Polska kupiła we Włoszech taki szybki pociąg, że będzie można nim dojechać z Warszawy do Gdańska w ciągu 3,5 godziny, czyli tyle, ile to trwało przed wojną – piszą ludzie na Twitterze. Już dzisiaj mógłby się rozpędzić do prędkości 200km/h na odcinku pomiędzy Olszamowicami a Zawierciem – podaje Gazeta Wyborcza. Mógłby, ale powiedzmy sobie szczerze, po cholerę ma się tak rozpędzać? Komu w Olszamowicach (z całym szacunkiem dla mieszkańców) tak spieszno, żeby gnać na łeb na szyję? Albo, co takiego jest w Zawierciu, żeby olszamowiczanie pędzili tam 200 km/h w tym upale?
Pendolino będzie miał zamontowane stelaże na bagaże, a każde miejsce będzie miało własne oświetlenie – entuzjazmuje się redaktor. No i najciekawsze – będą stojaki na rowery, co daje dużo do myślenia, ale także należy się pochwała dla PKP, że dmucha na zimne. Jeśli będą jeszcze koła ratunkowe i gaśnice, to mamy zapewnione stuprocentowe bezpieczeństwo. A zważywszy, że na wsiach wszędzie są teraz Orliki, to w przypadku awarii w polu zawsze będzie sobie można jakiś mecz obejrzeć.
Szydercy oczywiście mają używanie i pytają ministra Nowaka, dlaczego nie kupił tego Pendolino w pakiecie z torami, ale to nie jest konstruktywna postawa. Ja mam pewien pomysł w tej kwestii, bo rzecz jest pilna ze względu na ciężką sytuację partii rządzącej, która może stracić władzę, zanim Pendolino będzie w stanie się rozpędzić do prędkości nominalnej. Wtedy wyborcy zadadzą Nowakowi pytanie analogiczne do sienkiewiczowskiego bohatera Rzędziana: Konia mi darowałeś, a terlicyś nie dał?
Dziwię się zresztą, że sam minister Nowak tego nie skojarzył, może od tych upałów mu się pomyślunek nadwyrężył? Skoro szyny się gną, to i mózg ma prawo się lasować. Otóż trzeba dla polskich torów załatwić przejezdność ustawową, podobnie jak było z autostradami. Kiedy na EURO 2012 spodziewaliśmy się najazdu zmotoryzowanych gości zagranicznych, to Sejm w try miga się uwinął i autostrady stały się przejezdne dosłownie z niedzieli na poniedziałek, pomimo że nic się w nich fizycznie nie zmieniło, jak zresztą do tej pory.
A w czym niby są gorsze szyny od dróg? Przy czym nie usiłuję tu domagać się równych praw dla kolejarzy i drogowców, lecz mam na myśli dyskryminację pasażerów kolei żelaznych w stosunku do kierowców samochodów. Więcej nawet – dyskryminację tubylców w stosunku do cudzoziemców. Tak nie może być, że dla obcych można było załatwić przejezdność ustawową , a tuziemcy po staremu będą się telepać jak przedwojenne drezyny.
Dlatego ja apeluję do premiera Tuska i prezydenta Komorowskiego, żeby pilnie nakazali pracę nad ustawą o przejezdności Pendolino po obecnych torach. Nie stać nas bowiem, żeby nowiutkie włoskie pociągi stały półtora roku z powodu starych szyn, tak jak nie stać nas było, żeby niedokończone autostrady leżały odłogiem.
Pendolino musi znaleźć się na polskich torach jak najszybciej, to jest patriotyczne wyzwanie i obowiązek dla władzy. Powiedzmy sobie szczerze, w przypadku Pendolino, podobnie jak było z EURO 2012, chodzi o honor Polaka. Pokażmy Europie, że jesteśmy narodem radosnym oraz innowacyjnym. To jest kolejna szansa, żeby przełamać stereotyp kraju, w którym białe niedźwiedzie łażą po torach.
Nie możemy zmarnować tej szansy, którą dał nam szczęśliwy los i minister Nowak. Niech zagranica zobaczy, że żadne wyzwanie technologiczne dla nas niestraszne, że polskie tory nie gorsze niż włoskie czy francuskie. Niech pomkną Pendolina do wszystkich zakątków naszej ojczyzny.
Inne tematy w dziale Polityka