seaman seaman
5887
BLOG

O trzech takich, co ukradli pokładane w nich nadzieje

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 114

Dawno nie mieliśmy do czynienia z tak jednoznacznie potępiającym tonem salonu Trzeciej RP wobec swoich sztandarowych pupilków. Co prawda pupilkom stuka piąty krzyżyk, ale to nie zmienia postaci rzeczy. Od ściany do ściany rozlega się chór oburzonych na Wojewódzkiego i Figurskiego, rozpisany rzecz jasna na głosy, ale tonacja jest identyczna. Od Gazety Wyborczej aż do postępowej do szpiku kości minister Muchy płyną wyrazy potępienia.

Także flagowa filozof środowisk okołogazetowowyborczych, Magdalena Środa nie ujęła się za pupilkami, a nawet  łagodnie strofowała z pozycji społecznej wrażliwości. Co więcej, liberalny do ostatniej kropli krwi redaktor Lis uznał ostatnie błazeństwo sztandarowych trefnisiów salonu za „niefajne”, cokolwiek by to miało znaczyć.

Niezwykła jest ta zgodność opinii niczym w północnokoreańskim parlamencie, do tego stopnia, że coś musi się za tym kryć. Moim zdaniem to jest dowód ogromnego rozczarowania salonu, gdyż Wojewódzki z Figurskim zawiedli pokładane w nich zaufanie. Nie chodzi przy tym o to, że jakieś tam rasistowskie brednie wypowiadali, nic to. Nie takie rzeczy chętnie aprobowano, gdy szło o zdołowanie polskości, katolicyzmu czy patriotyzmu. Wystarczy przypomnieć hucpę na Krakowskim Przedmieściu zorganizowaną przeciwko obecności krzyża – w relacji do kwestii, jakie tam padały, tandem W-F brzmi jak szkółka niedzielna.

Chodzi o to, że nie po to ich salon hodował, hołubił i promował, żeby co i raz być zmuszonym ich bronić, tłumaczyć i usprawiedliwiać. A po kilku razach kolejnych, to już jest robota syzyfowa, żeby nie powiedzieć robota głupiego. Nikomu niepotrzebny jest niekończący się skandal, bo to po prostu psuje cały zamysł i plan. Zadanie było jasne – spokojnie co rano sączyć obsceniczny nihilizm w dusze Polaków pod pozorem błazeństwa z głębokim podtekstem społecznym. Bez żadnych gwałtownych ruchów, żeby się ludziska nie połapały w czym rzecz.

Tymczasem okazało się, że pomimo pięćdziesiątki na karkach, oba błazny po prostu nie dorosły do stawianych im celów. Nie znali miary, a to gorzej niż zbrodnia, jak mówił klasyk. Przeholowali kilka razy w krótkim czasie i wszyscy zobaczyli ich w całej okazałości zwyczajnego prostactwa. Dać się tak złapać i zniszczyć długo budowany wizerunek inteligentnych i wrażliwych prześmiewców, to jest niewybaczalne i to nie tylko ze względu na włożone koszty i środki. To także strata czasu, bo wyhodowanie i wylansowanie kogoś na wzór tej parki potrwa długo. A mieli złoty róg od salonu.

Tak to miało wyglądać, zresztą podobnie jak w przypadku Janusza Palikota, lidera ruchu swojego poparcia. On także zawiódł zaufanie mocodawców, ale z innej przyczyny. On pełnił tę samą rolę i to tak udatnie, że jego sponsor zapragnął z jego pomocą zwojować scenę polityczną. Niestety, okazało się, że ten wyczynowy klaun przyciągnąć może co najwyżej klaunów, ale już znacznie gorszego sortu niż on sam. Sejmowa trzódka biłgorajskiego nihilisty okazuje się być tak beznadziejna, że trzeba ją chować przed publiką.

Dzisiaj ta przedziwna zbieranina już nikogo nie śmieszy, ale wręcz przeraża – na myśl, że któryś z tych błaznów mógłby wejść do rządu, elektorat zbiegł od Palikota. Ta ucieczka jest zresztą dziwna dość, bo w rządzie Tuska błaznów nigdy brakowało, ale poparcie się utrzymuje. Niezbadane są meandry umysłowe statystycznego wyborcy. Jednak Palikot bez elektoratu jest salonowi potrzebny, jak nie przymierzając psu piąta noga. Dlatego spanikowany szef ruchu swojego poparcia miota się pomiędzy pozwaniem państwa  za krzyż w Sejmie, apelem do tegoż państwa o budowanie państwowych fabryk, a listem przebłagalnym do Putina w sprawie odwiecznej przyjaźni z jego państwem.

W każdym razie dobrana trójka hultajska nie spełniła oczekiwań mimo wszelkich danych ku temu. Bo nie chodzi tylko o codzienną kłapaninę w mediach, to może robić wielu. Jednak tylko niewielu może być tak dobrymi wykonawcami, żeby nie absorbować swoich protektorów, nie mieszać ich w codzienną bijatykę, nie narażać na ośmieszenie. Nikt nie lubi tłumaczyć się z cudzych wygłupów, bo można samemu zabrnąć w śmieszność.

Autorytety moralne muszą bowiem bardzo uważać, żeby nie nadszarpnąć reputacji, co przy częstych występach publicznych mogłoby się łacno przytrafić. Dlatego potrzebują medialnych pełnomocników do codziennej orki, ale takich, którym nie trzeba co chwila patrzeć na ręce, czy czegoś głupiego nie zmajstrują. A tak właśnie stało się w tym przypadku – Wojewódzki z Figurskim stracili zaufanie salonu i to chyba już bezpowrotnie. Żaden autorytet moralny ani prorok większy nie może im ze spokojem powierzyć swoich myśli, nie będzie mógł spać spokojnie. A o to przecież chodzi.

Takim niedoścignionym wzorem był Kwiatkowski w telewizji publicznej za czasów Kwaśniewskiego i SLD. Robił swoje, chwytał w lot intencje, nie latał do Pałacu z byle drobiazgiem, nie zdarzały mu się wpadki i nie trzeba go było co chwila stawiać do raportu. Nikt  natomiast nie będzie się użerał o kilku błaznów notorycznie przekraczających miarę w błazeństwie. Takich jest na pęczki.

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (114)

Inne tematy w dziale Polityka