seaman seaman
3391
BLOG

Ci sami ludzie, te same metody, ten sam resort

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 45

Właściwie nie sposób uwierzyć, że to mówią ci sami ludzie. Całkiem niedawno z wielkim przejęciem (chociaż niewykluczone, że  udawanym) powtarzali za rosyjskimi źródłami, iż 70 procent elity władzy w państwie Putina ma korzenie w sowieckich służbach KGB, GRU oraz w innych skamielinach komunistycznego imperium. Dokładnie ci sami ludzie, te same „wiodące tytuły” z ubolewaniem  mówią dzisiaj o polskich uprzedzeniach wobec Rosji w kontekście tragedii smoleńskiej.

Te same pióra i te same klawiatury dopiero co informowały o przerażającym fakcie, że w Rosji w przeciągu kilkunastu lat zamordowano około 300 dziennikarzy niepokornych wobec władzy Putina – tego samego Putina, o którym również dopiero co informowali, że wysadzał w powietrze bloki z obywatelami rosyjskimi, żeby mieć pretekst do rzezi w Czeczenii. A dzisiaj piszą i mówią z oburzeniem (chociaż niewykluczone, że udawanym) o polskich „utrwalonych stereotypach” postrzegania Rosji – tego samego państwa, którego przywódcą jest ten sam kagiebista. Człowiek z resortu, który robił Katyń, jak go wdzięcznie określa doradca polskiego prezydenta.  Piszą także , że my Polacy zbyt łatwo interpretujemy błędy Rosjan jako intencjonalne działania wymierzone przeciwko Polsce.

A przecież podobnie jak książki, które mają swoje losy, także fakty mają swoje konsekwencje. Dla nikogo nie ulega wątpliwości, że sowieckie służby specjalne to były organizacje zbrodnicze. I bynajmniej nie chodzi tu o pomordowanych polskich oficerów i Katyń. Chodzi o obywateli Związku Sowieckiego, których kilkadziesiąt milionów zostało zamęczonych w łagrach; zagłodzonych na Ukrainie; zamordowanych na Łubiance i w tysiącu innych miejsc. I ci ludzie nam mówią ze szczerym zaangażowaniem (chociaż, niewykluczone, że udawanym), iż my powinniśmy bardziej zaufać właśnie tej Rosji, na której czele stoi Putin, funkcjonariusz tych służb i apologeta sowieckiego imperium. W jego dobre intencje mamy wierzyć.

Według nich powinniśmy także uwierzyć, że ten sam Putin  prowadził obiektywnie i bezstronnie śledztwo smoleńskie,  z dotrzymaniem należytej staranności i reguł sztuki. Mamy więc porzucić stereotyp zbrodniczego kagiebisty na rzecz nowoczesnego kagiebisty. Mamy uwierzyć słowu czekisty, spadkobiercy stalinowskiego systemu, że on jako szef państwa, które siłą rzeczy musi być postrzegane jako podejrzane – jeśli nie o zamach, to co najmniej o błędy i zaniedbania – że on jest nam gotów nieba przychylić. Temu Putinowi, który swoich politycznych przeciwników likwiduje także poza granicami Rosji - jak Litwinienkę i czeczeńskich opozycjonistów.

Tak nam mówią między innymi dziennikarze z „wiodącego tytułu”. Ten sam osobnik, który w horrendalny sposób nakłamał, a właściwie wymyślił awanturę pomiędzy kapitanem Tupolewa a jego zwierzchnikiem tuż przed startem w nieszczęsny lot. Ten sam dziennikarz poucza nas o rzetelności w dziennikarstwie. Ten sam człowiek wytyka innym przekroczenie dopuszczalnych granic. On z całą powagą (chociaż niewykluczone, że  udawaną) dywaguje o dziennikarskich hipotezach i ich dopuszczalności.

W Tej Drugiej Telewizji redaktor w szlachetnym uniesieniu (chociaż niewykluczone, że  udawanym) wzywa, żeby w sprawie Smoleńska zacząć mówić prawdę. Jednocześnie stanowczo zaznacza, że żadnej winy nie ponosi Rosja; nie było żadnego zamachu; Putin nam nie zrobił krzywdy. Jasno zatem wynika z redaktorskiego przesłania, że prawda prawdą, ale racja musi być po stronie Putina. Tego samego Putina, który upadek ludobójczego systemu sowieckiego określił z żalem , jako największą katastrofę dwudziestego wieku i dramat dla Rosjan.

Mamy więc wierzyć, że polski premier słusznie oddał śledztwo smoleńskie w ręce kagiebisty; że miał rację godząc się na faktycznie bezterminowe odcięcie polskich śledczych od kluczowych dowodów, jak wrak samolotu, czy czarne skrzynki. Powinniśmy przyklasnąć szefowi naszego rządu, który wstrzymywał się od wszelkiej ingerencji w poczynania Rosjan, ponieważ to mogłoby być przez nich „źle odebrane”.

Wczoraj mieliśmy powtórny po ekshumacji pogrzeb ofiary smoleńskiej tragedii, śp. Ryszarda Kaczorowskiego, byłego prezydenta na uchodźstwie, którego ciało zostało zamienione w trumnie. Zapowiadane są następne ekshumacje z tego samego powodu. W marcu tego roku Donald Tusk ze zdumieniem dziwował się rodzinom ofiar, że występują o ekshumacje. „Nie rozumiem tej determinacji, bo nie rozumiem” – powtarzał Tusk ze szczerym przejęciem (chociaż niewykluczone, że  udawanym). Ciekawe, czy on teraz, w świetle tych wszystkich faktów zamiany ciał, już zrozumiał, o co chodziło rodzinom?

Osobiście wątpię, bo on silnie podkreśla, że nie powinno się mówić o zamianach, gdyż  ma to rzekomo sugerować złą wolę. Zapewne przestrzega przed posądzeniem Rosji o złą wolę. Tej samej Rosji, której oddał śledztwo. Z tym samym kagiebistą na czele. Ale mimo wszystko warto byłoby Tuska zapytać, czy on już zrozumiał determinację tych rodzin. W końcu kilka dni temu było Wszystkich Świętych, a on chyba również odwiedza na cmentarzach swoich bliskich zmarłych. Chociaż niewykluczone, że nie odwiedza.

 

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (45)

Inne tematy w dziale Polityka