Komitet Stabilności Finansowej uważa, że istnieje potrzeba rozszerzenia kompetencji Komisji Nadzoru Finansowego. Przy czym trzeba koniecznie dodać, że Komitet Stabilności Finansowej ma w kwestii nadzoru jeszcze mniejsze kompetencje niż Komisja Nadzoru Finansowego, której Prezes jest zresztą statutowym członkiem Komitetu Stabilności Finansowej, którego szefem jest Minister Finansów.
Zaś nad Komisją Nadzoru Finansowego kontrolę sprawuje Prezes Rady Ministrów, któremu przecież podlega Minister Finansów, będący z kolei szefem Komitetu Stabilności Finansowej, którego statutowym członkiem jest Prezes Komisji Nadzoru Finansowego oraz Prezes Narodowego Banku Polskiego, który nikomu nie podlega. Tak zamyka się zaklęty krąg komitetów i komisji, które do tej pory nie wiedziały, że mają za małe kompetencje.
No więc Rostowski, Belka i kto tam jeszcze od kilku lat już się w tym komitecie stabilności zbierają, zasiadają, koordynują, wymieniają opinie, stabilizują stabilność, a w tym samym czasie jakiś Marcin P. w biały dzień i dzień w dzień, na żywca skubie kilkanaście tysięcy ludzi. I mamy wierzyć, że w ciągu tego całego czasu zasiadania w szacownym komitecie, szef nadzoru finansowego nie znalazł chwili, żeby zgłosić ministrowi finansów czy premierowi, że brakuje mu kompetencji i uprawnień?
A kiedy w końcu piramida pada z hukiem, to wyłazi taki Rostowski albo Tusk przed kamery i mówią, że trudno, ale oni nic nie mogą pomóc, bo nic nie wiedzieli i o niczym nie mieli pojęcia. A nawet gdyby wiedzieli, to i tak nie mogli pomóc. Dopiero, gdy przysłowiowe mleko się rozlało zauważyli, że nie mają za wąskie kompetencje. To każdy może być takim premierem i ministrem finansów, taniej wyjdzie takich urzędników losować z przechodniów niż wybierać w żmudnych procedurach. Oto kwintesencja fasadowego systemu.
Właśnie ujrzał światło dzienne raport KSF na temat afery Amber Gold. Po dziewięciu miesiącach od ujawnienia sprawy, więc można powiedzieć, że w tym sensie wszystko odbyło się jak należy, po bożemu. Ciekawostka jest taka, że tuż po zdemaskowaniu Amber Gold, KSF zarzekał się, że to nie jest ich sprawa, bo taki jednostkowy numer nie ma wpływu na stabilność finansów państwa. Ale widocznie po długim namyśle zmienili zdanie i wysmażyli raport.
A w raporcie między innymi postuluje zwiększenie owych kompetencji dla KNF. Poza tym znajduje się tam wyłącznie to, co wszyscy wiedzieliśmy po kilku dniach od ujawnienia przekrętu – gdyby państwo było szybsze, tysiące ludzi nie straciłoby swoich oszczędności. A jak wszyscy pamiętamy, tak się złożyło, że w przypadku Amber Gold władze zapadły w letarg solidarnie, w niemal wszystkich swoich wcieleniach.
Począwszy od prokuratury i sądów, poprzez urzędy skarbowe, służby celne i specjalne, aż po nadzór finansowy, który nie może wyegzekwować najprostszych czynności od innych organów państwa. Taki zbieg okoliczności, że jeśli chodzi o Amber Gold, to państwo zdechło na wszystkich frontach jednocześnie i w tym samym czasie. Jak ktoś nie wierzy w cuda, to niech się przypatrzy temu przypadkowi.
Mnie najbardziej urzekła jedna wiadomość, że KNF nie ma prawa żądać informacji od „podmiotów prowadzących działalność parabankową”. Czyli nadzorowi finansowemu legislacyjnie zabroniono nawet zbierania informacji od podejrzanych firm. I to jest właśnie sedno większego problemu. W kontekście Amber Gold jest więcej takich dziwnych legislacyjnych hopsztosów, które są w tak oczywisty sposób kretyńskie, że nie sposób nie knuć teorii spiskowych
Na ten przykład wyszło na jaw, że mamy Krajowy Rejestr Karny, który jest niedostępny dla sądu rejestrującego spółki. Dlatego Marcin P. mógł sobie wyrokami ferezję podbić i nikt mu złego słowa nie powiedział. Albo taki numer, że Narodowy Bank Polski prowadzi rejestr podmiotów gospodarczych handlujących złotem dewizowym, ale tylko tych, które się się do NBP zgłoszą zarejestrować. Zatem, jeśli ktoś się nie zgłosi, to prezes Belka może sobie spadać na drzewo ze swoim rejestrem. Gdy się popatrzy na ocean przepisów prawa finansowo-gospodarczego w Polsce, to można śmiało założyć, iż wymienione przypadki stanowią wierzchołek góry lodowej.
I teraz czas na jakąś śmiałą konkluzję albo przynajmniej hipotezę w tej kwestii dziwnych legislacyjnych baboli. Czy mamy do czynienia z gromadą legislatorów-nieudaczników, co spieprzą wszystko, czego się dotkną? Jeśli nie, jeśli to są ludzie kompetentni, to przepraszam bardzo, ale inna konkluzja może być jeszcze gorsza - mamy do czynienia z układem władzy, prawników i hochsztaplerów. Istnieją bowiem liczne komitety, służby i komisje wyposażone w szumne nazwy i dystyngowanych członków, a jak przychodzi finansowa pożoga, to okazuje się, że oni odżegnują się od odpowiedzialności, bo nie mają uprawnień.
Mamy więc uwierzyć, że to wszystko jest kwestią braku wiedzy. Bo taki jest wniosek Komitetu Stabilności Finansowej: - "Celowe jest podjęcie działań zmierzających do intensyfikacji programów szkoleniowych skierowanych do sędziów, prokuratorów, pracowników organów kontroli skarbowej i organów podatkowych, funkcjonariuszy Policji, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz Centralnego Biura Śledczego". Bo nasi prokuratorzy, sędziowie, policjanci oraz inspektorzy finansowi nie potrafią odróżnić banku od piramidy finansowej.
Jest w tym całym galimatiasie kontekst cypryjski. Otóż na Cyprze też jest komisja nadzoru bankowego, a jakże. Ba! Istnieje także unijna instytucja nadzoru European Banking Authority. I co wy powiecie na ten niezwykły zbieg okoliczności – też mają bardzo liche kompetencje i uprawnienia! Też były bezradne wobec cypryjskich banksterów! Jeśli chodzi o przekręty finansowe to mamy do czynienia z prawdziwą plagą bezradności. Jakaś pandemia światowa.
I w tej chwili myśl prosta i ostra niczym sztylet wenecki przeszyła mój umysł - a może jest dokładnie odwrotnie niż sugeruje tytuł tego tekstu? Może to są właśnie Komitety Zaradności Finansowej?!
Inne tematy w dziale Polityka