seaman seaman
2685
BLOG

Nadprzestrzeń Komorowskiego

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 17

Kto pacholęciem będąc poczytał trochę fantastyki naukowej, ten wie, że podróż z prędkością większą od prędkości światła nie jest żadną rewelacją w nadprzestrzeni. Kto nie czytał science fiction ani nie oglądał Gwiezdnych Wojen, tego informuję, że tak po prostu jest. Profesorowi Albertowi Einsteinowi nic do tego, niech się wypcha ze swoją teorią. Żadne E=mc² tutaj nie obowiązuje, a nawet jest wręcz szkodliwe. W nadprzestrzeni są możliwe numery, o jakich się staremu nie śniło. To tyle, jeśli chodzi o naukowy aspekt zagadnienia.

Natomiast ja w tym tekście nie zamierzam zająć się zjawiskiem nadprzestrzeni fizycznej, lecz analogią do niej, o której mało kto wie, że na świecie występuje. I to nie gdzieś w Ameryce na pustyni arizońskiej czy w innej Nevadzie, ale tu, w kraju nad Wisłą. A dokładnie na prastarych mazowieckich piaskach, gdzie teraz stoi miasto Warszawa, istnieje nadprzestrzeń polityczna.

Ujawnił ten fakt doradca prezydenta generał Koziej, który w rozmowie bardzo politycznej bez ogródek wyznał, że żyje w cyberprzestrzeni. Rozumie się samo przez się, że żyje tam również prezydent Bronisław Komorowski. Przecież gdyby nasz pan prezydent żył w zwyczajnej przestrzeni, nie mógłby się kontraktować ze swoim doradcą. To logiczne.

Znana też jest determinacja generała Kozieja, żeby wprowadzić stan wyjątkowy, gdyby życie publiczne uległo zakłóceniu przez ataki nieodpowiedzialnych hakerów, czyli cyberpiratów. Właśnie ze względu na te okoliczności uznałem, że sprawa jest najwyższej wagi, a to oznacza, że wymaga naświetlenia. Dlatego też pozwoliłem sobie, żeby  temu specyficznemu zjawisku przyrody politycznej nadać nazwę  na cześć prezydenta Komorowskiego, oby żył wiecznie. Nadprzestrzeń Komorowskiego. Brzmi dumnie, każdy przyzna.

Dowody na istnienie tego rodzaju enklawy politycznej są raczej nie wprost. Trochę analogicznie jak w przestrzeni kosmicznej z niewidocznymi ciałami niebieskimi albo tak zwaną czarną materią – wiemy, że coś tam musi być, bo gdyby nie było nic, to wszystkie rachunki astronomiczne trzeba by wrzucić do kosza. Nie wspominając już o zwrocie tych wszystkich nagród Nobla. Zatem musi coś być w tym cholernym kosmosie. Podobnie jest z nadprzestrzenią Komorowskiego, ona musi istnieć. Jeśli ktoś twierdzi, że nic takiego nie istnieje, to musi uznać niektórych polityków za wariatów albo oszustów.

Teoretyczne podstawy tego zjawiska politycznego nie są jeszcze do końca opracowane. Wiadomo jedynie, że politycy operujący w tym obszarze nierzadko prowadzą działania całkowicie odmienne od deklarowanych poglądów czy programów. Często też mamy do czynienia z opiniami, które pozornie się wykluczają, a nawet są drastycznie sprzeczne z logiką. Otóż jest to sprzeczność pozorna, gdyż w nadprzestrzeni Komorowskiego obowiązuje logika nadprzestrzenna, jak zresztą sama nazwa wskazuje. Nie obowiązują tu definicje i pojęcia znane ze zwyczajnej przestrzeni.

Żeby już nie być oskarżonym o rzucanie słów na wiatr, przytoczę kilka przykładów. Weźmy choćby liberałów, którzy podwyższają podatki i cichaczem, po nocy, wprowadzają prawo ograniczające dostęp do informacji publicznej. Przecież w zwyczajnej przestrzeni to jest zjawisko paranormalne. Nie da się go wytłumaczyć za pomocą ogólnie dostępnych praw logiki. Albo taka rzecz: otoczenie prezydenta Komorowskiego składa się w przeważającej mierze z polityków dawnej Unii Wolności, którym wolność z samej definicji powinna być miła nade wszystko. Tymczasem słyszymy od doradcy prezydenta, że w jego otoczeniu rozważa się na poważnie wprowadzenie stanu wyjątkowego z powodu nadmiernej wolności w internecie. Czy to nie jest dowód, że oni (włącznie z szefem) żyją w jakiejś nadprzestrzeni mentalnej?

Przykład najnowszy z tej samej beczki, czyli byłej Unii Wolności. Minister Michał Boni, który staje się moim ulubionym obiektem badań naukowych, oświadczył dzisiaj, że Polska musi podpisać sławną umowę ACTA. A to jest ten sam minister, który jeszcze wczoraj ubolewał, że w tej sprawie nie było debaty czy konsultacji ze stroną społeczną. A kiedy strona społeczna zaczęła ostro protestować, to on mówi: trzeba podpisać i już. Czy Boni egzystuje w normalnej przestrzeni? Oto jest pytanie.

Ale ministrowi Boniemu jeszcze mało, brodzi po pas w tej swojej nadprzestrzeni. Mówi nam, że jak już podpiszemy te nieszczęsne ACTA, to potem przy okazji ratyfikacji przez nasz parlament sobie o nich podyskutujemy. Znaczy to, że rząd będzie się konsultował z nami w sprawie już podpisanego przez siebie układu. Będziemy sobie artykuł po artykule oceniać i wyjaśniać – przedstawił Boni swoje rozumienie konsultacji społecznych. Czyli nasz rząd najpoważniej w świecie mówi nam, że po przyjęciu i podpisaniu umowy międzynarodowej możemy sobie jednostronnie zmienić jakieś artykuły, jak się nie spodobają.

I tu dochodzę do sedna tego wpisu. Gdybyśmy taki rząd mieli oceniać z punktu widzenia naszej normalnej przestrzeni, to przecież ocena może być tylko jedna: to jest gromada politycznych oszustów i hochsztaplerów. Którzy w dodatku nas mają za idiotów. Ale to przecież niemożliwe w demokratycznym państwie prawa. Jedynym racjonalnym wyjaśnieniem jest hipoteza nadprzestrzeni Komorowskiego.

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (17)

Inne tematy w dziale Polityka