seaman seaman
2984
BLOG

Spocony redaktor zalicza jazdę obowiązkową

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 41

Sarny za wilkami gonią, świat się przewraca do góry nogami – mówił w podobnych przypadkach pan Zagłoba. Podobno w ubiegłym tygodniu łączna sprzedaż tygodników opozycyjnych wobec oligarchicznego systemu III RP: „W sieci”, „Do rzeczy” oraz „Gazety Polskiej” - wyniosła 300 tysięcy, czyli rząd wielkości ten sam albo i więcej, co trzech czołowych tygodników z grupy Tusk Media Network. To dobrze dla Polski, bo jedno trzeba przyznać, że zarówno nadchodzące klęski, jak i tryumfy władzy najpierw widoczne są w tendencji sfery medialnej. Do równowagi co prawda jeszcze daleko, gdyż najważniejsze medium telewizja jest totalnie obsadzona przez władzę, lecz ta tendencja krzepi.

Można oczywiście wybrzydzać, że GP sprzedaż skoczyła jednorazowo z powodu dołączenia filmu Anity Gargas „Anatomia upadku”, ale to byłby grzech – fakt, że 30 tysięcy osób spoza grupy stałych czytelników gazety zainteresowało się tym filmem, mówi sam za siebie. A już wręcz krzyczy w kontekście procederu Grzegorza Hajdarowicza, wydawcy „Uważam Rze”, które z pozycji lidera (sto kilkadziesiąt tysięcy sprzedaży) stoczyło się na dychawiczną szkapę z kilkudziesięcioma tysiącami.

To jest najlepszy przyczynek do snucia domysłów, jak bardzo władzy zależało na zniszczeniu opozycyjnego  pisma, że nakłoniła biznesmena do rezygnacji ze złotonośnego biznesu. Już nie chcę się domyślać, jakie argumenty wchodziły w grę, ale nie sądzę, że Hajdarowicz jest głupcem, który nie jest w stanie przewidzieć najprostszych konsekwencji swoich poczynań. Niech mi kto znajdzie jakieś inne racjonalne wytłumaczenie tego fenomenu, jakim jest zarżnięcie własnego interesu z zimną krwią, na oczach zdumionej publiczności.

W każdym razie dobra nasza, a pies im mordę lizał, bo chcącemu nie dzieje się krzywda, jak mówili starożytni Rzymianie, a może Grecy, już nie pamiętam. Dowodem nie wprost jest także słabnący w oczach poziom tak zwanego mainstreamu medialnego, który stacza się do piekła, które sam jako miejsce potępienia wypromował, a mianowicie do poziomu tabloidu. Zaskoczył mnie redaktor Andrzej Kublik z Czerskiej, który pisał całkiem niezłe rzeczy o gospodarce i nawet potrafił zachować jako taki umiar względem opozycji.

Są jednak zapewne w głównym nurcie medialnym jakieś serwituty, daniny i koncesje, których trzeba dotrzymywać i z tej przyczyny od czasu do czasu przedefilować przed publiką nago, najlepiej z jakimś oryginalnym rekwizytem. To chyba Arnold Zweig opisywał szampańskie zabawy w żywe obrazy, które umilały oficerom C.K. armii przeraźliwą monotonię garnizonowej codzienności. Jeden ze zwycięzców kolejnego konkursu wykreował morską syrenę wyłącznie za pomocą peruki i ogona od śledzia.

Ten żywy obraz można uznać za alegorię dla artykułu Kublika, na którego chyba przyszedł termin daniny na rzecz wyższych celów redakcji na Czerskiej. Opozycja gra na ograniczenie unijnych funduszy – ni w pięć ni w dziewięć wypalił redaktor w kontekście zablokowania unijnych dotacji na nasze drogi. I nawet nie chodzi o to, że to nieprawda, bo akurat pisowscy europosłowie interweniowali w tej sprawie u drogowego komisarza(jak to miano znajomo brzmi dla kogoś, kto trochę zna historię Związku Sowieckiego!).

Generalnie chodzi o nieprawdopodobną głupotę tekstu, w którym sam Kublik nie może się połapać, co napisał. W tytule pisze o grze na zablokowanie funduszy, a w tekście, że opozycja będzie płakać że ma skromne fundusze, jak dojdzie do władzy. A przecież jeśli opozycja jest tak durna, jak sugeruje Kublik, to nigdy nie dojdzie do władzy, bo według Gazety Wyborczej rząd Tuska jest mimo wszystko mądrzejszy. Chyba, że się okaże, że rząd jest jednak głupszy od opozycji i ta zamieni się z nim miejscami, to wtedy tak – opozycja będzie płakać.

Pisze Kublik, że Komisja Europejska nie wykryła żadnej afery drogowej, lecz dowiedziała się o niej z polskich gazet, w domyśle zainspirowanych przez wrzask opozycji. Ale dwa akapity dalej bez mrugnięcia okiem nadmienia, że Komisja o sprawie wiedziała już od ponad dwóch lat. To co, oni trzymali te stare gazety jako wykładziny w szufladach biurek i teraz wyciągnęli je przy okazji okresowej dezynsekcji pomieszczeń?

Trudno się oprzeć wrażeniu, że Kublik goni w piętkę. Jeśli zarzuty komisji są dęte, bo mają uzasadnić Polsce obcięcie funduszy, to sprawa jest poza merytoryczną dyskusją. W takim przypadku premier Tusk musiałby jechać osobiście do Brukseli i walnąć pięścią w stół. A on się do tego nadaje jak Niemiec do postu. Z drugiej strony Gazeta Wyborcza ciągle sugeruje, że władza w Polsce trzyma się niezwykłą słabością opozycji. Tym bardziej nie należy się martwić, że pomiesza szyki rządowi.

A trzecia strona medalu jest, że w mediach kibicujących władzy, obok jazdy dowolnej musi być także obowiązkowa. Taka jest natura rzeczy w tym procederze. Trzeba sobie wsadzić marynowanego śledzika w tyłek i odgrywać warszawską syrenkę.

http://wyborcza.pl/1,75968,13327750,Opozycja_gra_na_ograniczenie_Polsce_unijnych_funduszy.html#ixzz2JZuSE5DS

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (41)

Inne tematy w dziale Polityka