Zakończyła się polska odsłona mistrzostw Europy w piłce nożnej, czyli - jak stwierdził Zbigniew Boniek – największa impreza w Polsce od czasu zjazdu gnieźnieńskiego, który odbył się w roku tysięcznym. Skoro tak, to wiadomo, że musiało dojść do zachowań nietuzinkowych, bo takie historyczne wydarzenia przyciągają uwagę nie tylko ludzi normalnych, lecz także typy przedziwne pod różnymi względami. I ci ludzie zapisują się złotymi zgłoskami w annałach albo dokonują ekscesów niezwykłych, wcześniej niespotykanych, które przekraczają wszelkie wyobrażenia. Dlatego ja się pokusiłem o wyróżnienie i sklasyfikowanie przynajmniej kilku specyficznych wyczynów, które mnie osobiście zdumiały, a niektóre nawet wprawiły w osłupienie.
W kategorii sport:
-
Polska reprezentacja piłkarska, która ustanowiła rekord nie do pobicia. Występując u siebie, przed własną publicznością i mając do dyspozycji wszelkie możliwe środki materialne oraz personalne, a także czas i warunki do przygotowania – zajęła ostatnie miejsce w najsłabszej grupie. Czyli dysponując wszystkimi atutami, nie osiągnęła nic. Nie wiem, czy od czasu rozbiorów zdarzyła się podobnie spektakularna klęska.
-
Niezłomna postawa trenera Franciszka Smudy, który po tym wszystkim oznajmił, że gdyby istniała możliwość powtórki mistrzostw, to nie zmieniłby niczego. Smuda dodał, że skład był optymalny, niczego nie żałuje ani nie ma pretensji do żadnego z piłkarzy. Jedyne czego trenerowi polskiej reprezentacji zabrakło, jak sam oświadczył, to trochę szczęścia. Wtedy zapewne sukces byłby pełny, a tak pozostał pewien niedosyt.
-
Grupa anonimowych kretynów dziękująca za występ polskiej reprezentacji. Dla pokrzepienia serc naszych orłów dodatkowo jeszcze skandująca, że nic się nie stało. Brakowało mi tylko rytualnego zawołania, że prosimy o więcej.
W kategorii media:
-
Wojewódzki i Figurski. Za pomocą dwóch zdań i za jednym zamachem obrazili w chamski sposób naród ukraiński, zbudzili zadawnione resentymenty i potwierdzili opinię ze znanego filmu BBC o polskiej ksenofobii. I zrobili to wszystko wbrew swoim zamiarom, jak sami twierdzą. Takie historie co prawda się zdarzały już wcześniej, ale nie przypominam sobie podobnego przypadku, żeby deklarowane intencje rozminęły się w tak drastyczny sposób z konsekwencjami. Sam talent do osiągnięcia takiego efektu na pewno by nie wystarczył, potrzebny do tego jeszcze inny dar boży, czyli głupota. Trzeba przyznać, że w tej kwestii opatrzność była dla nich niezwykle hojna.
-
Tomasz Zimoch, sprawozdawca sportowy z wieloletnim stażem. Po meczu Polski z Rosją miał chwile jasnowidzenia, że mecz z Czechami będzie dla polskiej drużyny kopem, którego ona potrzebuje i jak dostanie tego kopa, to wyjdzie z grupy. Pierwsza część przepowiedni się sprawdziła, bo kopa od Czechów dostaliśmy. Ale widocznie był za słaby, żeby wyjść z grupy, więc nie wyszliśmy. Była jeszcze trzecia część przepowiedni Zimocha, któremu „zakiełkowała w głowie myśl”, że wygramy z Niemcami w ćwierćfinale. Niestety, biednemu zawsze wiatr w oczy – turniej został tak głupio ustawiony, że ćwierćfinały są po rozgrywkach grupowych. Dlatego myśl Zimocha z powodu tych trudności obiektywnych już nie zaowocowała.
-
Gazeta Wyborcza, która zbiór opinii cudzoziemców o Warszawie w czasie EURO 2012 podsumowała jednym bardzo skondensowanym zdaniem: Jesteście jak RPA. Tak się składa, że ja wielokrotnie byłem w RPA. Jeśli to prawda, że w dzisiejszej Warszawie jest podobnie, to ja długo do naszej stolicy nie przyjadę.
W kategorii polityka
-
Kompletnie chybione przeczucia minister Joanny Muchy. Przede wszystkim nie sprawdziły się jej prognozy co do wybuchu wojny pisowsko-ruskiej, nie było więc potrzeby wprowadzania stanu wojennego w okolicach hotelu Bristol. Ani internowania kierownictwa PiS. Również przesadzone okazały się groźby o ponad milionowej liczbie liczbie kibiców, którzy mieli nawiedzić Polskę i spustoszyć naszą mlekiem i miodem płynącą ziemię. Mucha pomyliła się zaledwie o pół miliona. Bagatela. Gdyby tak się mylił minister finansów w kalkulowaniu deficytu budżetowego, to wdzięczny naród stawiałby mu pomniki w każdym powiecie. Ale Mucha jak zwykle nie ma szczęścia do pomyłek.
-
Polski rząd, który w pełni wykorzystał okazję, żeby zabłysnąć na forum europejskim. Gwoździem prezentacji był fenomen nowoczesnych autostrad ustawowo przejezdnych z prędkością 70km/h przez samochody osobowe. Poza tym nie zawalił się żaden stadion, nie zderzyły się pociągi i tylko jeden generał zginął od seryjnego samobójcy. Warto było czekać tysiąc lat od zjazdu gnieźnieńskiego.
-
Ostatni polski akcent w EURO 2012, ale jakże przemiły i symptomatyczny dla naszego demokratycznego do szpiku kości państwa prawa. Finał w Kijowie zaszczyci swoją obecnością prezydent Komorowski w towarzystwie prezydentów Białorusi oraz Ukrainy. Tylko ta trójka będzie reprezentowała przywódców europejskich. Z tego punktu widzenia widać, jaką stratą jest brak Rosji w finale, a co za tym idzie brak prezydenta tego państwa. Gdyby był, to głowa naszego państwa do Korony Himalajskiej dorzuciłaby kolejny zaszczyt. Putin, Janukowycz, Łukaszenko i Komorowski razem wzięci to przecież Wielki Szlem Postkolonialny. Ale skoro zabraknie Putina, to będzie jedynie marne trzy bez atu.
Inne tematy w dziale Polityka