Ani myślę popadać w tryumfalizm z powodu ostatniego sondażu, wznoszącego się PiS i pikującej Platformy. Za dużo widziałem przełomowych sondaży, o których wolałyby zapomnieć zarówno sondażownie, jak i politycy. Wręcz przeciwnie, jestem w ekumenicznym nastroju z powodu nagłego odzyskania przez partię Jarosława Kaczyńskiego zdolności koalicyjnych. Dla niektórych to to grom z jasnego nieba i byłoby bezcenne ujrzeć ich miny.
Ot, choćby Jacka Żakowskiego, który właśnie obchodzi pierwszą rocznicę ogłoszenia przez siebie śmierci PiS - u. Albo takiej Katarzyny Kolendy-Zaleskiej, jeszcze dwa dni temu zapewniającej, że jedynym zwycięzcą marszu sprzed tygodnia był ojciec Tadeusz Rydzyk.
Przyjemnie byłoby ujrzeć wyraz twarzy uczonego socjologa Ireneusza Krzemińskiego, który dopiero co pocieszał lemingi, że mimo narzucenia swojego języka i opisu rzeczywistości, to jednak Prawo i Sprawiedliwość nie jest głównym twórcą narracji. Trzeba zresztą powiedzieć a propos tego zdania, że trudno o bardziej pocieszną tezę, której konsekwencja praktyczna jest jej dokładną negacją, co sprawia, że profesor Krzemiński może pretendować do tytułu Kabaretowego Odkrycia Roku 2012.
Najbardziej się jednak odsłonił bloger Azrael, który upozowany na chłodnego analityka jest dyżurnym głosem opinii społecznej w różnych mediach, przeważnie lewackich. Na wieść o wynikach sondażu zawył na Twitterze, że nie wierzy, iż w Polsce jest tylu idiotów gotowych głosować na Kaczyńskiego. I tak spod maski rzeczoznawcy wychynęła buraczana fizjonomia leminga. Oliwa zawsze na wierzch wypływa, jak mówili starożytni Rzymianie.
Ale dość przyjemności, miałem pisać o przepięknej jesieni premiera Donalda Tuska, która właśnie nadeszła w barwach bursztynowo-złotych. Oto na naszych oczach dokonało się uwierzytelnienie układu gdańskiego, który został oficjalnie uznany przez władze. Wyłomu dokonał Prokurator Generalny Andrzej Seremet przenosząc śledztwo z Gdańska do Łodzi. Jako powód Seremet podał „nieznośną atmosferę” wokół faktu, że postępowanie prowadzili gdańscy prokuratorzy, niejako siłą rzeczy prokuratorzy zamieszani w aferę Amber Gold. Osobiście nie znam żadnego człowieka, który potraktował na serio takie uzasadnienie. W każdym razie nikt się nie przyznał.
W powszechnej opinii Seremet był pod presją faktów – a ostatnio kilku zdjęć z różnych meczów, na których premier Donald Tusk, mistrz standardów etycznych, raduje się i przybija piątki w towarzystwie sędziów i prokuratorów zajmujących się aferą Amber Gold. Okazuje się więc, że owszem, jeśli chodzi o wysokie standardy w polityce, Tusk jest wyznawcą, ale niepraktykującym. Dlatego trzeba było przenieść postępowanie gdziekolwiek, byle daleko od układu gdańskiego.
To nie przesądza wyjaśnienia sprawy w sensie merytorycznym sprawy, bo przecież prokuratorzy łódzcy też ludzie. Jednak sam fakt ma wymowę niezbitą – w opinii ludzkiej w Gdańsku nie da się przeprowadzić rzetelnego śledztwa w sprawie afery Amber Gold z powodu uwikłań samego Donalda Tuska, jego rodziny i jego partii. I to są właśnie listy uwierzytelniające dla szemranego układu gdańskiego. Został uprawomocniony przez naczelnego prokuratora jako stan rzeczywisty w mateczniku Platformy Obywatelskiej.
I właściwie mógłbym na tym zakończyć, gdyby nie seria przypadków odmowy opublikowania różnych dokumentów przez Donalda Tuska. Niedawno odmówił opublikowania notatki ABW w sprawie Amber Gold. Dzisiaj dowiadujemy się, że utajnił dwie notatki z rozmów z Putinem, z sierpnia i października 2010, które wcześniej jego kancelaria uznawała za jawne. Kilka dni temu Tusk broniąc się przed ujawnieniem informacji rodzinie śp. Przemysław Gosiewskiego wynajął prywatna kancelarię prawniczą, która złożyła kasację do NSA na wcześniejszy wyrok nakazujący premierowi udostępnienie informacji na temat przyjęcia przez niego załącznika 13 konwencji chicagowskiej w śledztwie smoleńskim.
Premier Donald Tusk idzie w zaparte, jak nie przymierzając zatwardziały przestępca. O niczym nie wiedział, nie słyszał i broni dostępu do dokumentów, które mogłyby potwierdzić lub obalić jego wersję. To może świadczyć wyłącznie o jednym, że nasz szczery przywódca jest nagi niczym przysłowiowy święty turecki.
Zabawnie jest usłyszeć histeryczne zaklęcia akolitów premiera z Sopotu, żeby „coś zrobił”, żeby udowodnił nieprawdziwość narracji PiS, żeby się obudził i pocieszył, że jest dobrze. Niestety, wydaje się, że masa krytyczna afer Platformy została przekroczona. Niekończący się ciąg skandali, kompromitacji, przekrętów i zwyczajnego złodziejstwa chyba spowodował przelanie czary ludzkiej goryczy.
Jak nie Amber Gold, to ponura groteska z zamianą zwłok. Jedno się nie kończy, zaczyna się drugie, ledwie się skończył protest w obronie wolności słowa, mamy protest pielęgniarek. Dopiero co woda zalała metro na stacji Powiśle, jeszcze nie wiemy dokładnie co i jak, a już zapada się ziemia w pobliżu stacji Świętokrzyska.
A premier szlifuje atrakcyjne bon moty do kolejnego expose o niczym. Ale też nic już nie udowodni. Za dużo kłamstw się zebrało do udowodnienia przez te pięć lat.
Inne tematy w dziale Polityka