Moje obiektywne kwalifikacje do roztrząsania hipotezy zamachu w tragedii smoleńskiej trudno podważyć: jestem zakamieniałym pisowcem, a jednocześnie skłaniam się łagodnie ku przekonaniu, że nie było zamachu. Czy można wymagać więcej w tym zacietrzewieniu pomiędzy dwoma zwalczającymi się barykadami?
Moja chęć zabrania głosu w tej kwestii wzięła się natomiast z poczucia niesprawiedliwości, która wyraźnie bierze górę w publicznym osądzie zwolenników tezy o zamachu. Otóż ja uważam, że niektóre argumenty przeciwników tej tezy zawierają równie potężną dawkę absurdu, co niektórych jej wyznawców, a może nawet większą. Z grubsza rzecz biorąc można te racje pogrupować w trzy kompleksy(nomen omen), którym nadałem symboliczne nazwy:
-
Nie ma dowodów
-
Nie ma motywów
-
Nie ma sprawców
Stwierdzenie, że skoro nie znaleziono w śledztwie żadnych dowodów ani solidnych poszlak przemawiających za zamachem, to zamachu być nie mogło, jest absurdalne z zasadniczego powodu, który już wyłuszczam. Mianowicie z takiego, że śledztwo jest w gestii oraz jest prowadzone pod nadzorem władz Rosji, które to władze są mocno podejrzewane o ewentualne sprawstwo. Co by nie sądzić o takim podejrzeniu, na pewno nie można go w stu procentach wykluczyć, a zatem nie można też argumentować niepowodzeniem w poszukiwaniu dowodów przez te władze.
Czyż nie brzmi groteskowo stwierdzenie: Nie było zamachu, bo strona rosyjska, która może być o taki czyn podejrzewana i która prowadzi dochodzenie, nie znalazła żadnych dowodów, że był zamach. A przecież do takiej sprzeczności sprowadza się argument o braku dowodów ze śledztwa. Zachowując wszelkie proporcje, przychodzi mi na myśl analogia do ortodoksyjnego ateizmu, który również snuje podobnie bzdurne dywagacje – Bóg nie istnieje, bo nie ma dowodów na jego istnienie, a nie ma dowodów, bo Bóg nie istnieje.
Druga grupa argumentów przeciwko teorii o zamachu opiera się na rzekomym braku motywów do popełnienia tego czynu i jest jeszcze bardziej płytka niż brak dowodów. Wszelka motywacja bowiem może być i często jest znacznie trudniejsza do odgadnięcia niż samo sprawstwo, które można przecież w końcu udowodnić fizycznie. Natomiast motywu popełnienia zamachu wiarygodnie przedstawić się nie da, jeśli nie ujawni go sprawca lub przynajmniej sprawca nie zostanie zidentyfikowany – wtedy można dywagować o jego motywacji.
W tym przypadku głównym argumentem przeciwników tezy o zamachu jest przypuszczenie, że Lech Kaczyński i tak przegrałby wybory, to po co byłoby organizować zamach na jego życie ? Jest to tak głupia konkluzja, że wierzyć się nie chce, że można takie rzeczy pisać i mówić publicznie. Tak jakby LK był jedyną osobą na pokładzie tupolewa, w stosunku do której można mówić o zamachu. Nie da się także ukryć przecież, że celem zamachu niekoniecznie musi być śmierć konkretnego człowieka, ale na przykład konsekwencje i reperkusje samego zdarzenia.
Tutaj aż się narzuca porównanie do zamachu na życie księdza Jerzego Popiełuszki. Każdy chyba pamięta, jakie konstrukcje spiskowe wówczas zbudowano, żeby uzasadnić motywacje trzech esbeckich sprawców. Przypominam jednak, że aby odsunąć podejrzenia od grupy trzymającej wówczas władzę, stworzono misterną teorię o rozgrywkach w łonie partii, o mrocznej intrydze w celu prowokacji i skompromitowaniu samej wierchuszki władzy. Wszystko po to, żeby broń Boże ktoś sobie nie pomyślał, że przywódcy reżimu mogą być odpowiedzialni za swoich podwładnych, a nawet, że mają na nich jakiś wpływ.
Najprostszy motyw, że esbecy zabili księdza Jerzego, bo zgodnie z oczekiwaniami góry traktowali go jak wroga i mieli milczące przyzwolenie, był przez wiele lat skrzętnie przemilczany i pomijany w uczonych analizach. Dlatego można dzisiaj żałować i zastanawiać, gdzie się podziali ci wszyscy elokwentni analitycy, którzy budowali te ornamentowe motywacje trzech prostych esbeków. Bardzo by się dzisiaj przydali w sprawie tragedii smoleńskiej, ale się nie kwapią do pomocy.
Wreszcie trzecia grupa argumentów przeciwników tezy o zamachu, którą zatytułowałem „nie ma sprawców”, jest najprostsza i zarazem najbardziej groteskowa. W związku z tym wymienię tylko przykładowo niektóre z nich, są tak absurdalne, że mówią same za siebie. Otóż według nich zamachu nie było, ponieważ : nikt się nie przyznał; nie było słychać huku; nie złapano zamachowca; Putin był wstrząśnięty; nie znaleziono śladów prochu; Gazeta Wyborcza wykluczyła zamach; tupolew nie rozleciał się w drobny mak; FSB nie jest taka głupia, żeby organizować zamach na swoim terenie.
W tej grupie jest wreszcie argument nigdy nie wyartykułowany wprost przez szyderców z hipotezy zamachu, ale wydaje się, że dla nich koronny: to się po prostu nie mieści w głowie!
Ale czy mieści się w głowie, że w Rosji Putina seryjnie morduje się krytycznych wobec władzy dziennikarzy? Czy jest do uwierzenia, że Moskwa nasyła morderców na politycznych emigrantów przebywających za granicą? Można dać wiarę, że w Rosji sterroryzowano pewien cały naród i kolejno, metodycznie wymordowano jego przywódców?
To się mieści w głowie ?
Inne tematy w dziale Polityka