W polskich mediach ostatnio zaroiło się od doniesień na tematy egzystencjalne dotyczące elit III RP. I to zarówno tych celebrycko-artystycznych, jak i politycznych oraz mieszanych. Jedna pani ministrowa, rezydująca obecnie na Florydzie kradła futra w sklepie, a żeby dwa razy nie chodzić pomagała jej w tym jedna młodsza koleżanka, która rezyduje w Polsce z narzeczonym, znanym dziennikarzem telewizyjnym.
Tak oto dokonuje się w praktyce synteza biznesu i mediów, o której niejednokrotnie pisałem – powstają tak zwane biznesmedia. Fanty z Florydy były upłynniane ponoć w warszawskich butikach. Stanisław Grzesiuk już kilkadziesiąt lat temu proroczo śpiewał, że nie masz cwaniaka nad warszawiaka. I to się sprawdza dość powszechnie, przynajmniej jeśli chodzi o elity.
Niedawno doniesiono, że pewien szef warszawskiego oddziału jak najbardziej państwowej Głównej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad zmówił się z prywatnymi firmami i ustawiali przetargi na budowę dróg. Takie innowacyjne podejście do partnerstwa publiczno-prywatnego wprawiło w osłupienie nawet starych wyjadaczy z Komisji Europejskiej, a oni przecież niejeden przekręt widzieli.
Dużo się dzieje również w elitach politycznych. Poseł Platformy Obywatelskiej Antoni Mężydło przedstawił publicznie nową świecką tradycję tego ugrupowania. Chodzi o posłów tak zwanego skrzydła konserwatywnego Platformy, którzy dotąd zbierali się nie pytając nikogo o zgodę i nic dobrego z tego nie wyszło. Przynajmniej do takiego wniosku doszedł Donald Tuska i wydał bardzo innowacyjne zarządzenie, że będą mogli się spotykać tylko w jego obecności. Koniec z tak zwaną pracą w podgrupach. Powinien ich jeszcze odpowiednio porozsadzać w ławach poselskich, żeby nie mogli gadać w czasie posiedzenia Sejmu. Kiedy chodziłem do podstawówki, ten system doskonale zdawał egzamin.
Donald Tusk ma ostatnio pecha, gdyż podczas konferencji prasowej z jego udziałem zwariowała jedna tefauenowska dziennikarka. Tak mówią, że zwariowała, ponieważ tylko ktoś nienormalny może premierowi Tuskowi publicznie zadać merytoryczne pytanie. Chociaż niektórzy twierdzą, że po prostu miała coś wzięte. A ona zadała aż dwa merytoryczne pytania o pakt fiskalny i premier po prostu zbaraniał z szoku i zgrozy.
Jakby nie było, to trzeba powiedzieć, że bezczelne i zuchwałe zrobiły się te media. Nie ma dla nich żadnej świętości i nawet szef rządu nie zna dnia ani godziny. Czy oni nie wiedzą, że premierowi Tuskowi podobają się tylko takie pytania (a także piosenki), które już wcześniej słyszał? A w ogóle, to co robi minister Graś na tych konferencjach? Co on nie ma żadnego wpływu na pismaków, że premier musi oczami świecić? Po to utrzymujemy z naszych podatków rzecznika rządu, żeby przynajmniej jego szef nie musiał się publicznie rumienić.
Natomiast szef sejmowej komisji spraw zagranicznych Grzegorz Schetyna wypowiedział się w Gazecie Wyborczej na temat możliwych konsekwencji związków partnerskich. Okazuje się, że jego znajomi homoseksualiści nigdy nie mówili o adopcji dzieci. Gazeta poszła za ciosem i zadała mu podchwytliwe pytanie, czy bałby się oddać dziecko do adopcji swoim homoseksualnym przyjaciołom. Na co Schetyna odparł, że nigdy o tym nie myślał i chyba jeszcze nie dojrzał do dyskusji na ten temat. Niech Schetyna nie zwleka z tym dojrzewaniem, bo jak dziecko dorośnie, to może się opierać adopcji. Głupio będzie przed znajomymi.
Bardzo ozdobny ks. Kazimierz Sowa, hierarcha ze zgromadzenia Religia.tv obruszył się na swojego znajomego, ale nieco chamowatego redaktora Tomasz Lisa, że dał chamską okładkę z księdzem pedofilem w swoim tygodniku. „Tomek, kogo zobaczymy na okładce za tydzień? Kościół nie ma problemu z pedofilią” – apeluje do Tomkowego sumienia rozgoryczony Kazik. Tomek mu natychmiast odpowiedział: - „Kazimierzu, nie lękajmy się prawdy!(...) Nie wiem, jaka będzie następna okładka, nie będzie to jednak okładka z nadużywającym alkoholu biskupem”. Dialog jest dość enigmatyczny, ale mimo wszystko mam wrażenie, że Kazimierz dogadał się z Tomkiem.
Na elitarnych szczytach III RP jednak bryluje i ton nadaje były prezydent Lech Wałęsa, który oznajmił między innymi, że nie wolno dawać małpie brzytwy. Ale cóż, jak zwykle najwięcej powiedział o sobie.
Inne tematy w dziale Polityka