seaman seaman
3600
BLOG

Tańcowały aferały

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 98

Miałem pisać o dzisiejszym expose premiera Kaczyńskiego, ale po namyśle doszedłem do wniosku, że ono mówi samo za siebie. Ponieważ to nie było misterne kluczenie wokół tematu, jak to ma w zwyczaju premier Tusk – dużo powiedzieć, żeby nic nie powiedzieć i obiecać tak mętnie, żeby można się było wycofać z każdego słowa. Jarosław Kaczyński poza wszystkim, co można mu zarzucić i poza wszystkimi różnicami, które go dzielą o lata świetlne od machera typu Donek T., różni się od niego jeszcze tym, że o coś merytorycznego mu w polityce chodzi, a mianowicie o Polskę.

Pięknie o tym napisał mój kolega Rosemann i ja byłbym zarozumiały, gdybym chciał na siłę coś poprawiać. Napiszę o jednej sprawie, która mnie rozbawiła w komentarzu przedstawicielki partii obywatelskiej Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, która wyznała z bezwiedną goryczą: - „To odejście od tego wszystkiego, co robiliśmy przez ostatnie 20 lat”. Tak sobie pomyślałem - a czego ona się spodziewała, że Kaczyński pochwali lawinę rządowych afer, z jaką mamy do czynienia?

I w ten sposób gładko i niepostrzeżenie wróciliśmy do naszych baranów, czyli tytułowych aferałów. No więc tańcowały aferały. Donek duży Waldi mały. Jak ten duży zaczął krążyć, to ten mały nie mógł zdążyć... Taka sobie trawestacja dziecinnej rymowanki, ale dość dobrze oddaje paradygmat istnienia obecnej koalicji rządowej – ciągnąć w swoją stronę postaw czerwonego sukna, jakim jest dla nich Polska. Ledwie co zdążyliśmy się udelektować taśmami Serafina, a już sycimy się obrazem gdańskich burłaków ciągnących statek powietrzny Amber Gold – w tym miejscu proszę zerknąć na ilustrację po prawej.

Trzeba przyznać, że tempo aferalnego tańca, jakie narzuciła partia Donalda Tuska, zapiera dech w piersiach nie tylko mniejszemu koalicjantowi, ale także nam, bezsilnym widzom. Publika nie ma chwili wytchnienia, afera goni kompromitację i skandalem pogania; jedno śledztwo zachodzi na drugie, ale poprzednie się wcale nie kończy. Od czasu do czasu premier wyskakuje niczym diabeł z pudełka i oznajmia, że prokuratura potrzebuje jeszcze więcej niezależności.

Zważywszy na pełnię władzy partii Tuska, wychodzi na to, że nie ma nic lepszego dla rządu aferałów niż wymiar sprawiedliwości: formalnie niezależny od państwa, ale nieformalnie zależny od większości rządowej. Nawet zabawne jest, kiedy się obserwuje, jak media rządowe eksponujące rzekomą niezależność prokuratury, milczą jak zaklęte w kwestii jej finansowania, czyli materialnego i faktycznego uzależnienia od koalicji sprawującej władzę.

Sytuacja zmienia się jak w dziecinnej zabawce – kalejdoskopie, tyle że rolę różnokolorowych szkiełek przejęły afery i przekręty rządowe. Na samym początku kadencji minister zdrowia się wygłupił się potężnie z ustawą refundacyjną, a pacjenci, lekarze i farmaceuci przeżyli horror niepewności i groźby premiera. Jeszcze trwał run na apteki, kiedy przyszła sprawa umowy ACTA i okazało się, że premier polskiego rządu Donald Tuska nie ma pojęcia, co podpisuje. A co gorsza jeszcze się upiera, że ma rację i wygraża internautom. Po czym przyłącza się do protestu przeciwko ACTA razem ze swoimi kompletnie już ogłupiałymi ministrami. Po tej kompromitacji każdy normalny człowiek się spodziewał, że będzie chwila wytchnienia od afer, kiedy nastąpiła seria bankructw na budowie A2 a wkrótce potem na innych autostradach.

Jeszcze nie ochłonęliśmy, gdy się okazało, że chłopaki z MSWiA pobiły rekord w wysokości pojedynczej wziątki i wzięły pięć baniek a konto informatyzacji administracji publicznej. Niedługo czekaliśmy, kiedy wystąpił minister Boni ze swoją zafrasowaną miną i oznajmił, iż Unia Europejska postawiła szlaban na kilkumiliardowe dotacje w tym projekcie, bo nie zamierza dotować złodziei pod przykrywką państwa. Myśleliśmy, że pocieszą nas orły sokoły Franka Smudy, ale nastąpił największy kataklizm w dziejach naszej piłki nożnej. Rychło przyszła olimpiada, która dla nas okazała się również najbardziej katastrofalna w historii powojennego sportu w Polsce. Nic to, pomyśleliśmy sobie, nadchodzą wakacje, to się odprężymy odrobinę. No i mamy Amber Gold w pełnym rozkwicie, układ gdański, burłaków lotniskowych, zadziwiającą ślamazarność instytucji państwa w sprawie Marcina P.

A przecież to dalece nie wszystko. W tak zwanym międzyczasie była seria kompromitacji rządowej wersji katastrofy smoleńskiej, kolejne seryjne samobójstwo, wygłupy minister Muchy i thriller stadionowy, dziwne ustawy w kwestii „służebności kolejek linowych” czy „ustawowej przejezdności dróg”. Naprawdę mieliśmy emocjonujący sezon aferalny, chociaż nie tak ciężki, jak tamten w 2010 roku, ale mimo wszystko.

Koniec rymowanki Tuwima dla dzieci jednak jest optymistyczny: Mały Waldi ledwo dychał, duży Donek go popychał. Aż na ziemię popadały tańcujące aferały. Wszystko dobre, co się dobrze kończy.

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (98)

Inne tematy w dziale Polityka