Nie chciałbym wyjść na jakiegoś plagiatora, więc z góry uprzedzam, że ten tekst został zainspirowany przez wiele znaczących postaci oraz instytucji. Na pierwszym miejscu wymieniam kolegę blogera Vyborga użyczającego mi linku, za którym poszedłem w trop. Potem w kolejności Centrum Badań nad Uprzedzeniami (wiem, że to brzmi podobnie jak Wyższa Szkoła Gotowania na Gazie, Studio Paznokcia albo Galeria Fryzur, ale nic na to nie poradzę, bo takie „cóś” istnieje), a także niezastąpionego redaktora Żakowskiego. Pominięte osoby i instytucje przepraszam, ale przecież nie mogę wymienić wszystkich na blogu.
Centrum - zgodnie z modnym od dawna trendem - na poważnie bada tylko jedno uprzedzenie, a mianowicie antysemityzm i tu mam do nich pretensje, ale bynajmniej nie o monotematyczność. Czego bowiem można się spodziewać po instytucji, której szef Michał Bilewicz wykłada na psychologii UW, pisze do Polityki, Gazety Wyborczej, a zasiada w zespole Krytyki Politycznej; pisze książki o tematyce żydowskiej i współpracuje z żydowskimi organizacjami i instytucjami. A granty dostaje od rządu. Nie dziwota, że na inne uprzedzenia braknie mu już czasu, a wiadomo, że czas to pieniądz.
A tak przy okazji wpisałem do wyszukiwarki frazę "Centrum badań nad dewiacjami" i niestety klops, nie ma takiej instytucji, ani na uniwersytecie, ani nigdzie. Widocznie według uniwersyteckich psychologów uprzedzenia są groźniejsze od dewiacji. No i zapewne dlatego dewiacje są bez szans na granty od rządu. Ale ja mam pretensje o co innego, a mianowicie, że w swoich badaniach drastycznie zbanalizowali zagadnienie antysemityzmu. Wyobraźcie sobie, że oni badają tylko trzy rodzaje antysemityzmu: tradycyjny, spiskowy i wtórny.
No, przepraszam bardzo, ale to jest taka płycizna intelektualna, że woła o pomstę do lewackiego nieba! Co to są za uczeni, skoro nieuzbrojonym okiem widać wokół takie bogactwo antysemityzmów, że mózg człowiekowi staje. Myślałem, że mnie szlag trafi, gdy przeczytałem, że oni w tym Centrum biorą nasze pieniądze z podatków i bąki zbijają. Przecież te rodzaje antysemityzmów w Polsce zna na wylot i na wyrywki każde dziecko, kibic, gospodyni domowa i pasażer komunikacji miejskiej; w każdej gazecie jest więcej niż w tych prostackich badaniach Centrum przy Wydziale Psychologii UW.
Dlatego ja zupełnie gratis daję swój intelekt i czas dla CBU, które dla wygody w dalszej części tekstu będę nazywał Cebuła. I już od ręki wymieniam w tytule tekstu trzy poważne antysemityzmy, które aż kłują w oczy nasze społeczeństwo. I proszę zauważyć, jakie niebagatelne kwestie się z tymi rodzajami wiążą, jakie globalne konteksty tu wchodzą w grę. To nie są takie prostackie podziały, które proponuje Cebuła: spiskowy i otwarty; wtórny i pierwotny, i tak dalej. To jest bełkot i można go ciągnąć w nieskończoność - antysemityzm elitarny i plebejski; jaskiniowy i oświecony albo rewolucyjny i drobnomieszczański. To nie jest nauka, Cebuła wciska nam produkt naukowopodobny.
Żeby nie być gołosłownym, kilka uwag wprowadzających do wymienionych przeze mnie w tytule antysemityzmów. Przede wszystkim wezmę na mój warsztat naukowy antysemityzm bezobjawowy. Obejmuje on bowiem najszersze spektrum społeczne, a z drugiej strony niewidoczny dla oka, czyli najgroźniejszy. Coś jak z tym Żydem blondynem, o którym żydowski dziennikarz David Halberstam mówił, że ten typ jest podwójnie niebezpieczny, bo nie wygląda.
