seaman seaman
5874
BLOG

Marsze i kontrmarsze; twarze i potwarze

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 104

Niektórzy ludzie mają taki specyficzny dar nieustannego zdziwienia. Wszystkiemu się dziwią, a byle co wprowadza ich w stan rozdziawionego zdumienia. Teraz się dziwią, że Polacy nie mogą się dogadać w sprawie marszu z okazji Święta Niepodległości, których w samej stolicy były aż trzy. Ale jak może być inaczej w Polsce - kraju i narodzie nie tak znowu dawno niemal unicestwionym przez Niemców - kiedy mamy rząd, który do tychże Niemców apeluje, żeby zrobili porządek w Europie?!

Czy to nie jest zatem raczej normalne, że ludzie nie chcą iść razem z prezydentem, który jest cały, z kościami i duszą z partii rządzącej? No, więc nie dziwota, że w marszu prowadzonym przez prezydenta Bronisława Komorowskiego udział wzięło kilka zaledwie tysięcy osób, w tym olbrzymia większość to jawni i tajni funkcjonariusze. Uroczysta bufonada na zamówienie władzy. To zresztą i tak imponująca liczba w porównaniu z marszem PPS, gdzie uczestniczyło kilkudziesięciu socjalistów.

Ale jak na serio brać marsz niepodległości z Bronisławem Komorowskim na czele, człowiekiem, który właśnie ograniczył wolność zgromadzeń i prawo do takich marszów? Jak świętować rocznicę odzyskania niepodległości z prezydentem, który zablokował dostęp do informacji publicznej, czyli jednego z fundamentów wolności? Czy można poważnie traktować katolika, któremu przeszkadza widok krzyża w miejscu publicznym? Kto uwierzy prezydentowi w jego afekt do niepodległości, jeśli on jednocześnie nawołuje Polaków do bezwarunkowego zanurzenia się po uszy w UE rządzonej przez lewactwo najpodlejszego sortu?

Z kolei marsz lewaków ograniczył się do pochodu antify, paradoksalnie organizacji raczej parafaszystowskiej, której uczestnicy informowali media, że „są z nimi piękni chłopcy i wspaniałe dziewczyny”, ale nie można się było tym widokiem nacieszyć, ponieważ często byli zamaskowani. Dlatego kto chce niech wierzy, ale do świadectwa antify, która ma niemiecką proweniencję, to ja bym akurat w marszu polskiej niepodległości specjalnej wagi nie przykładał . Generalnie lewacy skoncentrowali się na zniesławianiu rzekomych faszystów z ONR i jego korzeni w rzekomo faszystowskiej, przedwojennej Polsce.

Przypomnę więc tylko, że chodzi o ten sam ONR, którego członkowie byli jednymi z pierwszych pensjonariuszy w Berezie Kartuskiej. Wychodzi zatem, że polscy przedwojenni faszyści sami zamykali się w więzieniach. Bardzo ortodoksyjni byli ci nasi faszyści. A jednocześnie mieli prawdziwie gołębie serca, że takiego faszystę tylko do rany przyłóż! – przez 6 lat istnienia więzienia w Berezie zmarło chyba 12 osób, większość w szpitalach zewnętrznych z powodu chorób. Żaden z powodu obrażeń. Taki to był ten nasz przedwojenny rzekomy reżim - polscy komuniści więzieni w stalinowskich łagrach zapewne marzyli, żeby zamienić komunistyczną swobodę na polski faszyzm...

W prawdziwym marszu niepodległości uczestniczyło wiele tysięcy ludzi – także rodziny z dziećmi i franciszkanie w habitach. Nikt się nie maskował i z każdym można było się swobodnie porozumieć po polsku. Temu marszowi szeroko rozumiane lewactwo – od Platformy począwszy na antifie skończywszy – zarzucało nacjonalizm, faszyzm, rasizm, antysemityzm i tym podobne bzdury. I tak się złożyło, że ten marsz był celem prowokacji. Policja potraktowała uczestników gazem łzawiącym. Zagadka logiczna w tym kontekście – kto mógł prowokować, komu nie po drodze z polska niepodległością, jeśli założymy, że polscy niepodległościowcy nie prowokowali się sami, a nikt przecież nie prowokował w taki drastyczny sposób marszu antify ani pochodu prezydenckich popleczników?

Do polskiego Święta Niepodległości nie można się odnieść, nie zasięgnąwszy opinii renomowanych autorytetów moralnych. Głównym specjalistą od marszów niepodległości w Gazecie Wyborczej jest redaktor Blumsztajn, który i tym razem dał głos. Jego doroczne przesłanie zaczyna jednak być nużąco monotonne, gdyż świętowanie polskiej niepodległości pojmuje on bardzo specyficznie. Dzisiaj napisał taką dedykację naszemu polskiemu świętu: „jeśli ktoś chce w ten dzień przypomnieć o polskich winach i bliznach, niech idzie pod pomnik Bohaterów Getta manifestować z lewicową młodzieżą”. Równie dobrze można było napisać, że jeśli ktoś chce w rocznicę zburzenia Bastylii przypomnieć o francuskiej winie, to niech jedzie świętować do Oświęcimia.

Dwa lata temu Blumsztajn radził wygwizdywać uczestników marszu niepodległości. Rok temu raczył wyrazić opinię, że najgorszą z polskich twarzy jest faszyzm. Jest to tak absurdalne stwierdzenie, że aż zabawne, pomimo poważnego kontekstu. Są bowiem u nas rachunki rodzimych krzywd, Polak Polakowi zgotował nieraz paskudny los. Ale gdybyśmy mieli wybierać Najgorszą Polską Twarz Tysiąclecia, to kandydaci są murowani. Kiedyś o nich pisałem: Dzierżyński, Marchlewski, Róża Luksemburg, Wasilewska, Bierut, Minc, Berman, Różański, Gomułka, Radkiewicz, Moczar, Kiszczak, Jaruzelski. Kwintesencja polskiego komunizmu.

A przecież to daleko nie wszystkie najgorsze twarze, są jeszcze takie komunistyczne mordy, że lepiej ich nie wspominać, nazwisk nie przytaczać - niech pamięć o nich zaginie. Niech no Blumsztajn spróbuje znaleźć chociaż jednego polskiego faszystę z podobnie morderczym rekordem, jak któryś z wyżej wymienionych obwiesi. Wtedy pogadamy o polskim faszyzmie. A tymczasem marsz polskiej niepodległości w Warszawie ciągle trwa...

PS. W Gdyni było spokojnie, radośnie i białoczerwono. Wbrew lewackim rachubom  antypolska propaganda poniosła kompletną klęskę. Wiele tysięcy ludzi wyległo na ulicę z prezydentem miasta na czele. A także z posłami, młodzieżą, wojskiem, marynarką, harcerzami i wszelkimi innymi poczciwymi polskimi duszami. Wszyscy przybrani w polskie barwy. Nigdy nie było tylu, co wspaniale rokuje na przyszłość.

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (104)

Inne tematy w dziale Polityka