seaman seaman
667
BLOG

Komedia feministyczna

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 9

Mnie naprawdę cieszy prowokacyjny wygłup feministki Bratkowskiej, która oznajmiła, że dokona aborcji w Wigilię Bożego Narodzenia. Niektórzy twierdzą, iż poczuli się jakby dostali w twarz, ja całkiem odwrotnie. Cieszę się, bo ona w gruncie rzeczy stworzyła coś w rodzaju przymiaru lub szablonu feministycznego „argumentu”, przy czym to ostatnie określenie tyle ma wspólnego z rzeczywistością, co przymiotnik w nazwie Platformy Obywatelskiej. Bratkowska bowiem splunęła pod wiatr i obficie żaśliniła własne środowisko ideologiczne.

To zostanie już na stałe i będzie symbolem nie tylko prymitywnego zacietrzewienia, wyraźnie już nawet nie graniczącego z głupotą, ale tożsamego z nią, lecz również duszenia się tego środowiska w swoim groteskowo-fanatycznym sosie, czego dowodem występ Bratkowskiej. Tak to bywa, gdy ktoś nie wytrzyma napięcia emocji, wtedy reaguje przesadnie. Bratkowska eksplodowała własną, długo kumulowaną żółcią.

Co prawda niektórzy twierdzą, że chciała zabłysnąć skandalem, jakiś Larry Flynt jej się marzył albo chociaż ten Piątek, co w GW uprawia szyderkę w piątki dla ocieplenia wizerunku gazety(my swoje chłopy, też lubimy się w weekend pośmiać z byle czego), czy inna Mandolina z życia na gorąco. Ja nie bardzo w to wierzę, że chciała zostać Dodą roku, bo ona jest zbyt gorliwa w kreowaniu się na intelektualnego guru środowiska, książki pisze o aborcji i nawet do jakiejś lewackiej partii się zapisała.

Przypomina raczej gazelę po lewatywie(to z Wańkowicza), czyli ma w sobie nieprzezwyciężalną neoficką gorliwość, która wyraża się tak uduchowioną miną i odpowiednio ostentacyjnym zachowaniem, że po dłuższym czasie przyprawia współtowarzyszy o mdłości, a potem już tylko o drwiny. Jest bardzo prawdopodobne, że jej publiczna aborcyjna deklaracja to był akt rozpaczy skierowany bardziej do swoich niż do opinii publicznej. Chciałaby się wybić na feministyczną gwiazdę, ale z jakiegoś powodu nie bardzo jej idzie. Gdzie jej tam do do Szczuki, Nowickiej czy Środy, które są rozrywane przez media.

A w dzisiejszych czasach, jak kogoś nie ma w telewizorze, to choćby miał dziesięć doktoratów z poważnych dziedzin, nie może się równać z jakimś błaznem, który nasikał do szklanki i potem włożył tam krucyfiks. Takie czasy. Ona coś tam na feministycznej kanapie znaczyła, ale mało jej było w telewizorze. I moja hipoteza jest taka, iż Bratkowska musiała cierpieć w duchu, bo nie wypadało jej się przyznać, iż tak naprawdę, to najbardziej w życiu rajcuje ją szkło, a właściwie plazma. Wiadomo, szyby niebieskie od telewizorów, teafaueny, tokefemy, te rzeczy. W końcu woreczek żółciowy tak zaczął buzować, że ją w oczy szczypało i mogła się nawet udusić

Będąc zatem w ciężkiej opresji ambicjonalnej nasza entuzjastka prawa do aborcji postanowiła powtórzyć numer Herostratesa, tyle że na swoją miarę. Taki kieszonkowy Herostratesik w spódnicy. Oznajmiła publicznie, iż jest w ciąży, lecz zamierza ją usunąć w Wigilię właśnie. Ba, poprosiła posła uczestniczącego w rozmowie z nią, żeby na nią doniósł na policję, co świadczy niezbicie, że po nocach śni o feministycznym męczeństwie. Chciałaby zostać kimś w rodzaju aborcyjnej ikony, kimś na podobieństwo Wandy, co nie chciała Niemca. Przy czym wkrótce po tej heroicznej deklaracji skwapliwie oznajmia, że to był akt moralny i chodzi o niepodległość kobiety, cokolwiek miałoby to znaczyć.

Jednak wydźwięk całego przedsięwzięcia Bratkowskiej okazał się bardziej komiczny niż tragiczny, gdyż przesadziła w durnej egzaltacji. Właśnie ta Wigilia Bożego Narodzenia, która zapewne miał być filozoficznym kamieniem obrazy dla katolików, a dla niej ramką ikony, stała się powodem totalnego ośmieszenia. Bratkowska bowiem ośmieszyła w druzgoczący sposób siebie wraz z całym tym feministycznym majdanem.

Wyszła na tej Wigilii, jak niedawno Ikonowicz na swojej szlachetnej obronie eksmitowanych – ukochał bezdomną ludzkość ponad życie, lecz nie ponad perspektywę spędzenia kilkudziesięciu dni w areszcie. Bratkowska przymierzała się do greckiej tragedii, ale wylazła z niej raczej pani Dulska niż Medea. Gabriela Zapolska przewraca się w grobie z zazdrości, że nie żyła w naszych czasach. Przeczytałem gdzieś, że środowisko Frondy zamierza modlić się w intencji utrzymania ciąży delikwentki. Ja bym na ich miejscu modlił się o rozum dla niej, może nie jest za późno. 

 
seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Polityka