seaman seaman
1951
BLOG

Demony oraz inne skutki uboczne EURO 2012

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 32

Czy kilkadziesiąt tysięcy kibiców śpiewających hymn narodowy może obudzić drzemiące demony polskiego patriotyzmu? Oj, może! Dlatego tuż przed rozpoczęciem wczorajszego meczu z niepokojem, ale i ze współczuciem pomyślałem o postępowym redaktorze Miecugowie z TVN-u. Musiało go nieźle telepać i włosy mu jeżyć na głowie, gdy tysiące nacjonalistycznych do szpiku kości gardzieli ryczało, że jeszcze Polska nie zginęła, dopóki oni żyją. Morze biało-czerwonych flag, koszulek, czapeczek, szalików i Bóg jedyny wie, jakich jeszcze narodowych gadżetów. No, po prostu jakieś ksenofobiczne szaleństwo, sabat czarownic, orgia nacjonalizmu. Nawet głowa naszego państwa siedziała okutana w biało-czerwony szalik, a co gorsza, dość udatnie zademonstrowała radość po bramce dla Polaków.

W ogóle ludzie postępowi i tolerancyjni, a także stojący nieubłaganie na gruncie praw mniejszości przeżywają teraz ciężkie chwile. Wczoraj grasowałem po Gdyni zarówno przed meczem, jak i po jego zakończeniu – wyłącznie polskie barwy narodowe. Ani jednej flagi greckiej, co raczej nie dziwi, ale niestety – o zgrozo! - ani jednej flagi unijnej. Zero internacjonalizmu. Zero poczucia dumy z przynależności do wielkiej europejskiej rodziny. Ani śladu świadomości, że państwo narodowe odchodzi do lamusa historii. I jak tu minister Sikorski ma z takim społeczeństwem budować federację europejską?

Wczoraj widziałem nawet kilka matek z wózkami udekorowanymi małymi chorągiewkami i zaraz sobie pomyślałem, że na taki widok to nawet Kazimiera Szczuka by się załamała. Ona bowiem stoi na gruncie nieubłaganej tezy, że EURO 2012 to jest samczy, infantylny i idiotyczny kult igrzysk, który służy jedynie facetom. Tymczasem proszę, jest jeszcze gorzej, niż się Szczuce wydaje – już matki niemowlakom w kolebkach szczepią wirusa nacjonalizmu. Zresztą, co tam Szczuka, nawet Miecugow tego nie przewidział, kiedy ostrzegał przed demonami polskiego patriotyzmu, mówiąc, że zacznie się walka na patriotyzmy - kto jest lepszym Polakiem. Wczoraj sytuacja była jeszcze bardziej krytyczna, bo biało-czerwone demony zdominowały wszystkie inne zagraniczne demony, łącznie z demonem unijnego patriotyzmu. To już jest prawdziwy horror z tymi polskimi demonami.

Na domiar złego w piętnowaniu naszej zaściankowości nie pomagają polskim postępowcom delegaci z zewnątrz. Doskonale zapowiadający się, wręcz perfekcyjnie zorganizowany i opisany przez media przykład naszego rasizmu w Krakowie został bezmyślnie zdezawuowany. I to przez kogo? - przez samego szefa UEFA Michela Platiniego! On to zaprzeczył w żywe oczy polskiej postępowej prasie, która już była w ogródku, już witała się z rasistowskimi kibolami. Tymczasem niekumaty Francuz, którego nikt o zdanie nie prosił, stwierdził, że polscy kibice nie dopuścili się rasistowskich zachowań. A potem jeszcze wtrącił się holenderski trener i zamiast zapłonąć żywym ogniem walki z rasizmem, wręcz entuzjastycznie pochwalił atmosferę stworzoną przez polskich kibiców przyglądających się treningowi jego podopiecznych.

Jak tu żyć, czym tu straszyć?! - wzdychają więc obrońcy praw człowieka w naszym kraju. Ciężkie jest życie postępowca w czasie igrzysk, kiedy gawiedź za nic ma nawet najpiękniejsze idee. Owszem, odpór Platiniemu dała minister Mucha, która powoli staje się chorążym (chorążyną?) sił postępu, tolerancji oraz walki o światowy pokój w Polsce. Nie wiadomo jedynie, czy została postawiona na tym wysuniętym posterunku tylko na czas igrzysk, czy też ma umowę na czas nieokreślony. W przypadku krakowskim Mucha twardo i nieubłaganie stanęła na gruncie polskiego rasizmu. Chociaż nie było jej na stadionie, to orzekła stanowczo, że rasizm miał tam miejsce jak najbardziej, a tylko został zakrzyczany przez 24 tysięczną rzeszę postępowych kibiców. No, ale Mucha jako autorytet w sprawach stadionowych jest dość mocno skompromitowana, więc jej pomoc nie na wiele się zdała.

Zatem widzimy, że siły postępu społecznego przeżywają chaos poznawczy podczas igrzysk, gdyż lud kibicowski, owszem, kultywuje na razie pokojowe zamiary, ale jednocześnie skanduje ksenofobiczne hasła w rodzaju „Polska biało-czerwoni!”. Co prawda jest nadzieja w ustawce z rosyjskim przemarszem w dniu meczu Rosji i Polski, że ruscy przejdą od haseł do czynów i wzajemnie, ale pewności nie ma żadnej.

Tu bardzo dobrze rokuje wczorajszy występ ruskich na wrocławskim stadionie, gdzie fachowo, jakby wręcz od niechcenia, stłukli stadionowych  stewardów i ochroniarzy. Jeśli chodzi o naszą stronę, to po meczu z Grecją widać, że nikt nie potrafi tak rozwścieczyć naszych kibiców, jak Franciszek Smuda. Jest więc szansa, że w końcu i siły postępu społecznego będą mogły piętnować polski rasizm. Jednak na razie górą nasze biało-czerwone demony. Czyli horror na gruncie nieubłaganego polskiego patriotyzmu.

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (32)

Inne tematy w dziale Polityka