Miałem solenny zamiar zacząć poważnie ten komentarz na temat expose naszego szczerego przywódcy Donalda Tuska, ale nie mogę. Właściwie mogłem do chwili, gdy usłyszałem fragment o ministrze Bonim. Premier zdradził nam nową misję swojego faworyta – otóż minister Michał Boni przygotowuje nowy projekt – uwaga! - „Państwo Optimum”!
Tak, to nie żart, Tusk to mówił ze śmiertelnie poważną miną – Michał Boni, czyli gość, który przez całą poprzednią kadencję corocznie obiecywał 10 procentowe cięcia w administracji publicznej i kończył każdy rok z dokładnie przeciwnym skutkiem, teraz będzie nas pouczał, jak powinno wyglądać optymalne państwo. Moim zdaniem ten fragment był zdecydowanie najweselszy z Tuskowego expose. Ale z drugiej strony, może to i lepiej, żeby Boni w zaciszu gabinetu snuł swoje fantasmagoryczne wizje niż praktykował na żywym organizmie państwa. To na razie tyle, jeśli chodzi o niezamierzone akcenty humorystyczne.
Jeśli chodzi o strategię piarowską tego - za przeproszeniem – expose, to nie chwaląc się, przewidziałem główny kierunek. Wszelka pomyślność nas czeka, owszem, ale od 2014 roku. Na przykład, cytuję dosłownie: „Do 2015 r. problem opieki nad dzieckiem rozwiążemy definitywnie”.Z góry mogę także przewidzieć i stawiam dobre zielone pieniądze przeciwko włoskim orzechom, że w roku 2015 roku problem opieki nad dzieckiem nie zostanie rozwiązany.
Więcej powiem, wtedy nasz szczery przywódca (o ile jeszcze będziemy z nim mieli nieprzyjemność) zagadnięty dlaczego jednakowoż nie spełniła się jego obietnica, obruszy się i powie: państwo nie bierzecie pod uwagę, że działaliśmy w czasie kryzysu. Ale oczywiście to mu nie przeszkadza pleść dzisiaj takich dubów smalonych, bo przecież on mówi do swojego elektoratu, a nie do społeczeństwa.
Pociesznie zrobiło się również, gdy premier z gospodarską troska pochylił się nad kapitałem zamrożonym w spółach skarbu państwa: - „ Chcielibyśmy, aby te aktywa w jakimś sensie, użyję cudzysłowu, pasywne w tej chwili, zaczęły pracować na inwestycje”. Dlaczego to jest pocieszne? Bo niewiarygodne – według Tuska to pozwoli na uwolnienie kapitału 90 miliardów do 2020 roku. Już nie chcę się pastwić nad datami – dla Platformy każdy program, każda reforma i każda inicjatywa ma się dopiero zacząć w jakimś bezpiecznym terminie.
Na tyle bezpiecznym, żeby ludzka pamięć osłabła w takim stopniu, aby można było ewentualne pretensje zbyć byle czym. Ale ciekawa rzecz – minister finansów trzyma zamrożone 6 miliardów z Funduszu Pracy na walkę z bezrobociem i jakoś nie zanosi się, żeby chciał je odmrozić. A to jest drobiazg w porównaniu do bajońskich sum obiecanych przez premiera – bagatela - 700-800 miliardów do 2020 roku. To i ja mogę obiecać: zróbcie mnie premierem, to wam odmrożę 2 biliony do 2030 roku. Ileż to roboty!
Z nowych grepsów mistrza Ostachowicza mamy prócz „Państwa Optimum” także inny „Inwestycje Polskie”. Inwestycje mają polegać na tym, że zastawimy udziały skarbu państwa na poczet kredytów (właśnie te 90 miliardów), którymi to pożyczkami będą finansowane państwowe programy. Powstanie więc państwowy moloch na wzór koreańskich czeboli, które akurat teraz bankrutują. I będzie zajmować się wszystkim – autostradami, energetyką, wydobyciem surowców i Bóg jedyny wie, czym jeszcze. Zresztą niedawno Palikot nawoływał, żeby państwo budowało firmy, więc mamy jeszcze jedno potwierdzenie symbiozy PO z RPP. Nawet Gazeta Wyborcza pisze, że to pomysły godne komunistycznego premiera sprzed kilkudziesięciu lat.
Ale gdyby mnie ktoś spytał o zdanie (a ponieważ nie pyta, więc wyrażę je niepytany), to ten pomysł Donalda Tuska jest godny raczej obecnego prezydenta Komorowskiego, który chce wydać kilkanaście miliardów na budowę tarczy antyrakietowej made in Poland. Kaktusy mi na obu łapach wyrosną, jeżeli będziemy mieli tę tarczę, a dodatkowy kaktus na plecach, jeśli ktoś potrafi potem powiedzieć, gdzie podziały się pieniądze.
Otóż pomysł Tuska pod tytułem „Inwestycje Polskie” jest dokładną kopią projektu „Polska Tarcza Antyrakietowa”. Owszem, kredyty będą wzięte, pieniądze zostaną wydane, ktoś na pewno zarobi, a ktoś inny się narobi. Ale prędzej zobaczymy ucho od śledzia niż rezultaty tych obietnic. Wart Tusk sponsora, Pac pałaca, pałac lokatora, a lokator promotora. I koło wzajemnego wsparcia się zamyka. Kiedyś Polacy się zastawiali, żeby się postawić. Dzisiaj Tusk zastawia skarb państwa, żeby wyżywić sponsorów swojego rządu.
Inne tematy w dziale Polityka