Dzisiaj zostałem dwukrotnie pobudzony intelektualnie i to przez jednego człowieka, takiego blogera, który ma się za Kuriera. I to z Munster w dodatku, co od razu nadaje historii światowe klimaty. Bo ja się zwykle pobudzam intelektualnie na moim blogu albo przez czyjąś niekonsekwencję, albo przez rozbawienie.
Może trudno w to uwierzyć, ale raczej rzadko posługuję się chłodną analizą. Powiedzmy sobie szczerze, prawie nigdy. Zresztą tytuł mojego bloga nie pozostawia wątpliwości, że ducha, intuicję i serdeczne przeświadczenie stawiam na równi, jeśli nie wyżej od rozumu. W ogóle jestem święcie przekonany, że bez Boga nic się na tym świecie dobrego nie zrobi. A rozum...to narząd, ot taki, jak krtań lub wątroba, a nikomu nie radziłbym bezgranicznie zaufać własnej wątrobie, że już nie wspomnę o nerkach!
Zresztą to Blaise Pascal napisał te słowa o „sercu mającym swoje racje”, więc wszelkie sprzeciwy proszę kierować w zaświaty, gdzie obecnie przebywa. Z tym, że proszę argumentować ostrożnie, bo chłop miał łeb nie od parady, przekonali się w swoim czasie o tym Jezuici, których ośmieszył przed całą Europą. To nie był jakiś tam politolog po magisterce z ekonomii politycznej socjalizmu.
Ale wracam do mojego Kuriera, który właśnie – sorry, ale tak to odbieram – upozowany jest na takiego chłodnego racjonalistę, co to wszystko skrupulatnie przeważy, porachuje, zredukuje wyrazy z przeciwnym znakiem, na końcu zsumuje i podaje nam tacy śliczne rozwiązanie, w którym aż się roi od trudnych wyrazów i fachowych pojęć, jak na przykład „legendyzacja faktów”. Naprawdę tak napisał, nic tu nie koloryzuję.
I w tym miejscu dostałem pierwszego pobudzenia właśnie przez rozbawienie, bo ta legendyzacja miała dotyczyć „faktów nieprawdziwych” bądź „faktów niepotwierdzonych”. Tu już nic nie muszę dodawać ani tłumaczyć się z tego rozbawienia, bo „fakty nieprawdziwe” same w sobie są dostatecznie zabawne. Ale ja wspominam o tym dlatego również, że to jest typowa pułapka, w którą wpadają tak zwani chłodni analitycy, gdyż im ciągle mało tego chłodu w mózgu, więc usiłują się podpierać konstrukcjami myślowymi bardziej skomplikowanymi, niż sami są w stanie pojąć.
No, ale po tych wesołych momentach pobudziłem się już na serio, gdyż Kurier dał wyraz swojemu zdziwieniu, że jego koledzy dziennikarze z takim „zacietrzewieniem intelektualnym” zwalczają Antoniego Macierewicz, który jest zwykłym mitotwórcą. A w ogóle to jedno jest pewne – stwierdził Kurier – że ani Kaczyńskiemu, ani Macierewiczowi "nie zależy na wyjaśnieniu przyczyn katastrofy smoleńskiej". Przy czym ja wbrew pozorom nie zamierzam tu bronić dobrych imion tych osób, oni sami się doskonale bronią.
Ja tu zamierzam się pochylić nad losem tych zacietrzewionych intelektualnie dziennikarzy, którego to zacietrzewienia kurier nie rozumie, więc się im dziwi. Zapytałem oczywiście Kuriera, czemu jest taki niekonsekwentny? Skąd taka głęboka pewność co do niecnych intencji Macierewicza, a z drugiej strony zbywa jedynie lekkim zdziwieniem intencje owych zacietrzewionych intelektualnie dziennikarzy? A może to zacietrzewienie jego kolegów to też „fakt nieprawdziwy”? Dlaczego chłodny analityk jedną stronę zagadnienia zbadał dogłębnie, a drugiej nawet nie ruszył? Oto jest pytanie!
