Z żadnym kapitanem nie rozmawiało mi się tak dobrze jak z Tomkiem "Seawolfem" Mierzwińskim, a spędziłem na morzu ponad ćwierć wieku w roli mechanika okrętowego. A rozumieliśmy się w pół słowa. To mówi samo za siebie. Kto pracował na statkach, ten wie co mam na myśli.
Nigdy nie spotkaliśmy się na statku. Poznaliśmy się na moim blogu, a potem osobiście, przy zbieraniu podpisów pod listą poparcia dla kandydatury Jarosława Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich 2010.
Obaj z Gdyni, spotykaliśmy się na bulwarze nadmorskim albo w Cyganerii, wiedliśmy długie rozmowy i knuliśmy przeciwko III RP. Razem zbieraliśmy cięgi na blogach, także wzajemnie za siebie, bo często mylono nasze nicki.
Kilkakrotnie kontaktowaliśmy się telefonicznie i mailowo w trakcie jego choroby, zamierzaliśmy się spotkać po rekonwalescencji.
To już przeszłość. Ale przecież spotkamy się na pewno.
Może kiedyś napiszę więcej.
Wieczny odpoczynek racz mu dać Panie.
Inne tematy w dziale Rozmaitości