Aktor Daniel Olbrychski w rozmowie z Moniką Olejnik przyznaje, że tenisista Wojciech Fibak ma różne słabości i popełnia głupstwa, w których on zresztą nie widzi nic złego. Jednocześnie ubolewa, że ujawnienie tych słabości ugodziło w autorytet Fibaka jako wspaniałego człowieka. Wydaje się, że komediant to jest jedyny zawód, który Olbrychski może uprawiać bez najmniejszej obawy o swój własny autorytet.
Ale ponieważ nie ma takiego złego, co by chociaż odrobinę na dobre nie wyszło, to dowiedzieliśmy się z mediów, jak w politpoprawnej nowomowie określa się obecnie stręczycielstwo – „sponsoring” albo „kontrowersyjne praktyki”. Ja proponuję „sutenering” - brzmi elegancko i jakby z oksfordzka, co oddaje ekskluzywny charakter procederu uprawianego przez Fibaka. Po sprawie ministrowej kradnącej futra mamy kolejne potwierdzenie, że duch przedsiębiorczości nie gaśnie wśród elit III RP.
Na łamach, falach i ekranach trwa festiwal absurdu w wykonaniu aniołków Donalda Tuska. Ledwo co ucichły echa fantastycznego występu posłanki Ligii Krajewskiej, a do rywalizacji o miano Królowej Pomroczności doszlusowały Hanna Gronkiewicz-Waltz, Joanna Mucha i Krystyna Szumilas. W stolicy HG-W i Mucha ścigają się, na czym można więcej stracić – na śmietniku czy na stadionie narodowym. Natomiast Szumilas od dziennikarza dowiaduje się, że raport, o którym sądziła, że dopiero powstaje, już dawno trafił do jej resortu. Narzuca się pytanie, skąd Tusk czerpie zasoby kadrowe, bo takie egzemplarze trudno nawet na ulicy spotkać. Jakieś specjalne kursy organizują, czy co?
Autostrada A2 od roku już jest przejezdna, lecz wciąż niedokończona. Poseł Tomczak z PO obiecał, że zwróci się do ministra Nowaka z interpelacją, czy ma on świadomość tych opóźnień. Sądząc po klasie zegarków, które nosi minister Nowak, to jest raczej pewne, że on ma precyzyjną wiedzę o upływie czasu. Wydaje się natomiast, że pytanie o opóźnienia w budowie A2 nie powinno być adresowane do Nowaka. On obiecał załatwić ustawowo przejezdność tej drogi i dotrzymał słowa.
Niemcy z kolei postanowili sobie odświeżyć angielski film z 2010 roku o katastrofie smoleńskiej, na którym lektor opowiada o czerech próbach lądowania podjętych przez załogę Tupolewa. Zważywszy, że z tego kłamstwa rosyjskich władz wycofała się nawet rosyjska komisja MAK, trudno wyświetlenie tego filmu w Niemczech uznać za oddalone w czasie pokłosie paktu Ribbentrop-Mołotow. To raczej dał znać o sobie pazur goebelsowski głęboko tkwiący w niemieckiej propagandzie. Tylko dla kogo oni się tak starają?
Zremisowanym meczem ostatniej szansy z Mołdawią trener Fornalik udowodnił słuszność porzekadła, że nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być jeszcze gorzej. Po koszmarnej klęsce polskiej reprezentacji na EURO 2012 myśleliśmy wszyscy, iż po odejściu trenera Smudy może być już tylko lepiej. Jeśli chodzi o mnie osobiście, to gdy podczas pamiętnego meczu z Czechami nasz Franek Smuda wpuścił na plac gry zawodnika, który od roku nie grał w piłkę, to byłem pewien, że najgorsze mamy za sobą. Nie doceniliśmy zasobów kadrowych PZPN. One są niewyczerpane. A przecie trener Fornalik zrobił wszystko, co w jego mocy, do reprezentacji powołał nawet syna wiceprezesa związku, żeby zamknąć usta niedowiarkom. I nic, dosłownie jakby perły przed wieprze rzucał.
Po wyjściu na jaw romansu pomiędzy generałem policji i jego podwładną, postępowanie dyscyplinarne wszczęto jedynie wobec kobiety, lecz nie w stosunku do generalskiego kochasia. Policja tłumaczy dlaczego – prawo uniemożliwia wykorzystywanie w postępowaniu materiałów zdobytych w nielegalny sposób, a nagranie rozmowy było bez zezwolenia. Czyli wedle wykładni policyjnej kobiety można dyscyplinować za pomocą nielegalnie zdobytych dowodów, a mężczyzn nie można. Z drugiej strony, z niedawnego orzeczenia w procesie Sawickiej wynika, że kobiet nie można karać za pomocą nielegalnych dowodów. Czyli zależy na kogo delikwentka popadnie. Kobiety w naszym kraju nadal nie mogą być pewne dnia ani godziny.
Jednak trzeba przyznać, że tłumaczenie policji w tej sprawie jest tak nieludzko głupie, że człowiekowi normalnemu chce się krzyknąć, iż dzisiaj wszyscy jesteśmy feministkami. Ja osobiście także zacząłem odczuwać głębokie zrozumienie dla tych wszystkich bazgrołów po murach na temat policji, jak sławny skrót CHWDP i tym podobnych.
Nasz szczery przywódca premier Donald Tusk ostatnio zajrzał w głąb swojej studziennej głębi i odkrył w sobie pazur socjaldemokratyczny, który umożliwia koalicję z postkomunistami. A jakby trochę niżej poszperał, to mógłby znaleźć w sobie zadatki na dyktaturę proletariatu. Jeśli nie czerwonego proletariatu, bo o ten teraz trudno, to tęczowego. Kiedyś machnął by ręką na marne 3 procent, ale dzisiaj na pewno nie pogardzi. Można się więc teraz po Tusku spodziewać śmiałych deklaracji. Już nie tylko rutynowych zwierzeń na temat serdecznych stosunków z Angelą Merkel, ale także o swoim głębokim związku z jej koalicjantem Guido Westerwelle.
Czerscy odbyli wczoraj debatę w kontrze kongresowi narodowców, podczas której mocno utyskiwali, że w polskim języku polskość kojarzy się z normalnością. Czyli nic nowego wśród czerskich. Wynika natomiast z tego, że Donald Tusk odnalazł w sobie czerski pazur dużo wcześniej, zanim jeszcze czerskość wypełzła na powierzchnię spomiędzy kapepowskich korzeni - a mianowicie już w 1987 roku, kiedy napisał, że polskość to nienormalność. Cudowne dziecko, śpioch, czy może janczar?
Inne tematy w dziale Polityka