Niestety, mnie też Kurier zbył, odsyłając do innego swojego tekstu, który miał dowodzić jego odwagi intelektualnej („ja to właśnie mam odwagę pisać”). Ta zaś ma polegać na tym, że odważył się napisać, iż obie strony wykorzystują katastrofę smoleńską. Co może oznaczać, że gość spodziewa się lub przymierza do co najmniej Krzyża Kawalerskiego Orderu Odrodzenia Polski z rąk prezydenta Komorowskiego.
Otóż ja już po pobieżnej analizie zachowań kolegów kuriera doszedłem do innych wniosków. Po pierwsze zauważyłem „fakt prawdziwy”, że wszyscy dziennikarze, którzy z takim zacietrzewieniem intelektualnym zwalczają Macierewicza, pracują za pieniądze. Trudno co prawda uwierzyć w takie prostackie motywacje, ale to prawda. Po drugie dostrzegłem taką dziwną zbieżność, że im bardziej jakiś redaktor się intelektualnie zacietrzewi na Macierewicza, to tym częściej jest zapraszany do mediów o największej oglądalności i popularności. Niektórzy mówią – opiniotwórczych. A taka popularność to się podobno również przekłada na brzęczącą monetę. Piszę podobno, bo mnie nikt nie zaprasza, ale tak mi mówią znajomi, którzy znają skądinąd tych zapraszanych.
No i po trzecie wreszcie, istnieje takie pojęcie jak „dawać przykład”, który ponoć jest najbardziej skuteczną metodą wzmożenia intelektualnego wyrobników pióra, chociaż dzisiaj trzeba już mówić o wyrobnikach klawiatury. Przykład może być dobry i zachęcać do czynienia dobra; może być zły i ten demoralizuje; może być wreszcie przykład groźny – ten odstrasza.
I ja akurat mam taki przykład na podorędziu, jak można wzmóc „intelektualne zacietrzewienie” dziennikarzy zwalczających Macierewicza. Otóż parafrazując tytuł tekstu Kuriera (Macierewicz – człowiek który zabił prawdę!), trzeba znaleźć człowieka, który w tych dziennikarzach nie tyle wzmacnia intelekt, co zabija odwagę intelektualną. Przykład jest świeży jak poranne bułki i dotyczy profesora Kleibera. Otóż akurat na dniach ośmielił się on publicznie powiedzieć o potrzebie zorganizowania debaty ekspertów rządowych z ekspertami zespołu Macierewicza.
Jakie gromy spadły na jego głowę po tym wystąpieniu wszyscy wiemy, więc nie będę się powtarzał. Ale jeden grom był charakterystyczny i najbardziej wzmagający owo „zacietrzewienie intelektualne”. To był głos posła Stefana Niesiołowskiego, który ze zwykłą sobie charyzmą wydarł się na cały ekran w TVP Info, że „prof. Kleiber nie nadaje się na stanowisko szefa Polskiej Akademii Nauk, ośmiesza tę funkcję i powinien złożyć dymisję”. Czyli co my tu mamy? Oto mamy taką sytuację, że prezes Polskiej Akademii Nauk został w mediach ogólnokrajowych zbesztany jak uczniak przez posła partii rządzącej i jak uczniakowi pogrożono mu, że wyleci z klasy.
I to jest właśnie ten groźny przykład dla kolegów Kuriera, który im się dziwi. I ja Kurierowi proponuję, żeby zamiast się dziwić, przeanalizował w swoim chłodnym umyśle, jak ten występ posła Niesiołowskiego podziałał na jego kolegów? Czy te groźby przedstwiciela partii rządzącej wobec tak wybitnej postaci życia społecznego i naukowego jak Prezes PAN, bardziej wzmogły zacietrzewienie intelektualne dziennikarzy, czy też raczej osłabiły ich intelektualną odwagę? Bardzo proszę aby Kurier łaskawie przemyślał tę kwestię, a jak coś wymyśli, to da mi znać. Niech i ja się czegoś nauczę od chłodnego analityka.
Macierewicz – człowiek który zabił prawdę! - Salon24 | Niezależne Forum Publicystów
Inne tematy w dziale Polityka