Redaktorowi Wojciechowi Mazowieckiemu można tylko pozazdrościć prostolinijnej wizji człowieka. „Powiedz mi, co zrobiłeś w referendum 2013, a powiem ci, kim jesteś” - ogłasza swoje nieskomplikowane kryterium postrzegania osoby ludzkiej syn pierwszego niekomunistycznego premiera. Ale tak prosto to i ja potrafię: „Powiedz mi, co napisałeś we Wrocławskim Tygodniku Katolickim w 1953 roku, a powiem ci kim jesteś.”
Dr Jarosław Flis już nie wierzy w przełomy zapowiadane przez premiera Tuska, bo tych zapowiedzi było za dużo. Jak na uczonego socjologa z Uniwersytetu Jagiellońskiego, to Flis późno się zorientował. Ja, prosty mechanik okrętowy, już trzy lata temu napisałem, że Donald Tusk to taki akwizytor pogodnej przyszłości, wyposażony w specjalny kalendarzyk, w którym automatycznie prolonguje się terminy, gdy zbliża się obiecana data. Dzisiaj to każdy wie, że kiedy Tusk daje na zapowiedzi, to nawet o poczęciu nie ma co marzyć.
A propos tych zapowiedzi PO, które mają się spełnić, to właśnie minister Rostowski zapowiedział, że dzięki reformie emerytalnej przygotowanej przez rząd Tuska zostaną obniżone podatki. Oczywiście nie teraz i nie w najbliższych latach - zastrzega się Rostowski. Kiedyś, w świetlanej przyszłości.
Nasi piłkarze nożni zostali ostatecznie i nieodwołalnie wykopani z Mistrzostw Świata w Brazylii, które odbędą się w przyszłym roku. Po rekordowo kompromitującym występie naszych reprezentantów na własnym podwórku w EURO 2012 premier Tusk pocieszał, że nasi chłopcy dali z siebie wszystko i zapowiedziano nowe otwarcie. Ponieważ chłopcy znowu dali z siebie wszystko i znowu odpadli, więc premier ma świetną okazję, żeby zapowiedzieć kolejny nowy początek z perspektywą na rok 2018.
Według prezydenckiego doradcy Tomasza Nałęcza tak zwane pompowanie kół członkowskich w partii politycznej to naturalna procedura demokratyczna. No, ale trzeba wziąć pod uwagę, że Nałęcz demokracji uczył się w Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, która w najlepszym okresie napompowała się do 3 milionów członków. Nie dziwota więc, że pompiarskie wyczyny Platformy sięgające kilkuset martwych dusz, to dla Nałęcza żaden numer.
Jarosław Kaczyński założył się o butelkę szampana z redaktorem Piotrem Kraśko, że HG-W nie wygra przyspieszonych wyborów w Warszawie, gdyby do nich doszło i gdyby została do nich wystawiona. Ten Kraśko to musi być jakiś hazardzista-straceniec. Przecież jeśli to prawda, co grzmią prominenci Platformy oraz ich czerscy sojusznicy, że PiS zawłaszczył referendum, to wiadomo, że zawłaszczy także przyspieszone wybory, więc HG-W nie ma szans. Ale może być, że Kraśko patrzy trzeźwo w przyszłość i w takiej komitywie z Kaczyńskim widzi swoją szansę.
Nawet podległe premierowi Centrum Badani Opinii Społecznej „odchwyciło się” i publikuje sondaż, w którym Prawo i Sprawiedliwość wręcz gromi PO, notując rekordowy wzrost poparcia – od września aż o 5 procent. Przy czym trzeba koniecznie dodać, że dzieje się tak jednocześnie z wyraźnym spadkiem (także 5 procent) osób niezdecydowanych, ale chcących wziąć udział w wyborach.
Tak więc wygląda, że Jarosław Kaczyński nie tylko rozbił w drobny mak szklany sufit nad swoją partią, ale także przerwał kordon sanitarny, który pracowicie budowali wokół PiS poputczycy Platformy. Teraz pozostał im jako propagandowy oręż rzekomy brak zdolności koalicyjnej, jako ostatnia deska ratunku. Ale wyraźnie widać, że nawet okołorządowe instytucje próbują pospiesznie ratować resztki wiarygodności. To widomy znak.
Posłanka Anna Grodzka w wywiadzie dla Faktu wyznaje, że ma „ogromną ochotę na romantyczną randkę”. Jednak stawia także ogromne wymagania: pretendent musi być wysoki, postawny, szarmancki, inteligentny. Nie ma innej rady, trzeba ogłosić przetarg i szarpnąć się na zastaw w ramach gwarancji albo po prostu wyznaczyć nagrodę.
Inne tematy w dziale Polityka