seaman seaman
2989
BLOG

Przeprosiłem za Ciebie, Tusku

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 46

Kiedy wychodziłem z domu na gdyński protest w obronie wolnych mediów - ze szczególnym uwzględnieniem Telewizji Trwam - nic nie zapowiadało, że kogokolwiek będę przepraszał. Raczej wręcz przeciwnie - przecież po to postanowiłem wziąć udział w marszu, żeby domagać się satysfakcji od rządu. A już na pewno mi w głowie nie postało, żeby przepraszać za naszego szczerego przywódcę Donalda Tuska. Ale nie na darmo ludzie mówią, że człowiek strzela a Pan Bóg kule nosi. Protest bowiem zaczynał się mszą świętą w Kościele pw. MB Nieustającej Pomocy i Św. Piotra Rybaka, prowadzonym zresztą przez redemptorystów.

No i stało się, bo jak wiadomo każdemu Polakowi-katolikowi, na początku mszy przepraszamy za grzechy. Z tym że z reguły za swoje, ale tym razem ksiądz  zaskoczył wiernych i przepraszaliśmy również „za przywódców państwa prowadzących nasz kraj do upadku”. No to ja, ponieważ mam umysł ścisły, zaraz sobie kilku takich delikwentów uszeregowałem według ważności, żebym wiedział, za kogo przepraszam. Taki już jestem, że lubię mieć porządek w papierach i w głowie takoż. Wyszło mi, że kajam się za Tuska, Komorowskiego, Kopacz i Borusewicza.

Nie mogłem już więcej postaci przywołać, bo wiadomo, msza święta – trzeba się skupić, pogrążyć w modlitwie i przeżywać. Piszę to całkiem poważnie, zaznaczam, bo tak traktuję swoją religijną powinność. Inna sprawa, że nie zawsze mi się to udaje – grzeszny jestem po prostu. A podaję tę informację dla ateistów, którzy być może wpadają na mój blog, żeby nie skarżyli się, że moje przesłanie jest dla nich zbyt hermetyczne.

Zatem tylko jeszcze naprędce dokonałem bardzo pobieżnej inwentaryzacji przewinień delikwentów, żeby Pan Bóg wiedział, co konkretnie może im wybaczyć, gdyby ewentualnie do tego aktu doszło. Nie da się ukryć, że wybrałem tragedię smoleńską i afery korupcyjne rządu i partii Donalda Tuska. Lista wydaje się krótka, ale na więcej nie miałem już czasu, gdyż jak wspomniałem, jako wierny syn Kościoła nie mogę podczas nabożeństwa liczyć komuś grzechy. Zresztą mam dość swoich grzechów do przepraszania, z tym że swoje znam na wyrywki i pamiętam aż za dobrze.

No więc przeprosiłem Boga za wszystkich wyżej wymienionych, ze szczególnym uwzględnieniem premiera Donalda Tuska, gdyż mam wrażenie, że właśnie on ma najwięcej za kołnierzem. Ale to jest oczywiście wrażenie i jeśli ktoś sądzi, że go krzywdzę, to zrozumiem. Być może - chociaż to nieprawdopodobne - Tusk jest małym pikusiem w stosunku do Komorowskiego, ale sądzę – znów tylko wrażenie! - że dla Komorowskiego opatrzność będzie miała okoliczności łagodzące. Dużo okoliczności łagodzących. Prezydent więc tak bardzo nie potrzebuje, żeby pisowski moher przepraszał Pana Boga w jego imieniu. To samo myślę o Kopacz i Borusewiczu, że daleko im w grzesznym procederze do szczerego przywódcy.

