seaman seaman
1800
BLOG

Standardy mądre PO szkodzie

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 24

To już stało się rutynowym postępowaniem, że przy każdej wykrytej aferze rządu Donalda Tuska rozlega się w partii obywatelskiej hałaśliwy klangor, że oto znowu zadziałały wysokie standardy etyczne tego ugrupowania. Powtarzanie tego oczywistego fałszu jest do tego stopnia namolne, że w końcu człowiek zaczyna się zastanawiać: - Do czego, u licha, służą w ogóle standardy etyczne w polityce?! Czy mają wyłącznie uzasadniać usunięcie z szeregów kolejnego złodzieja złapanego na gorącym uczynku? Przecież do tego wystarczy w zupełności prokurator i policja. Czy też kierowanie się tymi standardami w bieżącej działalności powinno zapobiegać patologiom?

Z praktyki i doświadczenia pięciu lat rządów Donalda Tuska niezbicie wynika, że natrętna narracja o wysokich standardach po fakcie służy do zagadania; że nie tylko zasady etyczne, ale także prawo w otoczeniu premiera są łamane notorycznie i programowo. Tu nawet nie ma co wymieniać tych wszystkich misiaków z jego najbliższego kręgu, których przyuważono, gdy dla prywaty wykorzystywali swój urząd.

Dwa lata temu z hukiem zbankrutowała sieć kantorów wyborczych Platformy Obywatelskiej w Wałbrzychu. Ówczesny szef struktur tego regionu Jacek Protasiewicz z miedzianym czołem wydał wtedy oświadczenie, że jego ugrupowanie ma najwyższe standardy spośród partii politycznych i najlepszych ludzi. Ale gdzie były te standardy - albo inaczej – jakimi standardami kierowali się ludzie Platformy w Wałbrzychu, gdy organizowali tę systemową korupcję, kupując masowo głosy w wyborach samorządowych? Nikt wówczas nie zadał takiego pytania ani Protasiewiczowi, ani Tuskowi.

Ten sam Protasiewicz kilka dni temu po wybuchu kolejnej afery – tym razem taśmowej - w rządzie Tuska, zachwalał „twarde, pryncypialne podejście premiera do utrzymywania wysokich standardów w polityce”. Ale dlaczego premier Tusk ma „twarde i pryncypialne podejście” dopiero po szkodzie, kiedy afera ujrzy światło dzienne i stanie się publicznym skandalem? Czy premier Tusk nie mógłby się postarać, żeby jego ludzie na bieżąco działali według tych surowych standardów, a nie tylko byli w ich imię wyrzucani, gdy się już nakradną do syta? Państwo byłoby wtedy naprawdę tańsze.

W ostatnią środę odbyło się posiedzenie zarządu krajowego PO. Inny kolega Protasiewicza, niezastąpiony w swoim wrodzonym komizmie wiceminister Tomasz Tomczykiewicz ujawnił, że dyskutowano tam o sytuacji w partii oraz utrzymywaniu wysokich standardów w polityce. Z kolei poseł Halicki potwierdzając, że chodziło o standardy PO w działalności publicznej, dodał, że każdy szef okręgu Platformy będzie na to wyczulony. Ale nadal nie rozumiem, dlaczego oni nie mogli być wyczuleni przed szkodą? Dlaczego rząd PO-PSL nie może według tych standardów funkcjonować stale, lecz ponoszą konsekwencje jego pojedynczy członkowie, gdy kolejny raz wychodzi na jaw, że mają za nic te standardy?

To jest prawdziwy fenomen rządów Donalda Tuska, to wysoce specyficzne pojmowanie standardów w polityce – działają jedynie wtedy, kiedy już przysłowiowa czapka na złodzieju gore. Mirosław Sekuła (ten z komisji hazardowej, specjalista PO od zamiatania standardów tej partii pod dywan) zwierzył się kiedyś z głupkowatą szczerością na temat polityki Platformy na Śląsku. Takie dziwne przypadki jak niezamierzona szczerość zdarzają się w politycznej przyrodzie, a ja pragnę przytoczyć ów dość zapomniany szczegół, bo on jest doskonale wręcz uniwersalny, jeśli chodzi o ilustrację procederu zwanego Platformą Obywatelską.

We wrześniu ubiegłego roku Sekuła opowiadał, jakie to straty ponosi jego region w rezultacie zawarcia wojewódzkiej koalicji Platformy z Ruchem Autonomii Śląska. Według niego przepadły miliardowe inwestycje, gdyż Ruch pod przewodnictwem Jerzego Gorzelika szkodzi Śląskowi. Wydawać by się mogło, że wobec tak poważnych zarzutów i szkód, jakie wyrządza RAŚ regionowi, a co za tym idzie, także państwu – nie ma nic prostszego niż pogonić takiego partnera.

I teraz następuje kuriozalna puenta: Sekuła z ubolewaniem, ale akceptuje patologiczny układ jako „smutną konieczność”. Z czym zatem tu mamy do czynienia, jeśli nie z typową partią władzy, kurczowym trzymaniem się stołków za wszelką – dosłownie – cenę? No, bo o jakiej konieczności mówił Sekuła? Ano o takiej, że Śląsk musi tracić miliardy złotych, żeby Platforma mogła tam rządzić. To jest także kwintesencja partii Donalda Tuska w wymiarze ogólnopaństwowym. Dla tej wyższej konieczności Gazprom może nam blokować port w Świnoujściu, Tusk musi nam podwyższać wiek emerytalny i zadłużać kraj na trzy pokolenia naprzód, a śledztwo smoleńskie zostało oddane Putinowi.

To tłumaczy również owo dziwaczne traktowanie przez tę partię własnych standardów etycznych. Dlaczego one nie nadają się do stosowania w codziennym życiu partii i rządu PO? Jest tylko jedno wytłumaczenie. Poprzeczka standardów Platformy Obywatelskiej została ustawiona tak wysoko, że owszem, przeskoczyć jej nie da rady. Ale każdy delikwent jest w stanie pod nią po prostu swobodnie przejść i to z wysoko uniesioną głową. Jeśli tylko nie da się przyłapać z łapą w państwowej kieszeni. Każdy widzi, że tak to działa. I to na pewno nie jest przypadek, lecz imperatyw kategoryczny władzy w rozumieniu Donalda Tuska.

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (24)

Inne tematy w dziale Polityka