seaman seaman
6739
BLOG

Macierewicz, układ, kontekst i pozycjonowanie

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 144

Jest oczywiste, że w czasach, gdy naczelny peerelowski (a jednocześnie postpeerelowski) ubek Czesław Kiszczak został namaszczony na człowieka honoru, że w takich czasach człowiek w rodzaju Antoniego Macierewicza jest systematycznie i notorycznie pomawiany o zdradę. Tym bardziej nie jest to dziwne, że zarówno wyniesienie na piedestał łajdaka, jak i spotwarzanie posła jest dokonywane przez to samo środowisko.

Jest w Polsce zaledwie kilka (no, może kilkanaście) takich osób jak Antoni Macierewicz, które poważnie zagrażają układowi, o którym mówił Jacek Kuroń: - „Ludzie byłej nomenklatury, dawni esbecy, niektórzy prywaciarze i częściowo ludzie solidarnościowego etosu przenieśli do III Rzeczypospolitej mechanizmy peerelowskiego klientelizmu. Częściowo świadomie - z chęci zysku, popychani odwieczną żądzą pieniądza i władzy, częściowo zaś w odruchu samoobrony, albo w naturalnym dążeniu do stworzenia sobie oazy bezpieczeństwa, gdy ziemia się pod nogami trzęsie, opletli Polskę siecią niejawnych powiązań przyjacielskich, politycznych, gospodarczych, korupcyjnych, nepotycznych, a także jednoznacznie przestępczych”.

Powyższe słowa Kuronia wypowiedziane w rozmowie z Jackiem Żakowskim określają istotę zjawiska, z którym po roku 1989 walczy Macierewicz. Stąd każde jego działanie przynosi falę oskarżeń o zdradę na zasadzie tego przysłowiowego i szczwanego oprycha, który z krzykiem „Łapaj złodzieja” ucieka z łupem. Ta anegdotyczna postawa to przecież klasyka  działania mającego odwrócić uwagę od faktycznego zbója. Stąd Antoni Macierewicz ciągle „ociera się o zdradę”, jak to ujął wściekły minister Graś na wieść o kontaktach Macierewicza z amerykańskimi parlamentarzystami. Bo w tym układzie to oczywista reakcja, trudno, żeby było inaczej.

Ten układ był opisywany w roku 2004 także przez Tomasza Lisa (tak, tak, tego Lisa, patrz książka  „Nie tylko fakty”): - „Dziś gruba kreska, brak lustracji, brak dekomunizacji i historyczny relatywizm  wychodzą nam bokiem. Kto ma się w III RP najlepiej? Ciężko pracujący, utalentowani ludzie czy cwaniacy z układów - partyjnych i służbowo-tajnych - którzy opanowali gospodarkę? Kto ma się lepiej - walczący o wolną Polskę czy kelnerzy przodującej idei?(...)Za ten grzech zaniechania będziemy płacili bardzo długo”.

Możemy się oczywiście zastanawiać, jak to się stało, że redaktor Lis tak zmienił poglądy na prezentowane obecnie, czyli krańcowo odmienne. Gdzie się podziało jego potępienie układu, który powstał w wyniku grubej kreski Mazowieckiego oraz historycznego relatywizmu; w rezultacie braku lustracji i dekomunizacji? Dlaczego już po roku, czyli po zwycięstwie wyborczym PiS i Lecha Kaczyńskiego wyparował ten żarliwy antykomunistyczny ton (a zjawisko nie ogranicza się tylko do Lisa)?

Trudno powiedzieć na pewno. Ale jedno jest faktem i to znamiennym – i tu już uogólniam trochę postawę Lisa – zmiana frontu dokonała się akurat w czasie, gdy do władzy doszli ludzie, których układ ocenił, że faktycznie zagrażają jego egzystencji. Jedyni poważni przeciwnicy układu to Kaczyńscy z Macierewiczem i to jest logiczna konkluzja z wieloletniego doświadczenia. Ta hipoteza tłumaczy, dlaczego wielu medialnych tuzów nagle opuściło sztandary z wypisanymi na nich hasłami głoszonymi przez Lisa zaledwie kilkanaście miesięcy wcześniej. Im mniej było szans na dekomunizację czy lustrację, tym głośniej i namiętniej się ich domagali; gdy stało się jasne, że istnieje faktyczna możliwość, to jakby nagle wyjęto im wtyczki z kontaktów.

Kaczyński i Macierewicz są obiektami furiackich ataków układu na przemian. Dzisiaj Macierewicz jest ciągany do sejmowej komisji śledczej, nieco wcześniej Kaczyński był wleczony przed Trybunał Stanu. W poprzedniej kadencji dwie sejmowe komisje ośmieszyły się, próbując na siłę znaleźć cokolwiek przeciwko PiS, a dzisiaj widocznie ktoś doszedł do wniosku, że do trzech razy sztuka.

W całym tym układzie obecnie kotłującym się wokół Macierewicza ważne jest pozycjonowanie. Bo w każdym układzie najważniejsze jest centrum, czyli jakiś punkt odniesienia. Wokół niego zajmują pozycję poszczególne elementy. Macierewicz jest atakowany przez dawne Wojskowe Służby Informacyjne, których ostatni szef Dukaczewski robi za gwiazdę w tych samych mediach, które zbudowały pomnik honoru Kiszczaka, z sowieckiego namiestnika Jaruzelskiego zrobiły patriotę, z Urbana państwowca, a z Macierewicza zdrajcę. To środowisko nigdy nie pogodzi się z likwidacją WSI, bo to cios w ich najżywotniejsze interesy, nie tylko polityczne. A także w tożsamość i korzenie.

Do fali antymacierewiczowskiej od zarania zalicza się prezydent Komorowski, minister Sikorski, premier Tusk, a także redaktor Lis i Jacek Żakowski, żeby wymienić choćby pokrótce najbardziej znanych. Nie wspomnę tu o postkomunie czy palikociarni jawnie promujących ludzi postsowieckich służb. Jednak najważniejszym elementem całego układu jest ów centralny punkt odniesienia, do którego odnoszą się pozycje pomniejszych elementów.

Otóż wydaje mi się, że powyższa kwestia często umyka uwadze albo jest niezrozumiale pomijana. Chodzi o to, że w kontekście wściekłej wrzawy wokół likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych, decydująca jest poza wszystkim ich proweniencja, czyli skąd i z czego się wywodzą. A przecież wywodzą się ze służb sowieckich, w Sowietach byli szkoleni, przez Sowietów nominowani i aprobowani, Sowietom podlegali i służyli. Głównym punktem odniesienia układu atakującego Macierewicza są sowieckie służby KGB i GRU. I to trzeba pamiętać i mieć na uwadze, gdy czyta się wściekłe filipiki Komorowskiego, Dukaczewskiego, Sikorskiego, Millera czy Tuska przeciwko likwidatorowi WSI. Bez sowiecko-kagiebowskiego kontekstu nie mowy o odczytaniu polskiego podtekstu ataków na Antoniego Macierewicza. 

 
seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (144)

Inne tematy w dziale Polityka