seaman seaman
3116
BLOG

Dyskretny urok obcego mocarstwa

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 78

Jeszcze nie przebrzmiało pierwsze echo wypowiedzi amerykańskiego prezydenta , a już padło hasło "Wszystkie ręce na pokład", żeby ratować jego reputację. Jest to zadanie nie lada, gdyż Barack Obama osobiście powiedział to, co powiedział, więc trudno zrzucić winę na kogoś innego. Faktem jest co prawda, że przeczytał to zdanie z promptera i ktoś mu je napisał, ale cóż z tego? W końcu czytanie głupot z ekranu też kompromituje, a zwłaszcza człowieka reprezentującego najpotężniejsze państwo na świecie. Dlaczego prezydent ma być mniej odpowiedzialny za swoją niewiedzę niż jakiś sponsorowany dziennikarzyna? Gdyby był przygotowany merytorycznie i posiadał historyczną edukację na poziomie przywódcy wielkiego państwa, prawdopodobnie nie palnąłby tej bzdury.

Tymczasem okazuje się, że jest typowym wytworem ery postpolitycznej – zręcznym graczem, gładkomówiącym macherem politycznym, ale bez pojęcia o świecie, którym przyszło mu rządzić. Bez sztabu podpowiadaczy, poprawiaczy, ustawiaczy i wyszukiwaczy jest bezbronny niczym dziecko we mgle. To niebezpieczeństwo uświadomienia sobie przez ludzi, iż władzę może sprawować ignorant upozowany na męża stanu,  zostało natychmiast dostrzeżone w Polsce. Z miejsca zawiązał się silny front obrony dobrego imienia intelektu Baracka Obamy. Bez żadnego formalnego związku, bez organizacyjnego umocowania, czy apelu, nagle odezwały się liczne głosy tłumaczące jego ignorancję.

Zwłaszcza symptomatyczne są tu głosy polityków – to zresztą także znak, że instynkt samozachowawczy ich nie opuścił. Jako jeden z pierwszych chwalebnie dostrzegł niebezpieczeństwo minister Sikorski, który zapewnił, że nie podejrzewa prezydenta Obamy o złą wolę, a odpowiedzialnością obarcza jedynie jego służby prasowe. Jest to o tyle komiczne, że to nie służby prasowe czytały głupstwa z promptera, lecz sam prezydent. W końcu to podobno świetny mówca obdarzony refleksem i darem riposty. Absolwent renomowanej uczelni, ponoć jednej z najlepszych w świecie. Dlaczego te dary boże miałyby zostać mu odjęte podczas czytania tekstu? Ba! Tego Sikorski już nie powie – gdyby Obama miał adekwatną wiedzę o świecie w stosunku do swojej pozycji, z pewnością by nie popełnił tej gafy.

Groteskowe wręcz było także wstawiennictwo naszej głowy państwa. Bronisław Komorowski liczy na „wspólne poprawienie błędu” i wysłał list do Obamy. Nieraz się zastanawiałem, jak to się dzieje, że ludzie, którzy nie mogą sobie poradzić z własnymi niedostatkami, są zawsze gotowi do poprawiania cudzych błędów? Komorowski usprawiedliwiał także „naszego amerykańskiego przyjaciela”, że jego słowa o polskim obozie śmierci nie odzwierciedlają „ani jego poglądów, ani zamysłów”. Bezwiednie zatem, ale dotknął przynajmniej sedna problemu – słowa Obamy nie odzwierciedlają bowiem niczego poza jego ignorancją. No, bo co mogą odzwierciedlać słowa poza poglądami i zamysłami?

Szef klubu Platformy Rafał Grupiński z kolei już otwartym tekstem obciąża otoczenie prezydenta Obamy, które według niego skompromitowało się doszczętnie. Czyli według tej logiki Obama jest kompletnym analfabetą historycznym i żadnego własnego pomyślunku nie można od niego oczekiwać. Dlatego Grupiński oczekuje przeprosin od Białego Domu. Widocznie Obama mieszka tam na waleta i nie jest odpowiedzialny za innych lokatorów.

Bardzo dotknięty ewentualnym uszczerbkiem na wizerunku intelektu Obamy poczuł się jego polski kolega po lewackiej ideologii, czyli Sławomir Sierakowski. Do tego stopnia, że na wywiad w TVN24 przywlókł ze sobą książkę Nałkowskiej. Tamże bowiem polska pisarka użyła frazy „polskie obozy śmierci” i to ma być według Sierakowskiego argument, że szum wokół Obamy to zwyczajna histeria.

Ciekawe czy tuż po wojnie, kiedy Nałkowska pisała „Medaliony”, ktoś miał wątpliwości co do oczywistej winy Niemców za wybuch wojny? I czy Nałkowskiej postało wtedy w głowie, że za kilkadziesiąt lat Niemcy zaczną zrzekać się odpowiedzialności za konsekwencje II wojny światowej na rzecz narodów, na które napadli? Na przykład wysiedlenie Niemców z Polski było kiedyś rezultatem uzgodnień teherańskich, jałtańskich i poczdamskich, a dzisiaj zamieniło się w brutalne wypędzenie Niemców z ich macierzy przez Polaków. Ale co można oczekiwać od człowieka, który udziela azylu niemieckim bandytom sprowadzonym do atakowania polskiej manifestacji niepodległościowej?

Natomiast przyboczny premiera rzecznik Graś wyrasta na prawdziwego poliglotę, wydał z siebie napis na Twitterze po angielsku. Jak mu tak dalej pójdzie z językami, to tylko patrzeć, jak rząd Tuska zacznie zwalniać tłumaczy. A konkretnie to Graś po angielsku oznajmił, że czekamy na reakcję administracji amerykańskiej. Czyli od szefa szefów tej całej administracji amerykańskiej Graś niczego nie oczekuje. Widocznie wie więcej na temat jego umiejętności, niż my wszyscy się domyślamy.

Zaskoczył mnie z kolei premier Tusk, który potraktował Obamę tak, jak mu się należało.  Kiedy ktoś mówi polskie obozy śmierci, to tak jakby nie było nazistów, jakby nie było niemieckiej odpowiedzialności, jakby nie było Hitlera  –  słusznie wygarnął Tusk amerykańskiemu prezydentowi. Pomyślałem więc sobie o premierze  – zgroza! - ten człowiek stracił instynkt samozachowawczy w odróżnieniu od swoich przytomnych kolegów z rządu. 

Jednak  w chwilę później  przypomniałem sobie, że Stany Zjednoczone są obcym mocarstwem, co zresztą już dawno ogłosił wierny Graś premiera. Tusk zatem kalkulował inaczej - z obcymi można sobie pofolgować bez konsekwencji. I jeszcze przy odrobinie szczęścia odrobić kilka punktów sondażowych. Na tym polega czar odległych mocarstw, które są w dodatku uznane za obce. Bo całkiem inna sprawa z mocarstwem, z którym się proklamowało pojednanie. Z takim swojskim mocarstwem trzeba uważać.  Dlatego Putin  bez ogródek może mówić Tuskowi  wszystko. Albo nic. I Tusk nic.

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (78)

Inne tematy w dziale Polityka