Otóż taki antysemita bezobjawowy też nie wygląda i z tego względu jest groźny, że nie podlega pod żaden kodeks ani przepis czy regulamin. Nie można mu nic udowodnić ani dziada skazać. Można co najwyżej mu zarzucić, że stwarza atmosferę wykluczenia dla grup społecznych, ale nie bardzo działa, gdyż tę kategorię prawną wynalazł śledczy Ryszard Kalisz, którego nikt nie bierze na serio. I taki antysemita ryje bezkarnie pod zdrową z pozoru tkanką społeczną, a gdy się wyda to z reguły już za późno – mamy na karku kampanię antysemicką, rozruchy, warchoły albo zgoła pogrom.
Stosunkowo prostsza jest sprawa z antysemityzmem homofobicznym, które to określenie – przyznaję – zapożyczyłem od redaktora Żakowskiego (i składam mu dzięki!), konkretnie od jego frazy „piromania homofobiczna” skonstruowanej na użytek sprawców podpalenia tęczy. Przy okazji muszę nadmienić, że za tę konstrukcję należy się Żakowskiemu w panteonie wynalazców miejsce tuż obok radzieckiego uczonego, który odkrył schizofrenię bezobjawową. Jaki jest antysemityzm homofobiczny każdy widzi, więc nie będę się rozpisywał. Podam jedynie klasyczny przykład występowania: obok Żyda homoseksualisty przechodzi antysemita bezobjawowy i rzuca mu przeciągłe spojrzenie.
Oryginalny niezmiernie jest natomiast wątek antysemityzmu judaizującego, którego geneza także tkwi w fascynującej wyobraźni redaktora Żakowskiego. On to bowiem pierwszy wynalazł sformułowanie „judaizowanie mniejszości seksualnych” jako zamiennik wyświechtanego szczucia na Żydów - kto szczuje nas na mniejszości seksualne, ten je judaizuje. Taki skrót myślowy redaktor zastosował. Podobnie judaizujące może być na przykład szczucie na Kościół Katolicki – media czerskie judaizują w ten sposób Polaków katolików.
Jak z tego widać powyższa kategoria jest bardzo pojemna, a nawet wybitnie rozwojowa, gdyż z tego wywodu bowiem już tylko krok do tezy, że antysemityzm może być nie tylko antysemicki, lecz także filosemicki. Jest bowiem oczywiste, że antysemityzm jest z definicji judaizujący, ponieważ judaizuje Żydów poprzez szczucie na nich. A judaizowanie Żydów to jest czysty filosemityzm przecież. Co należało udowodnić.
Na koniec już mój osobisty wkład w badanie uprzedzeń, a mianowicie antysemityzm syntetyczny. Bo ja skromnie wyznam, że też mam bakcyla naukowego i w wolnych chwilach badam różne zjawiska, chociaż nie mam żadnych grantów jak Cebuła z UW. Teoria antysemityzmu syntetycznego czeka jeszcze na udowodnienie, ale można z dużym prawdopodobieństwem przewidzieć, że taki rodzaj musi istnieć w przyrodzie. Trochę podobnie jak na podstawie ruchu planet przewidziano najpierw, że musi istnieć tajemnicza siła, która je utrzymuje na orbitach, a potem nazwano ją grawitacją i ten sposób dokonywania odkryć naukowych święci największe tryumfy do dnia dzisiejszego.
Ponieważ jednak rząd nie obrzuca mnie grantami jak Cebułę, więc praca idzie opornie, bo to ciężki orzech do zgryzienia. Na razie robię symulację komputerową typowego antysemity syntetycznego. Z dotychczasowych prac wynika, że musi to być homofobiczny Afropolak - katolicki przechrzta z wyznania mojżeszowego, posiadający co najmniej piątkę dzieci z jedną żoną i czytujący przed zaśnięciem kartki wyrwane z kalendarza dla rolników. Dalsze prace są w toku, ale bez grantów to jeszcze potrwa. Zatem jeśli ktoś ma jakieś informacje źródłowe i wskazówki naukowe, to bardzo proszę, jestem otwarty, jak nie przymierzając program Religia TV księdza Sowy.
Inne tematy w dziale Polityka