

Kiedy byłem młodzieńcem, chłopaczkiem nieledwie, to czytałem wszystko, co mi w ręce wpadło, od wspomnień Bohaterów Związku Radzieckiego ze szturmu Berlina, poprzez pamiętniki przodowników pracy socjalistycznej (taki był wówczas modny trend, że „nie talent, lecz wydanie brata zrobi z ciebie literata”) aż po jakichś francuskich nowelistów, których  już nie pamiętam. Nie powiem także, co mi owo młodzieńcze wzmożenie w dziedzinie czytelnictwa dało, bo tego również nie mogę sobie przypomnieć.

Rzecz jasna, to były czasy nasycone komuną w stopniu wręcz nieprawdopodobnym, więc siłą rzeczy musiałem także znać frazesy i slogany, które kłuły w oczy wszędzie za wyjątkiem domu. Oczywiście, nie każdy miał szczęście mieć normalny dom, dlatego dzieci resortowe nawet w rodzinnym gniazdku nie miały chwili wytchnienia od tych bzdur, co należy im zapisać jako okoliczność łagodzącą. W szkole, na ulicy, w urzędach i biurach, na poczcie i u fryzjera, aż roiło się od propagandowych haseł, z reguły bardziej niż mniej groteskowych, przynajmniej z dzisiejszego punktu widzenia.

Szczególnie pamiętam przeczytaną gdzieś frazę o komunistycznym przywódcy Jugosławii Josipie Broz-Tito, który podpadł sowietom próbą uniezależnienia się od ojczyzny światowego proletariatu. To się nazywało rewizjonizmem – magiczne określenie stosowane przez komunistów wobec wszelkich nieakceptowalnych przez nich postaw. Dla bolszewickich kacyków było to wówczas czymś gorszym niż faszyzm, trockizm i syjonizm razem wzięte. Ten cały Tito był oczywiście także niezgorszym łajdakiem, jak każdy komunista, lecz z powodu zbrodniczej nielojalności wobec kacyków wyższej rangi, stał się  w obozie miłującym pokój modelowym wzorcem wroga ludu, faszysty i generalnie wcieleniem wszelkiego zła.

Na jego temat ukuto więc hasło „Tito, krwawy kat Jugosławii”, które takiemu chłopaczkowi, jakim byłem wówczas musiało się wydać niezwykle mroczne i zapadło głęboko w pamięć. Oczywiście nikomu nie przyszło do głowy udowadniać zbrodniczości owego Tito wobec swoich rodaków. Nie na tym rzecz polegała, bo przy okazji takiego udowadniania wyszłoby na jaw, że Tito mordował swój lud nie mniej chwacko niż inni komunistyczni zbrodniarze w krajach ogarniętych dyktaturą proletariatu.

Pod tym względem zbrodniarz Tito nie ustępował Bierutowi, Ulbrichtowi i innym towarzyszom miłującym pokój. No, może co najwyżej Stalinowi ustępował, ale jemu to nawet Hitler w ludobójczej konkurencji ustępował, więc tu nie można mieć pretensji. Dlatego komuniści nigdy się nie kwapili, żeby udowadniać jakoś merytorycznie zbrodniczość Tito, a już podawania konkretnych liczb, dat czy miejsc unikali jak diabeł święconej wody. Tito, krwawy kat Jugosławii! - i to miało, a raczej musiało wystarczyć ciemnemu ludowi.

Ta metoda haseł bez żadnego pokrycia cieszy się także i dzisiaj uznaniem u dziedziców tamtej ideologii, czyli szeroko rozumianego lewactwa , co szczególnie widoczne jest w przypadku ataków na Antoniego Macierewicza. Macierewicz bowiem zlikwidował Wojskowe Służby Informacyjne - sowiecką jaczejkę w polskich służbach specjalnych, a trupowi wbił osinowy kołek - ujawnił jej agentów, czyli spalił na zawsze. A przy okazji spalił sieć korupcyjnych powiązań, niejawnych układów oraz ciemnych interesów tego towarzystwa spod ciemnoczerwonej gwiazdy; tę sieć, o której Jacek Kuroń mówił, że oplotła całą Polskę.

Stąd właśnie bierze się ów ton goebelsowskiej nienawiści stosowany wobec Macierewicza; ten sam fałszywy ton, który pobrzmiewał w hasłach typu „Tito, krwawy kat Jugosławii” lub „Ręce precz od Korei”. Dzisiaj Macierewiczowi zarzuca się ujawnienie polskiej agentury wojskowej, ale żaden z oponentów nie wspomina, że to była agentura szkolona przez sowietów, przez sowietów zwerbowana, sowietom podlegała, sowietów obsługiwała. Nikt z apologetów WSI nie zająknie się o monstrualnym, kryminalnym i wieloletnim procederze wojskowych służb informacyjnych, które rabowały najpierw za granicą (afera „Żelazo”), a potem własne państwo(afera FOZZ). Nikt z wrogów Macierewicza także nie chce pamiętać o koszmarnej nieudolności tych służb w sensie pracy merytorycznej – seria wpadek i ucieczek oficerów na Zachód na przełomie lat 70 i 80-tych spowodowała kompletny paraliż jej działalności.

Dla zachodnich służb polski wywiad wojskowy już od początku lat 80-tych był niczym otwarta księga – został niemal w stu procentach spenetrowany przez przeróżnej maści obce wywiady. Polski oficer, późniejszy szef WSI Marek Dukaczewski ps. „Speedy” (o, yes, yes, yes!) będąc wywiadowcą w Waszyngtonie, bał się nawet wyjść na ulicę, swoją działalność szpiegowską ograniczał do operacji podglądania amerykańskiej telewizji. Jemu podobne postaci, wypisz wymaluj jak z groteskowego wodewilu, opisuje Sławomir Cenckiewicz w pracy pod znamiennym tytułem, który mówi wszystko o WSI: „Długie ramię Moskwy”.

W tej sytuacji jest oczywiste, że zarzut ujawnienia przez Macierewicza polskiej agentury wojskowej i narażenia na szwank polskich żołnierzy w Afganistanie, Iraku czy gdziekolwiek indziej, jest fałszywy jak uśmiech Donalda Tuska. Macierewicz ujawnił postsowiecką agenturę w Polsce i zepsuł interesy wielu ludziom z nią związanych i przez nią sterowanych. A także uniemożliwił interesy będące w trakcie przygotowania i planowania. Stad biorą się także spazmatyczne w swojej rozpaczliwej nieudolności próby obciążenia Macierewicza za tajne więzienia w Polsce. W kontekście propagandowego wzorca, który opisałem powyżej, jest wielce prawdopodobne, że likwidator WSI pojawi się wkrótce na plakatach z napisem „Antoni Macierewicz, krwawy kat Afganistanu”.

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (79)

Inne tematy w dziale Polityka