Fakt, że Gazeta Wyborcza, oaza tolerancji, umiaru oraz lewicowej wrażliwości, zaczyna nowy rok od dywagacji, kogo ukarać za leki, daje nam przedsmak, jaki to będzie rok. Ale pomijam już prognozy noworoczne, bo i tak się przekonamy, jak dożyjemy końca. Wyborczą zainspirował oczywiście nasz liberalny premier Donald Tusk, który zapowiedział karanie lekarzy protestujących przeciwko poczynaniom jego rządu.
Bo dzisiaj protest antyrządowy to niegodziwość, natomiast rządowa ustawa refundacyjna, która powoduje koszmarny chaos na rynku leków i uderza w pacjentów, to czyste dobrodziejstwo bez żadnej obcej domieszki. Takie czasy. No więc, Gazeta Wyborcza analizuje, kogo by tu można trzepnąć za ten bubel, który rząd nam sprezentował na sam początek roku 2012.
4 listopada komisja ministerialna zaczęła negocjować z producentami nowe ceny i poziomy odpłatności wszystkich leków refundowanych, a było ich na liście ponad 3,5 tys. Czyli codziennie, wliczając soboty, niedziele i święta, "przerabiano" średnio 65 leków. W rezultacie na liście zostało 2,6 tys. leków. Czy mogły się zdarzyć pomyłki? Mogły. A dlaczego wcześniej nie zaczęto negocjacji cenowych? Bo była przerwa na kampanię wyborczą i układanie nowego rządu – Elżbieta Cichocka skrupulatnie wylicza „lekodniówki negocjacyjne” (zastrzegam sobie patent na to określenie:)).
Proszę zwłaszcza zwrócić uwagę na ostatnie zdanie, w którym dziennikarka zbyt późne rozpoczęcie negocjacji z producentami leków usprawiedliwia przerwą na kampanię wyborczą i tworzeniem rządu. Jednak termin rozpoczęcia rozmów 4 listopada, to ciągle jeszcze dwa tygodnie przed terminem zaprzysiężenia nowego rządu, które nastąpiło 18 listopada. Jest oczywiste zatem, że równie dobrze można było negocjacje rozpocząć jeszcze wcześniej, bez względu na proces tworzenia rządu przez Tuska. Choćby już tydzień po wyborach parlamentarnych, które odbyły się przecież już 9 października.
I tu dochodzę do sedna sprawy, a mianowicie karygodnej zwłoki premiera Tuska w tworzeniu rządu, o czym dziwnym trafem Gazeta Wyborcza nie chce pamiętać. Ten nowy rząd, będący w dużej mierze starym rządem można było bez trudu utworzyć w tydzień. I to jest szczodra ocena. Ten sam koalicjant, wielu tych samych ministrów, zmiany niewielkie – Mucha na sport, Sławek na transport, Jarek na sprawiedliwość, Bartek na medycynę. Niektórzy twierdzą nawet, że obsada tych resortów została wręcz wylosowana przez premiera, gdyż te nominacje wyglądają zgoła na przypadkowe.
AFP
Zatem można bez trudu obliczyć, jak wiele lekodniówek negocjacyjnych zostało straconych z powodu opieszałości premiera Tuska w tworzeniu staro-nowej ekipy. Posługując się metodą Gazety Wyborczej i wiedząc, że można było utworzyć rząd przez tydzień, negocjacje z producentami leków można było śmiało rozpocząć już w poniedziałek 17 października zamiast 4 listopada. Jakby nie licząc, w ten sposób minister Arłukowicz i jego ekipa negocjacyjna zyskaliby aż 17 lekodniówek negocjacyjnych. W stosunku do 54 lekodniówek, które mieli do dyspozycji według wyliczeń Wyborczej, to stanowi prawie 30 procent. I za te trzydzieści procent Tusk odpowiedzialny jest w stu procentach. A trzeba doliczyć do tego rachunku chaos, stres pacjentów, lekarzy, aptekarzy, producentów i hurtowników leków. Nie ma raczej wątpliwości, kto powinien pójść w kamasze za leki.
Humorystyczny akcent jest taki, że Wyborcza obok dywagacji o karaniu za leki publikuje tekst „Tusk wciska gaz”. O tym, jak to premier Tusk w kosmicznym tempie zamierza teraz reformować nasz nieszczęśliwy kraj. Jednak w kontekście chaosu z lekami oraz tempa tworzenia rządu należy tę deklaracje premiera traktować jako element czysto kabaretowy, a nie polityczny.
http://wyborcza.pl/1,86116,10898546,Kogo_nalezy_karac_za_leki.html#ixzz1iIOmaYcB
http://wyborcza.pl/1,75248,10898403,Tusk_wciska_gaz.html
http://www.rp.pl/artykul/731155,756386.html
Inne tematy w dziale Polityka