seaman seaman
4998
BLOG

Europa Plus Filipiny

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 79

Mijający tydzień wyraźnie podzielił się na dwie części. W pierwszej, dość dobrze już opisanej i skomentowanej, były dwa wydarzenia godne uwagi - egzotyczna wyprawa Donalda Tuska na Czarny Ląd. Można powiedzieć, że do zaliczenia całej serii podróżniczej Alfreda Szklarskiego Tuskowi pozostała już jedynie kraina kangurów. W Nigerii natomiast premier zaliczył podium, na którym stał samotnie, co bardzo współgrało z samotnością w polityce, na którą się niedawno uskarżał. I tak ma szczęście, że Nigeryjczykom nie udało się go przebrać w powłóczystą szatę narodową. Gdyby się udało, Anna Grodzka to byłby mały pikuś.

Drugim wydarzeniem pierwszej połówki była oczywiście manifestacja w trzecią rocznicę tragedii smoleńskiej. Tradycyjnie najwięcej oberwało się Antoniemu Macierewiczowi, kwestionującemu politykę miłości i zaufania wobec kagiebowskiego przywództwa Rosji, którą nasz szczery przywódca prowadzi za pośrednictwem zaprzyjaźnionych redaktorów oraz sławnego eksperta Laska. Wszystko znamy jak zły szeląg, więc szkoda słów.

Natomiast druga połówka tygodnia upłynęła pod znakiem poetyki w stylu byłego premiera Rosji, nieżyjącego już  Wiktora Czernomyrdina (1938-2010). Przez 6 lat pełnił funkcję szefa rządu, wcześniej był szefem Gazpromu, a później także ambasadorem na Ukrainie, zachowując się tam jak namiestnik w podbitym kraju. Na tych urzędach dorobił się także olbrzymiego majątku, ale najbardziej zasłynął frazami, które chociaż wypowiadane na serio, to w niezamierzony sposób epatowały komiczną szczerością w stylu Radia Erewań. Dzisiaj są klasyką w swoim rodzaju i trudno się powstrzymać od ich przywoływania w aktualnych kontekstach.

W zamierzeniu pomysłodawców Europa Plus to miały być europejskie wartości plus postkomunistyczne wartości dodane, czyli Kwaśniewski i Kalisz oraz lider ruchu swojego poparcia, ale wyszła bardzo egzotyczna koalicja – Europa Plus Filipiny. Jak mówił nieżyjący już klasyk Wiktor Czernomyrdin, „chcieli jak najlepiej, ale wyszło jak zawsze”. Wirus filipiński nadal molestuje Kwaśniewskiego. Co prawda adept Jan Hartman zapewniał po konferencji, że były prezydent był trzeźwy jak dziecko, ale taka ewentualność jeszcze bardziej pogrąża delikwenta. Jeśli bowiem ktoś jest trzeźwy, a zachowuje się jak pijany, to w polityce znacznie gorzej niż gdy pijany udaje trzeźwego.

Z kolei prezydent Komorowski zatwierdził w białostockich Szypliszkach budowę tarczy antyrakietowej na miarę naszych możliwości, która zamknie usta niedowiarkom. Z Szypliszek bowiem – jak wyjaśnił prezydent – wiele można zaobserwować, co się dzieje nad krajem. Tarcza będzie, że mucha nie siada.  Za marne 12 miliardów PLN. Amerykański system obrony antyrakietowej miał kosztować w sumie 1200 miliardów dolarów. Nawet nie chce mi się liczyć, ile zaoszczędziła Polska dzięki pomysłowi Komorowskiego. Ale pozostając już przy klasyku Czernomyrdinie, obawiam się, żeby z tą naszą tarczą nie wyszło tak, jak w innym jego powiedzeniu: „Próbujemy to złożyć, próbujemy, ale co złożymy, to wychodzi nam KPZR”. Bo może się tak złożyć, że po złożeniu tej tarczy zobaczymy, iż do złudzenia przypomina po prostu solidne drzwi od stodoły.

Demokratycznej i praworządnej do szpiku kości Unii Europejskiej nie podoba się, że Węgrzy postanowili, iż to parlament ma decydować które organizacje wyznaniowe zostaną przez państwo węgierskie uznane za Kościoły. Szef Komisji Europejskiej zaapelował do węgierskiego premiera Orbana, żeby „wyszedł naprzeciw tym obawom”. Od dawna można zaobserwować, że unijni decydenci o korzeniach totalitarnych obawiają się parlamentaryzmu, czego dowodem są zresztą nikłe kompetencje Parlamentu Europejskiego.

Zatem zarówno Barroso ( komunista-maoista), jak i Ashton (komunistka-pacyfistka) oraz Schulzowi (komunista-bukinista) nie podoba się, że wybrani w wyborach powszechnych przedstawiciele narodu mogą decydować o czymkolwiek. Niby ludzka rzecz, ale żeby kulturowa lewica obawiała się kultury parlamentarnej? Czernomyrdin powiedział kiedyś, że „nikt nam nie może zarzucić, że mamy dobre pomysły”. Taki Barroso powinien to sobie powtarzać codziennie.

Amerykańska kongresmenka Michele Bachman podpala Polskę, jakby nie miała co podpalać w tym swoim amerykańskim zaścianku. Wygłosiła ona w Izbie Reprezentantów przemówienie na cześć śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, które w Polsce byłoby uznane za filipikę przeciwko legalnie wybranemu rządowi premiera Donalda Tuska, a także za mowę nienawiści. Kongresmenka wygłosiła między innymi następujące zdanie: „Dziś, trzy lata po tragicznej katastrofie, solidaryzujemy się z Polakami, opłakując stratę ich prezydenta i rodaków”. Nie dość, że podpalaczka, to jeszcze nekrofilka. Takiej sytuacji nie przewidział nawet Czernomyrdin.

Podczas debaty zorganizowanej przez PiS eksperci doszli do wniosku, że Otwarte Fundusze Emerytalne „nie sprawdziły się w obecnym kształcie”. Nie zgadzam się na takie uogólnienie. Są ludzie, którym się OFE świetnie sprawdziły i chcieliby, żeby trwały w obecnym kształcie do końca świata i jeden dzień dłużej. To dotyczy oczywiście właścicieli funduszy oraz zarządców, którzy rocznie brali 600 milionów za prowadzenie tych instytucji. Bez względu na fatalne rezultaty dla ubezpieczonych, którym się fundusze nie sprawdziły. Nieoceniony Czernomyrdin z imponującą szczerością wyznał kiedyś, że „zawsze kradliśmy i zawsze będziemy kraść”.   

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (79)

Inne tematy w dziale Polityka