seaman seaman
1919
BLOG

Przypadki lotniskowe, budżetowe i seksowne

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 38

My Polacy nie cierpimy plamienia naszego honoru za byle jaką cenę, dlatego nie mogliśmy się pogodzić z uszczerbkiem na honorze Lecha Wałęsy, któremu londyńscy celnicy rozbebeszyli walizę i pokazali światu majtkowo-skarpetkowy miszmasz, jaki tam panował. To wydało się nam zbyt przaśne, jak na prawdziwego Polaka, więc redaktor Reszka z Tygodnika Powszechnego zgłębił tę lotniskową aferę i...Hosanna! Lechu wręcz uratował nasz honor, bo okazało się, że usiłował w podręcznym bagażu przewieźć cztery flaszki. Wprawdzie flaszki zawierały tylko niskoprocentowego szampana, ale za to były półtoralitrowe. Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą, nasza tradycja i honor zostały podtrzymane.

Posłanka Grodzka prowadzi warsztaty życia erotycznego dla kobiet. Mają one uświadamiać rodzaj żeński, że ma prawo do przyjemności z przeżywania seksu. Jest duże prawdopodobieństwo, że Grodzka czerpie natchnienie z własnych uniwersalnych doświadczeń. To może być coś w rodzaju szkoły przetrwania w warunkach ekstremalnego seksu.

Na Platformie bez zmian. Przynajmniej na Śląsku, gdzie prezesem Kolei Śląskich został mianowany znajomy królika, który zajmował się poprzednio gospodarką komunalną, a w konkursie odpadli fachowcy kolejowi. Dokładnie to samo, co było za poprzedniego marszałka z nadania Platformy, który w identyczny sposób zawalił sprawę z Kolejami Śląskimi. Niczego się nie nauczyli i niczego nie zapomnieli.

Ale jest dobra wiadomość dla rozrywkowych chłopaków z Platformy Obywatelskiej. Pozycja  „Kobiety, wino i śpiew”  została uwzględniona w przyszłorocznym budżecie. Premier Tusk tylko się tak przekomarzał, gdy w państwowotwórczym szale obiecywał obciąć ten wydatek. Tymczasem dotacja na działalność polityczną została utrzymana w przyszłorocznym budżecie. Likwidacja finansowania partii przez państwo została odłożona na przyszłość. Prolongata obietnic to jest żelazny numer naszego szczerego przywódcy. Będą zatem i garnitury, i cygara, a także ćwiartka na popicie. Jak premier mówi, że obetnie swoim, to mówi. 

Natomiast nie obcyndala się premier Tusk, gdy trzeba odmówić wdowie po działaczu PiS, Marku Rosiaku, który dokładnie trzy lata temu został zamordowany z powodów politycznych przez byłego członka PO. Halinie Rosiak odmówiono przyznania renty specjalnej, gdyż jak uzasadnia Kancelaria Prezesa Rady Ministrów, zabójstwo to „nie posiada wymaganego elementu wyjątkowości”. W tym kontekście trzeba przyznać, że sam Tusk posiada  element wyjątkowości aż w nadmiarze. Z tym, że nie chodzi tyle o oryginalne podejście, co zwyczajną podłość.

Hanna Gronkiewicz-Waltz rozbraja teraz warszawiaków swoją szczerością. Przyznała, że gdyby nie błąd w kampanii PiS i pomoc postkomunistów, to poległaby w referendum z kretesem. Zapytana dlaczego jej partia tak późno przyszła jej w sukurs, odparła z wdziękiem licealistki, że to dlatego, iż ona sama „sprawia wrażenie osoby, która zawsze sobie daje radę”. Dopiero kiedy partia się zorientowała, że to tylko wrażenie, to wezwała wszystkie ręce na pomoc pozorantce Gronkiewicz-Waltz.

Kolejna posłanka PO Bożena Sławiak kala własne korupcyjne gniazdo. Oskarża swoich kolegów o przekupstwo – korumpowali swoich partyjnych kolegów działkami rolnymi, żeby zdobyć ich głosy w wewnątrzpartyjnych wyborach. Posłanka napisała list do premiera Tuska, ale to jej raczej źle wróży. Tusk nawet doniesień Najwyższej Izby Kontroli nie czyta, a co dopiero list od jakiejś prowincjonalnej działaczki. Za chwilę dowiemy się, że wpłynął wniosek do sądu partyjnego o usunięcie posłanki kwestionującej przyrodzoną uczciwość terenowych działaczy PO. Donald Tusk bowiem faktycznie obiecywał „podjęcie rzeczywistej walki z korupcją”, ale - na miłość boską! - taka rzeczywistość nie może dotyczyć partii o najwyższych standardach etycznych.

Przy okazji sprawy kłamliwej deklaracji profesora Jacka Rońdy o posiadaniu przezeń pewnych dokumentów, z przykrością dowiedziałem się, że żyłem w ciemnocie poznawczej. Do tej pory sądziłem, że głupota jest powszechną przypadłością rodzaju ludzkiego, różnimy się jedynie częstotliwością robienia głupstw. Nikogo nie można wyłączyć z tej reguły. Wspierały mnie w tym przeświadczeniu najtęższe umysły, jak choćby ten francuski filozof, który ujawnił, że we Francji jest wielu intelektualistów-idiotów. Albo Noam Chomsky, który na sobie spraktykował, że intelektualiści są najbardziej podatni na indoktrynację. Tymczasem okazało się, że jeśli wygłupi się jeden z naszych, to musi być agentem, kretem albo zgoła zdrajcą. Teraz już nawet wygłupić się nie można od czasu do czasu, bo zaraz odsądzą człowieka od czci i wiary. 

 
seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (38)

Inne tematy w dziale Polityka