Jeśli ktoś wątpił w prawdziwość porzekadła, że ludzka głupota nie ma granic, to dzisiaj musi zweryfikować pogląd w tej kwestii. Nie tylko bowiem jest bezgraniczna, lecz nie zna także dnia, miejsca ani godziny. I wcale mi nie chodzi o wywiad Roberta Mazurka z posłanką PO, która nie ma bladego pojęcia o poczynaniach i programie swojego ugrupowania ani o prezydent stolicy, która chciała na gapę wejść do jakiegoś ogrodu(nie wiem jak w Warszawie, ale w Gdyni 5 złotych piechotą nie chodzi).
Dopiero co uporaliśmy się ze zdumieniem z powodu daty konferencji na temat faszystowskiego zagrożenia zwołanej akurat w dniu 65 rocznicy zamordowania przez komunistów rotmistrza Witolda Pileckiego, bohatera walki z niemieckim faszyzmem i sowiecką oraz rodzimą komuną właśnie. Już sam fakt, że ta konferencja zainspirowana została przez ludzi posądzanych o korzenie ideowe tkwiące właśnie w systemie komunistycznym, równie ludobójczym co faszyzm, daje dużo do myślenia, jeśli chodzi o sprawność umysłową organizatorów.
Zupełnie niedawno nasz szczery przywódca wybrał się w kolejną podróż życia, tym razem na Czarny Ląd, do spieczonej słońcem Nigerii. I wtedy tak się niestety porobiło, że premier Donald Tusk nie mógł być w kraju w dniu niezwykle ważnej 3 rocznicy tragedii smoleńskiej, gdyż miał niezwykle pilne sprawy do załatwienia właśnie w Nigerii. Jak się wtedy wyraził nasz szczery przywódca, negocjowali kwestię terminu długo, przez wiele miesięcy, aż w końcu wynegocjowali „niezbyt szczęśliwie”, bo właśnie jak raz 10 kwietnia. Można to chyba podsumować według znanego szablonu – jaki premier, tacy negocjatorzy. Albo na odwrót, jak kto woli.
Teraz z kolei dowiadujemy się, że władza pod przewodnictwem marszałek Sejmu umyśliła sobie pojechać do stolicy Chin akuratnie w rocznicę słynnej masakry na Placu Niebiańskiego Spokoju w Pekinie. Dokładnie 4 czerwca bowiem mijają 24 lata, kiedy czołgi dosłownie rozjechały pokojową demonstrację Chińczyków na owym placu, którego nazwa od tamtego czasu ma się nijak do jego ponurej sławy. Można dzisiaj już powiedzieć, że zachowując wszelkie proporcje, niebiański spokój ma się do tego placu, jak przymiotnik „obywatelska” do partii Donalda Tuska.
Tymczasem rzecznik polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych poinformował, że wizyta marszałek Kopacz w Chinach była przygotowywana od wielu miesięcy we współpracy z resortem ministra Sikorskiego. To by znaczyło, że zarówno w otoczeniu marszałek Kopacz, jak i w MSZ nikt sobie nie zdawał sprawy ze znaczenia tej daty, bądź też kompletnie to znaczenie zlekceważono. Jest jeszcze trzecia możliwość, moim zdaniem też prawdopodobna, że mamy do czynienia z tandeciarzami, którzy przez wiele miesięcy nie potrafili wynegocjować innego terminu i w końcu ulegli naciskowi chińskiej strony. Bo ta data jest wybitnie korzystna dla chińskiego komunistycznego reżimu – legitymizuje niepamięć o zbrodni. Chińskie komuchy trzymają się mocno - teraz także dzięki Polakom.
Cały ten zamęt z terminami jest na tyle zaskakujący, że jak się wydaje, oni – to znaczy obecna nasza władza – chyba naprawdę nie mieli złych intencji co do tego terminu ani też nie są aż tak nieludzko obojętni. Piszę, że wydaje się, bo trudno znaleźć lepsze wytłumaczenie niż zwyczajna głupota. Polacy z reguły dość lekceważąco traktują ludowe porzekadła, co nie zawsze jest słuszne. Mamy takie powiedzenie, że głupota jest również darem bożym.
Z jednej strony to powiedzenie niejako uniewinnia głupiego od odpowiedzialności za głupstwa; z drugiej jednak sugeruje, że za głupotą kryje się jakoweś dobro dla porażonego nią delikwenta. Skoro jest dar, to musi być z niego jakaś korzyść dla obdarowanego. Może to być na przykład błoga nieświadomość głupoty i przekonanie, że wszystko, co się robi jest zawsze w najlepszym porządku. Czyli wszechogarniający i bezterminowy komfort psychiczny. Każdy przyzna, że to dar nie do pogardzenia.
I ja w tym upatruję po trosze dezynwolturę Platformy Obywatelskiej wobec tych terminów. W końcu to tylko jeden mały kroczek dzieli błogą nieświadomość od niebiańskiego spokoju. W zasadzie nie ma merytorycznej różnicy pomiędzy wyżej wymienionymi zjawiskami. Niebiański spokój na tym naszym padole może bowiem być jedynie konsekwencją daru bożego jakim jest głupota. Platforma jest ich beneficjentem w każdym z wyżej wymienionych przypadków. Jednak partia Donalda Tuska zlekceważyła przestrogę Melchiora Wańkowicza, żeby daru głupoty nie nadużywać. Dzisiaj już nie tylko widać i słychać, ale nawet czuć.
Inne tematy w dziale Polityka