seaman seaman
1989
BLOG

Nieprzewidziane i bolesne skutki przewidywalności

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 34

Jak powszechnie wiadomo spokój, racjonalność i przewidywalność to są trzy podstawowe charyzmaty Platformy Obywatelskiej. A z nich największym jest przewidywalność. Tak przynajmniej twierdzą przeróżne autorytety prorządowe począwszy od wyrafinowanego filozofa prawa aż do prostego cyngla z Gazety Wyborczej.

Przewidywalność odmieniana jest przez wszystkie możliwe przypadki zwłaszcza w tych kontekstach, gdzie brakuje argumentów do rozwinięcia tezy, dlaczego Donald Tusk wielkim premierem jest. Polacy wolą przewidywalnego Tuska od nieprzewidywalnego Kaczyńskiego - koniec, kropka. Podobna historia jest ze spokojem i racjonalnością, które niesie w darze narodowi partia pod przywództwem Tuska. Każdy z tych trojga filarów, na których rzekomo zasadza się powodzenie partii obywatelskiej, przytaczany jest zawsze bez uzasadnienia, co ma zapewne świadczyć o ich niepodważalności.

Rząd Tuska wprowadził spokój do polskiej polityki – tyle wystarczy napisać i ma się z głowy szczegółowe wyjaśnianie, na czym ten spokój polega. A przecież wypadałoby uzasadnić, bo od razu na pierwszy rzut oka ta kadencja jawi się niezwykła, a już na pewno nie była spokojna - pełna tragicznych katastrof, klęsk żywiołowych i tragedii ludzkich, a także obfitująca w afery korupcyjne i finansowe władzy; nie zabrakło tajemniczych samobójstw osób ze świecznika polityki, politycznego morderstwa i politycznych przekrętów wreszcie. A na domiar złego najczęściej z udziałem pośrednim lub bezpośrednim ludzi z najbliższego otoczenia premiera.

Kadencja pełna niedotrzymanych obietnic i złamanych przez rząd przyrzeczeń; kreatywnej księgowości na państwowym szczeblu; rządowego skoku na fundusze emerytalne i media publiczne. Trzeba mieć nadzwyczajny charakter lub intratny interes w tym, żeby po takich czterech latach napisać, iż Platforma działa niczym oliwa na wzburzone fale sceny politycznej. A w kontekście zablokowania pod sam koniec kadencji dostępu do informacji można już śmiało domniemywać, że rząd Tuska przymierza się do wprowadzenia w życiu publicznym kojącego  spokoju spotykanego już tylko na wiejskich cmentarzach.

Żadna cnota nie jest cnotą samą w sobie, zależy czemu służy. Spokój, racjonalność i przewidywalność nie są wyjątkami od reguły. Z tych trzech niemal już klasycznie prezentuje się racjonalność w wykonaniu Donalda Tuska jako polityka sprawującego władzę. Bo trudno nie zauważyć tu analogii do sławetnej skuteczności Lecha Wałęsy, która także w swoim czasie była jego sztandarową zaletą (poza intuicją polityczną!), wyświechtaną w mediach do niemożliwości. Dopiero bodajże Andrzej Gwiazda zauważył prostą rzecz, że Wałęsa jest faktycznie niezwykle skuteczny dla siebie, natomiast gdy chodzi o skuteczność w sprawach państwowych, to jakby mniej, a według niektórych opinii wcale.

Dokładnie tak samo jest z racjonalnością Platformy Obywatelskiej pod przywództwem Tuska – aż do bólu skuteczna w trwaniu przy władzy, lecz co dobrego z tego wynika dla państwa, nie potrafi powiedzieć nikt. Jedyne koncepcje w tej materii wyrażane są bowiem w trybie warunkowym - gdyby nie wygrała Platforma, to wygrałby PiS, a skoro tak, to mielibyśmy zapaść lub wojnę, konflikt, chaos – do wyboru w zależności od zawartości żółci w danym autorytecie.

Ostatnio w bolesną irytację z powodu przewidywalności premiera Tuska popadł Aleksander Smolar, na którego właśnie wczoraj spadła iluminacja, że rząd Tuska żadnych reform robił nie będzie. Według niego zwłoka w powołaniu rządu to sygnał, że premier modernizacji nie przewiduje. Smolar tymczasem przewidywał, że Tusk po czterech latach "ścibolenia", nie mając już żadnego usprawiedliwienia, podejmie ambitny program dla Polski. No i ku jego gorzkiemu żalowi wszystko wskazuje, że premier owszem, podjął ambitny program, ale dotyczy on wyłącznie utrzymania się przy władzy przez następne cztery lata. I nic poza tym.

Mam nieodparte wrażenie, że Smolar ze swoimi pretensjami do przewidywalności Tuska wyskoczył niby przysłowiowy filip z konopi. A przecież obecny prezes Fundacji Batorego to znany polityczny publicysta i politolog, w przeszłości doradca premierów z Unii Wolności. Kto jak kto, ale akurat on powinien przynajmniej czytać Gazetę Wyborczą, która ze dwa lata temu pisała, że Tusk nigdy reformatorem nie był i już nie będzie. Nie chce mi się wierzyć, że Smolar nie wypełnia zasadniczej funkcji charyzmatu polskiego politologa postępowego – codziennej lektury pisma z Czerskiej.

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (34)

Inne tematy w dziale Polityka