Jak sama nazwa wskazuje Centralne Biuro Antykorupcyjne służy do tępienia korupcji. Centralne Biuro Antykorupcyjne przyłapało dr G, chirurga w ekskluzywnej klinice, na braniu łapówek. Prominentny medyk bezwstydnie brał wziątki od pacjentów i został oskarżony o ten rodzaj złodziejstwa.
Łapówkarstwo jest bowiem rodzajem kradzieży, jednym z wielu. Podobnie jak z socjalizmem – mamy wiele odmian, jak choćby narodowy, centralistyczny, naukowy, demokratyczny, czy dyktatorski. Tak samo jest ze złodziejami - jedni kradną bezpośrednio z kieszeni, inni ze strychów, jeszcze inni ze sklepów lub z banków. Zależnie od zdobytej złodziejskiej sprawności. Dr G. zdzierał z pacjentów haracz w formie łapówki. Ale generalnie zalicza się przecież do złodziei.
Zatem CBA spełniło swoje zadanie, złapało łapówkarza na gorącym uczynku. Prokurator spełnił także swoją powinność – sporządził akt oskarżenia. Sąd dokonał osądzenia i skazał złodzieja. Można się wykrzywiać na każdą z tych instytucji, że to za mało albo za dużo, że sędzie się wygłupił w uzasadnieniu, że prokurator przesadził, ale przecież generalnie wymiar sprawiedliwości zrobił to, co doń należało, a na samym końcu złodziejstwo zostało ukarane.
Skąd zatem bierze się ten straszliwy rejwach czyniony w obronie czci doktora G, rejwach czyniony przez ludzi, którzy przecież na co dzień występują gorąco – rzekłbym nawet – płomiennie przeciwko praktykom korupcyjnym? Skąd to straszliwe zacietrzewienie tych środowisk – tzw. establishmentu, elit opiniotwórczych III RP, a także salonu, mediów rządowych, biznesmediów politycznych i wreszcie ekskluzywnego lewactwa, które jest reprezentowane w każdej z tych grup? Skąd biorą natchnienie do jego obrony, skoro przecież to jest złodziej, którego na co dzień tępią, a na dodatek udowodniono mu winę, został osądzony i skazany?
Ano dlatego się tak zachłysnęli, bo dr G. jest z nich. Dosłownie i w przenośni; formalnie i nieformalnie; oficjalnie i nieoficjalnie przynależy duszą i ciałem do nich. Czyli z grubsza rzecz ujmując, do establishmentu III RP. To wiemy już na pewno z jego zachowania i z przebiegu całej sprawy. W odróżnieniu od złodzieja okradającego pasażerów tramwaju, czy włamywacza do sklepów monopolowych, dr G. jest pełnoprawnym członkiem towarzystwa, do którego należą jego obrońcy. Stąd ta determinacja w obronie złodzieja, bo „to jest nasz złodziej”.
Ale nie tylko. Przecież skazanie chirurga jest tylko jedną z ostatnich spraw z długiego ciągu afer korupcyjnych, które nam zafundowała właśnie śmietanka III RP, do której należą te wszystkie autorytety moralne, obrońcy praw człowieka, środowiska naturalnego, pokoju światowego, układu gdańskiego, efektu cieplarnianego, sędziego Milewskiego i długo by jeszcze można wyliczać. Przed dr G. był przecież legion innych.
Kto brał zaszczytny udział w ekskluzywnej aferze Rywina, kogo przesłuchiwała komisja śledcza, jak nie creme de la creme establishmentu biznesowego, politycznego i medialnego? Kto to są Zbychu, Miro, Grzechu, jak nie wybitni przedstawiciele świata elit rządzących, którzy spiknęli się z Rychem, prominentnym przedstawicielem sfer biznesowo-łapówkarskich? A Józef Bąk to menel jakiś, co się zaplątał po pijaku na lotnisko i dostał dwie lukratywne posady naraz? A posłanka Sawicka, akwizytorka polskiej służby zdrowia, to z pośredniaka wyskoczyła na negocjacje z agentem Tomkiem? A ci wszyscy, dzięki którym działał Ambergold, ci sędziowie, prokuratorzy, urzędnicy skarbowi i samorządowi, to jakieś szaraki? A dyrektor departamentu MSW, który wziął rekordową wielomilionową łapówkę to był kibol jakiś?
Dlatego właśnie skazanie doktora G. tak straszliwie ich zabolało. Bo jego sprawa pokazała w całej krasie nędzę III RP. Tak się bowiem składa, że wszystkie afery w państwie Tuska, a było ich mrowie, są dziełem establishmentu III RP. Tego samego establishmentu, który nas poucza o państwie prawa, obowiązkach obywatelskich, a także rzetelności, uczciwości, moralności. To oficjalna wykładnia III RP. A nieoficjalna codzienna praktyka to dr G., Rychu, Zbychu, Beata Prywatyzatorka, Ambergold i Bąk Józef. Jak to gdzieś napisał Dostojewski – nie spotkałem jeszcze moralisty, któremu źle by się powodziło...
Inne tematy w dziale Polityka