Ja nic nie wiem, ale ja się dowiem – obiecał premier Tusk dziennikarzom, którzy życzliwie poinformowali go, że Polska podpisała z Rosją memorandum w sprawie rurociągu gazowego przez nasz kraj. Wy mnie jeszcze nie znacie, ale wy mnie poznacie – obiecywał podporucznik Dub wojakowi Szwejkowi. Czy to nie świadczy o ścisłym związku literatury z polityką ciepłej wody w kranie?
Cały tydzień z weekendem włącznie, wszystkie kanały, redakcje, studia i łamy – zarówno poważne, jak i satyryczne - zostały zdominowane przez występy naszego szczerego przywódcy. Był wszędzie, nie schodził z ekranów, plótł duby smalone w eterze. Śmieszył, tumanił, przestraszał. Był naszym Podporucznikiem Dubem, Panem Twardowskim, niedźwiedziem z Krupówek i w ogóle misiem na miarę naszych możliwości, za pomocą którego otwieramy oczy niedowiarkom.
Szef rządu w ramach swojej niezrównanej wrażliwości społecznej przez cały ubiegły tydzień organizował różne grupy wsparcia dla potrzebujących. Donald Tusk z bezgranicznym współczuciem pochylił się nad zespołem ekspertów lotniczych doktora Laska, któremu obiecał pomoc finansową i organizacyjną. W tym kontekście przypomniałem sobie scenę z filmu Woody Allen`a - bohater zwierza się, że tęskni za swoją grupą terapeutyczną skupiającą producentów wykonawczych, którzy nie posiadają własnych odrzutowców. Ja myślę, że to jest gotowy wzór organizacyjny, który premier powinien wykorzystać dla wsparcia grupy Laska, bo po co wyważać otwarte drzwi?
W mijającym właśnie tygodniu premier Tusk zajmował się także ludźmi, którym grożono wykluczeniem z kolektywu. Skutecznie zorganizował silną grupę wsparcia dla ministra Nowaka, co uratowało delikwenta od wykluczenia z rządu. Tusk oświadczył, że jego ministra bronią fakty i liczby, ale z jakiegoś powodu nie wymienił najważniejszego powodu do chwały Nowaka, a mianowicie jego patentu na ustawową przejezdność autostrad. Pewnie nie chciał zapeszyć. Prawdopodobnie zabiera ministra Nowaka do Nigerii, żeby pokazać, że Polak potrafi.
Mnożą się pogłoski, że nadzwyczajna aktywność Donalda Tuska w mediach była misternie skalkulowana na przykrycie sukcesu prezydenta Komorowskiego, który pomimo morderczej konkurencji – współzawodniczyła z nim między innymi sławna transseksualistka Anna Grodzka - zdobył nagrodę telewizyjnego Wiktora 2012. Wcale się frustracji premiera nie dziwię, bo chociaż jego przyboczny minister Nowak też jest chłopak jak malowanie, ale kudy jemu do oglądalności Grodzkiej, w której blasku pławił się prezydent podczas odbierania trofeum!
Wiktor 2012 to kolejny klejnot do Korony Himalajów, która zawadiacko zsunięta na lewe ucho, tkwi na prezydenckich skroniach od początku kadencji. To musi niesłychanie boleć premiera traktującego politykę jako nieustający konkurs na króla karnawału. Zatem jest coś na rzeczy, iż Tusk w poszukiwaniu znikających sondaży zaczyna upodabniać się do tego Cygana z anegdoty, który dał się powiesić dla towarzystwa.
Pomimo usilnych starań, szefowi rządu nie udało się w tym tygodniu skomentować wszystkich najważniejszych wydarzeń. Nie wypowiedział się między innymi na temat krwawej krzywdy redaktora Lisa, który z powodu niegodziwości NC+ nie obejrzał ćwierćfinałów Ligi Mistrzów. Nie zająknął się nawet (ale to może wynikać z wyrachowanej przezorności) na temat wysokiej unijnej funkcjonariuszki Ashton, która – jak wszyscy jednogłośnie twierdzą – nie ponosząc na swoim stanowisku żadnej odpowiedzialności, nic nie robiąc i nie mając żadnego wpływu, bierze ogromną kasę właśnie za nic.
Ostatnio premier Donald Tusk umyślił sobie, że rocznicę 10 kwietnia 2010 spędzi w ciepłych krajach, a konkretnie pod słońcem Nigerii. Pewnie będzie sobie nucił pod nosem motyw ze znanej piosenki: „Drżą palmy wysmukłe, południowy dmie wiatr...”. A pamiętacie może, jak płakaliśmy ze śmiechu na tym filmie, gdzie ubecy w Wigilię Bożego Narodzenia śpiewali „Podmoskownyje wieczera”? No i z kogo się śmialiśmy? Ja potrafię doprowadzić ludzi do płaczu - mówił sfiksowany podporucznik Dub z czeskiej powieści. A doktor Grunstein potrafił wyleczyć wszystkie dolegliwości za pomocą lewatywy. I to na razie tyle na temat bliskich spotkań wielkiej literatury z postpolityką.
Inne tematy w dziale Polityka