seaman seaman
1126
BLOG

Ciamciaramcia w ciepłej wodzie

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 48

 Premier Donald Tusk powoli, lecz nieubłaganie stacza się na pozycję polityka specjalnej troski. I to żeby jedynie w oczach prawicowej opozycji, ale gorzej, także w opinii postępowego salonu. Tylko patrzeć, a kpiny z szefa rządu staną się czymś w rodzaju szyderstwa z niepełnosprawnego. Pomyślałem więc sobie, że póki jeszcze można, to trzeba korzystać i przy końcu weekendu skrobnę coś lżejszego o Tusku, skoro to może być jedna z ostatnich okazji.

Zwłaszcza, że premier udzielił się obficie Gazecie Wyborczej, co zawsze oznacza, iż Platforma słabuje, a wiadomo, że jak u Tuska trwoga, to on zawsze do świątyni boga Antypisa udaje się po konsolację. Takoż i teraz poszedł, lecz miast doznać ulgi, zaznał afrontu od redakcji. Generalnie redaktor Pacewicz ocenił, że Tusk dzisiaj to ni pies ni wydra, coś na kształt świdra. Mój jegomość! W jakich to czasach się znów spotykamy!

Z samego wywiadu wynika, że aktualną ideą przewodnią, a może nawet obsesją Donalda Tuska jest, aby kurczowo trzymać się centrum politycznego i światopoglądowego. Czyli, jak to niegdyś obrazowo nazwał obecny ulubiony prawnik  Tuska, mamy do czynienia z typową ciamciaramcią. I już jedynie dygresyjnie zaznaczę, że po dodaniu do tego określenia słów premiera o ciepłej wodzie w kranie, mamy tytuł mojego tekstu. Były nacjonalista i były liberał w jednym. Rzadka konfiguracja nawet w polskiej polityce.

Ale ten jakże zgrabny tytuł jest jednocześnie na skalę bałaganu panującego w głowie naszego szczerego przywódcy. To jest tytuł na miarę naszego misiaka z Alei Ujazdowskich. Z wywiadu niezbicie bowiem wynika, że chociaż Tusk wyobraża sobie, iż stoi na czele politycznego centrum, to faktycznie znajduje się w centrum poznawczego chaosu, w jakimś kręgu wirujących sprzeczności.

Najlepiej to widać we fragmencie o związkach partnerskich. Wszyscy bowiem mamy w pamięci, kiedy szef rządu jak ranny ryś rzucił się w stronę sejmowej mównicy, gdy minister Gowin zarzucił niekonstytucyjność projektu PO o związkach partnerskich. Dzisiaj zaś premier Tusk niczym osobnik świeżo wybudzony z długotrwałej hibernacji, opowiada, że jego największą troską jest konstytucyjność tego projektu. Dosłownie jakby się nic w tej sprawie nie wydarzyło do tej pory, a on sam po raz pierwszy zabierał głos na ten temat.

Niemal w każdym akapicie zaprzecza sam sobie, co zresztą z pewną trwogą odnotowuje wiodący tytuł. Premier rządu nie szczędzi jak zwykle obietnic na temat modernizacji, bezpieczeństwa, rozwoju, skoku cywilizacyjnego i w ogóle wszelkiej pomyślności, lecz jak wyjątkowo bystro zauważa redaktor Pacewicz: - „Jego agenda jest dziwnie pusta. W wywiadzie ani słowa o zwalczaniu bezrobocia, które osiągnęło skandaliczny poziom, o rosnących nierównościach społecznych, które oddalają nas od modelu skandynawskiego czy niemieckiego, o zagrożeniu demograficznym, o pracy młodych, o pracy kobiet, o wyrównywaniu szans edukacyjnych, o e-rewolucji”.

A kiedy rząd Tuska miał jakąkolwiek agendę i po co mu w ogóle jakaś agenda, skoro wiadomo, że i tak nie zamierza nic robić? Ale już zupełnie idiotycznie brzmią deklaracje naszego szczerego przywódcy skonfrontowane ze skrzeczącą rzeczywistością, która skrzeczy  tuż zza węgłem siedziby rządu. Przy okazji sławetnej ustawy refundacyjnej, która wywołała przecież prawdziwą burzę protestów w kraju, Tusk oświadcza, że „zmiany są wprowadzane stopniowo, tak aby miały niezbędne poparcie społeczne”. Już nie chce się nawet wspominać w tym kontekście rzekomo niezbędnego poparcia o podwyższeniu wieku emerytalnego...

Kiedy stwierdza, że jego ugrupowanie realistycznie scenariusz wejścia do strefy euro, to każdy normalny człowiek musi się zastanowić, czy to Tusk cierpi na amnezję, czy tylko liczy na zbiorową amnezję Polaków? Ile to już terminów wejścia do euro ogłosił sam premier, począwszy od roku 2011? Kryguje się na chrześcijańskie współczucie cytując modlitwę „...od głodu uchowaj nas Panie”, gdy za oknem setki tysięcy dzieci nie dojada, a inne umierają, bo państwo przez niego rządzona odmawia im pomocy i likwiduje szpitale.

Gdyby ktoś na serio próbował posklejać jakoś logicznie te wypowiedzi, to ani chybi, że mógłby sobie przegrzać centralny układ nerwowy, czy jak tam się ten ośrodek nazywa. Zaraz po zapewnieniu, że według niego jako człowieka wierzącego, wiara i Kościół są dobre dla narodu, natychmiast podkreśla, że nawet najgłupsze wypowiedzi księży nie zrobią z niego antyklerykała. Nie dziwota, że nawet redakcja z Czerskiej wpada w dysonans poznawczy.

Ale co tam redakcja, przecież każdy ma w pamięci, że najdziksze i najbardziej antykościelne wybryki jego osobistego antyklerykała Palikota nie zrobiły z premiera obrońcy wiary. Kiedy wielkomiejska postępowa tłuszcza lżyła krzyż na Krakowskim Przedmieściu, nasz wierzący i wrażliwy społecznie przywódca radził traktować to z humorem. Akurat tyle w Tusku wiary, co charyzmy w ciepłej kranówie.  

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (48)

Inne tematy w dziale Polityka