Nie słabnie innowacyjność koalicji rządowej PO-PSL w dziedzinie ustawodawczej. Ledwo co zdążyliśmy się oswoić – przynajmniej w teorii - z najnowszym wynalazkiem ustawowej przejezdności dróg, a stanęły przed nami nowe wyzwania poznawcze. Rząd dostrzegł służebność wyciągów narciarskich i postanowił zrównać je ustawowo z autostradami, sieciami wodno-kanalizacyjnymi i liniami energetycznymi, jako transport linowy. Na swój czas czekają ścieżki rowerowe, rowy melioracyjne i gołębie pocztowe.
Dopiero zaczynają bankrutować pierwsze placówki w rezultacie wynalazku komercjalizacji służby zdrowia, a już skazana została pionierka tej innowacji z Platformy Obywatelskiej. Nie przebrzmiały także echa afery wyciągowej w Zieleńcu, w którą zamieszani byli prominentni uczestnicy afery hazardowej z partii obywatelskiej, a już ktoś znowu ponownie kombinuje przy ustawie. A tak się dziwnie składa, że wyciąg Zieleńcu zbudowała firma takiego jednego Ryśka, od którego faktycznie zaczęła się także afera hazardowa. Świat jest doprawdy mały, fraza o globalnej wiosce nie jest ani trochę przesadzona.
Jeszcze się więc echo tych afer po górach niesie, a ktoś już zabiega o prawo do wywłaszczania prywatnych właścicieli gruntów pod wyciągi narciarskie. Z tym że zrobił to anonimowo i nie można dojść, komu należą się prawa patentowe do tego wynalazku. Jakiś Rychu, Zbychu, Miro, czy inny Grzesiek. Posłowie z Platformy Obywatelskiej forsują zrównanie potrzeb narciarzy z użytkownikami dróg oraz odbiorcami energii elektrycznej. To się nazywa służebność przesyłu narciarzy z dołu do góry. W tym sensie innowacyjność ugrupowania Donalda Tuska jest bezgraniczna, chociaż można dopatrzyć się pewnej regularności.
Skądinąd pamiętamy bowiem innego Ryśka, którego oskarżono o działanie na szkodę własnej spółki. I wtedy również rząd Tuska wykazał się chwalebną służebnością – zmienił kodeks handlowy. Artykuł groźny dla biznesmena został z kodeksu usunięty. Co ciekawe, o usunięcie tego przepisu wnioskował w Sejmie poseł Jerzy Kozdroń z partii obywatelskiej. Tak się życie plecie temu posłowi, że jest on również teraz szefem nadzwyczajnej podkomisji, która przygotowuje projekt o służebności wyciągów narciarskich. Czyli jakby znowu pod Ryśka szykuje ustawę. Dziwne fatum go ściga, że na jego drodze legislacyjnej zawsze staje jakiś Rychu. Można by powiedzieć – służebność według Rycha.
A to dopiero wierzchołek góry lodowej z tą służebnością naszego rządu. A co z parkami rozrywki, aquaparkami, galeriami handlowymi, orlikami, które zapewniają igrzyska obywatelom, co im się słusznie należą? A co z agencjami towarzyskimi, które dzisiaj gnieżdżą się w okropnych warunkach, nierzadko w kamienicach i blokach? Czy te obiekty służebne wobec szerokich grup ludności nie są godne wyrugowania upartego prywaciarza? Można by się spierać, czy więcej obywateli korzysta z wyciągów narciarskich, czy z agencji towarzyskich. I tu nie ma żadnej sprzeczności ze służebnością przesyłu – w końcu chodzi o transfer żywej gotówki z ręki do ręki, czyli Produkt Krajowy Brutto. Niech mi ktoś spróbuje powiedzieć, że to mniej ważne od transportu linowego!
Mamy przejezdność według Sławka, służebność na modłę Rycha, a komercjalizację szpitali na miarę Beaty. Dostęp do informacji publicznej mamy z łaski Bronka, natomiast publiczną administrację informatyzują lodziarze od Grześka. Każdemu według jego potrzeb. A wszystko razem według podwyższonych standardów Platformy Obywatelskiej.
Tuż po objęciu władzy przez ekipę Donalda Tuska, w lutym 2008 Jarosław Gowin, świecki kaznodzieja tej partii, wygłosił znamienne oświadczenie: - Prawo w Polsce jest wydmuszką, za którą kryje się rzeczywistość nie posiadająca nic wspólnego z moralnością , sprawiedliwością, zasadami państwa prawa. Od tamtej pory sytuacja uległa zasadniczej zmianie - reprezentanci rzeczywistości przez niego napiętnowanej już się nie kryją. Nie muszą. Są u władzy. A Gowin postradał gdzieś całą swoją spostrzegawczość.
Inne tematy w dziale Polityka