Zatem to oczywiste, że ja skupiłem się na prowodyrze Tusku i w jego imieniu prosiłem niebiosa o wybaczenie. Potem zaczął się marsz i już nie myślałem o przeprosinach, tylko na przemian śpiewałem religijne pieśni i wznosiłem antyrządowe okrzyki, jak to zwykle na marszach bywa. Zapomniałem całkiem o moim poboznym wstawiennictwie za Tuska et consortes. Sama demonstracja przebiegła spokojnie, a nawet godnie – wiem, że to ostatnie słowo jest nieco wyświechtane, ale nie potrafię znaleźć innego. Chodzi mi o to, że nie było prowokacji, czego można było się spodziewać po zwolennikach pewnej antychrześcijańskiej partii powszechnie określanej jako naćpana hołota.

Jednak nie, było bardzo spokojnie z wyjątkiem trzech niezrównoważonych młodzieńców. Jeden jeździł na rowerze wzdłuż pochodu i sporadycznie gwizdał; drugi z trzecim biegli za nim i równie sporadycznie pokazywali gest z kciukiem skierowanym w dół. Bóg jeden wie, co to miało oznaczać. Być może młodzieńcy byli faktycznie naćpani albo potrzebowali pomocy lekarskiej. W każdym razie w żaden sposób nie przeszkodzili kilkutysięcznej manifestacji.

Przeszliśmy Gdynię tą samą drogą, a raczej odcinkiem drogi, po którym szedł pochód z ciałem Janka Wiśniewskiego w grudniu 1970 roku. Pod pomnikiem upamiętniającym ofiary – krzyż pod urzędem miasta – odbyło się odczytanie apelu do KRRiT. Można to oczywiście nazwać rzucaniem grochu o ścianę, ale mimo to trzeba się starać, żeby rząd wiedział, że na tym padole dyskryminacja katolików nie będzie mu odpuszczona.

Dopiero już w domu przyszło mi na myśl, że to moje przepraszanie za Tuska, to była iście herkulesowa ekspiacja. Bo to niby jest zaledwie kilka słów – tragedia smoleńska i afery korupcyjne. Jednak gdy się zastanowić, to te dwie dwuwyrazowe frazy zawierają tyle zła wyrządzonego Polsce, że daj Boże zdrowie! Wystarczy wymienić konszachty z Putinem przeciwko śp. prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu; oddanie śledztwa w ręce KGB; kłamstwa, krętactwa i wszystkie zaniechania komisji śledczych – to przecież obciąża Tuska. A korupcja w państwie – on przecież tych wszystkich ludzi powoływał, mianował, rekomendował i zatwierdzał. Zarówno ponurego Schetynę, którego cień zawisnął nad wszystkimi aferami dolnośląskimi, jak i niezrównoważonego Niesiołowskiego z sardonicznym uśmiechem atakującego kobiety. Także gładkiego ministra Nowaka, który polecał bankruta do koncesji na budowę autostrady oraz gburowatego Grasia, co w ojczystym języku ruskich hien cmentarnych przepraszał za pomylenie ich formacji.A to przecież kropla w morzu. To wszystko na Tuska głowę spada.

I kiedy sobie uświadomiłem, za jakie winy ja przepraszałem Boga w imieniu Tuska, to mi wszystkie włosy dęba stanęły. Niby mnie do tego upoważnił ksiądz, ale mimo wszystko – czy ja jestem w stanie dźwignąć taką odpowiedzialność? Ja bowiem, owszem, do tej pory nie narzekałem na brak motywu do przeprosin Boga, ale za swoje przecherstwa, które mam jakoś oswojone do tego stopnia, że wydają mi się wręcz poczciwe. Tymczasem tu mam do czynienia z dziedziną zupełnie mi obcą, z grzechem, którego smaku nigdy nie zaznałem. Już nie wspomnę o pokucie i zadośćuczynieniu za takie przeniewierstwa.

Jakże mi przepraszać za takie coś? No, ale cóż, stało się, przeprosiłem Pana Boga za Tuska. Jednak pokutować zań nie mam zamiaru. Wybaczać także nie zamierzam, bo od wybaczania jest Pan Bóg. Bój się Boga, Tusku.

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (46)

Inne tematy w dziale Polityka