seaman seaman
4645
BLOG

Michał i Julia, czyli komedia polska

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 73

W odróżnieniu od dramatu szekspirowskiego zarówno komedia polska, jak i grecka tragedia sprawdzają się także w polityce krajowej. Media nasze szczytują po klęsce ostatniego szczytu Unii Europejskiej. Okazyjnie zaznaczę, że nadzwyczajne szczyty tej organizacji spowszedniały już do tego stopnia, iż tylko patrzeć, jak zwołają szczyt w sprawie dalszych losów wicepremiera Pawlaka. Ale tylko tak dygresyjnie sobie dywaguję.

Właśnie mignęło mi w mediach, że obok Niemiec i Francji także my mamy szansę stać się jednym z głównych rozgrywających w Unii Europejskiej. Z tym, że jest jeden ponoć warunek sine qua non – Unię w tym celu musi opuścić Anglia. Pomyślałem sobie, że w tej logice można pójść dalej: możemy stać się strategicznym partnerem europejskim dla Stanów Zjednoczonych i Chin. Oczywiście pod warunkiem, że z Europy wszyscy wyjadą.

Redaktor Piotr Zaremba w nowym dwutygodniku „W sieci” wyraził nadzieję, iż „do polskiego parlamentu może zawitać prawdziwa polityka i to nie będzie dobra wiadomość dla Donalda Tuska”. Pyszne zdanie i jeżeli dalszy ciąg będzie na tym poziomie, to wróżę „ W sieci” wielką przyszłość. Notabene, kiedy zobaczyłem dzisiaj w kiosku ten tytuł, z miejsca miałem skojarzenie z angielską frazą w stylu ministra Radosława Sikorskiego: Welcome in sieć! Nie mam pojęcia skąd u mnie się biorą takie przebłyski sztucznej inteligencji.

Wracam jednak do naszych baranów, czyli promotorów tezy, że zajmiemy pozycję Wielkiej Brytanii, jeżeli Anglicy wyjadą na swoją wyspę. Otóż pojawiły się niestety pierwsze oznaki, że nasz szczery przywódca może przegapić tę historyczną szansę. Wiadomym jest bowiem, że aby zająć pozycję Dumnego Albionu, nasza Wielka Polska musi się chociaż zbliżyć do rzędu wielkości potencjału gospodarczego i cywilizacyjnego, jaki prezentują cholerni wyspiarze.

Tymczasem nawet nieuzbrojonym okiem widać, że na razie przewyższają nas kilkunastokrotnie i to niemal pod każdym względem. Owszem, sam premier Donald Tusk zarówno z figury, jak i aparycji trochę przypomina ich premiera Davida Camerona, zwłaszcza z tyłu, ale to może się okazać niewystarczające podobieństwo. Chociaż na początek i tym nie można wzgardzić. Dobra psu i mucha, jak mawiali starożytni Polacy.

Jednak gdy w grę wchodzą konkrety, to wrażenie jest znacznie gorsze, a nawet fatalne. Już nie chcę wspominać o PKB czy obronności, ale nawet w dziedzinie sztuki – gdzie my mamy coś na podobieństwo  „Romea i Julii” na przykład? Ba! Ja znalazłem światełko w tunelu, lecz co z tego, kiedy tego potencjału nie potrafimy wykorzystać. Mam oczywiście na myśli duet(chociaż nie są to kochankowie) Michał i Julia, czyli Boni z Piterą. Ale – powtarzam – co z tego, skoro premier oba te diamenty rzucił na odcinek administracji oraz cyfryzacji?! Przecież to jest marnotrawstwo bijące po oczach.

Boni bowiem jest polonistą i Pitera także polonistka, co znaczy, że mogliby chociaż spróbować doścignąć rodaków Szekspira na polu szeroko rozumianej(bardzo szeroko) literatury i sztuki. Tymczasem co się dzieje za sprawą nieprzemyślanych posunięć premiera Tuska? - kulturoznawca Boni jest ministrem cyfryzacji, a badaczka literatury Pitera została właśnie mianowana szefową sejmowej komisji cyfryzacji. Paranoja jakaś! Oba brylanty marnują się w jakiejś cyfryzacji, o której nawet eksperci zapraszani przez Monikę Olejnik boją się wypowiadać.

Ten ruch kadrowy premiera Tuska sprawia nieodparte wrażenie, jakby on chciał jeszcze bardziej skompromitować oboje tych delikwentów, co przecież i tak jest niemożliwe. Boni pogrążył się po same uszy próbując odchudzać administrację publiczną, co dało skutek przeciwny – administracja sięgnęła poziomu carskiej Rosji i przypuszczam, że sam Gogol pozazdrościłby ministrowi Boniemu takiego efektu.

Z kolei Pitera miała identyczne efekty w realizacji innego postulatu swojej partii – „podjęcia rzeczywistej walki z korupcją”. W rezultacie tego boju wykryto nielegalnie zakupioną i co gorsza skonsumowaną porcję dorsza za 6 złotych z groszami. Na szczęście dla delikwenta - bez frytek! Natomiast rzeczywista korupcja rozkwitła niezliczonymi aferami władzy, w imieniu której Pitera tę korupcję zwalczała.

Staje się więc oczywiste, że Michał i Julia powinni byli zostać rzuceni na odcinek szeroko rozumianej literatury i sztuki. W tej dziedzinie bowiem nikogo nie rażą paradoks, kontrapunkt, deja vu, qui pro quo, odwrócenie ról, gwałtowny zwrot akcji i tym podobne hopsztosy. Pewnie że nie moglibyśmy liczyć na dramat w rodzaju „Romeo i Julii”, chociażby z tego względu, że Boni podobno ma wiele zalet, jednak Romeo to on nie jest na pewno. Ale jakąś swojską opowieść „Michał i Julia” dałoby się stworzyć i już byłby pierwszy krok w doganianiu ojczyzny Szekspira.

Z drugiej strony trzeba mimo wszystko przyznać, że jako cyfryzatorzy Michał i Julia też mogą trafić do annałów polskiej komedii. Zapewne to nie będzie dzieło na miarę „Dwunastu krzeseł”, bo to nie ten kaliber postaci i charakterów. Ale już skromniejsze dziełko „Dwa złote stołki” widzę jak najbardziej...

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (73)

Inne tematy w dziale Polityka