Właśnie przeczytałem ekscytującą informację, że normą w budowie stadionów jest opóźnienie co najmniej półroczne. Nie wiem, jaka jest prawda obecnego etapu epopei EURO 2012, ale jeszcze w 2010 roku obowiązywała wersja, że budowę Stadionu Narodowego rozpoczęto w październiku 2008, a termin zakończenia wyznaczono na 30 czerwca 2011. Ponieważ do dzisiaj na stadionie nie można rozegrać meczu, zatem jasne jest, że poślizg wynosi 8 miesięcy. Łatwo policzyć, że wynosi jedną czwartą pierwotnie założonego czasu budowy. I to ma być w normie.
Jak wyjaśnia rzecznik Ministerstwa Sportu, zagwarantowana w kontrakcie menedżerskim premia Rafała Kaplera, szefa Narodowego Centrum Sportu, które budowało stadion, nie jest w żaden sposób zależna od tego, czy inwestycja będzie zakończona w terminie. Tymczasem na stronie ministerstwa mamy komunikat w sprawie warunków przyznawania premii. Stoi tam czarno na białym, że premia może zostać przyznana, jeżeli podmiot efektywnie realizował zadania i terminowo regulował zobowiązania.
Mamy tu rażącą sprzeczność bowiem z tego, co powiedział rzecznik o kontrakcie Rafała Kaplera, to premia należała mu się jak psu mucha, bez względu na ewentualny poślizg w budowie. Ministerstwo z kolei uzależniło ją od efektywności i terminowości w wykonywaniu zadań. A przecież wiadomo także, że poślizg w budowie stadionu nie nastąpił z powodu trudności obiektywnych ani klęski żywiołowej, ani żadnego dopustu bożego. Opóźnienie nastąpiło w rezultacie usterek i poprawek. Wadliwie wykonane schody, instalacje, płyta stadionu, którą poprawiano jeszcze w lutym tego roku. To było przyczyną opóźnionego oddania obiektu do użytku.
Skoro jednak premię Kaplerowi przyznano, to zachodzi pytanie, czy w jego kontrakcie menedżerskim były umieszczone jakiekolwiek kryteria i warunki otrzymania przez niego premii. Przykładowo, czy został w nim zapisany termin ukończenia budowy. Donald Tusk obiecał w swoim oryginalnym stylu, że sprawę premii dla szefa Narodowego Centrum Sportu zbadają jego najlepsi specjaliści. To ja przepraszam bardzo, ale kontrakt z Kaplerem zawarł jeden z jego najlepszych specjalistów Mirosław Drzewiecki.
To może niech już premier nie fatyguje tych swoich orłów, ale pokaże nam kontrakt Kaplera? Wtedy będzie wszystko jasne i bez niedomówień. Wtedy będziemy wiedzieli, dlaczego ten człowiek został zdymisjonowany, a jednocześnie wynagrodzony olbrzymią premią. Jakieś wyjaśnienie tego fenomenu przecież musi być. A jeśli pani minister Mucha nie może ujawnić kontraktu, to może ujawni sam Rafał Kapler, przecież on nie ma sobie nic do zarzucenia ani do ukrycia, skoro wysokość premii jest już znana.
A swoją drogą, zabawna historia z tymi normami. Premia jest normą i opóźnienie jest normą. I minister sportu, która wcześniej zajmowała się finansami i opieką zdrowotną, też jest normą.
http://www.rp.pl/artykul/10,812756-Mucha--kolejne-kontrakty-beda-jawne.html
http://wyborcza.pl/1,75478,11145495,Awantura_o_pol_miliona.html
http://www.polskatimes.pl/artykul/507833,tusk-o-premii-dla-kaplera-sprawe-zbadaja-nasi-najlepsi,id,t.html
http://www.msport.gov.pl/aktualnosci/2798-Komunikat-MSiT?retpag=/
Inne tematy w dziale Rozmaitości