Jak to się u nas wszystko powtarza... – rozrzewniła się dziedziczka na widok partyzantów Hubala, którym dziedzic właśnie użyczył koni z dworskiej stajni. Dziedziczka miała na myśli swojego dziada, który podobnie wspomógł powstańców styczniowych w 1863 roku. Ta scena z filmowego „Hubala” staje mi przed oczyma, kiedy obserwuję ekscytację prawicowych publicystów z powodu rzekomych niesnasek, tarć, a nawet rozłamów w opozycji szykującej się do objęcia rządów. Oczywiście z powodu różnic programowych. Otóż w tej sytuacji ja powtórzę za dziedziczką: Jak to się u nas wszystko powtarza…
No, ale ta dobitna lekcja polityki nie przeszkadza publicystycznej prawicy emocjonować się dzisiaj kolejnym rozłamem u swoich rywali. A to dostajemy orgazmu, bo PSL zrugał Lewicę, że chce aborcji w umowie koalicyjnej. Dobra nasza – cieszymy się jak dzieci, bo PSL z Hołownią wyrywają sobie laskę marszałkowską. A kiedy czytamy, że lider PO zamierza odsunąć Lewicę, to oczy zachodzą nam mgłą rozkoszy. Już nie będę cytował filmowej dziedziczki…
Natomiast mało kto zwraca uwagę, że z tamtych dwóch kadencji PO-PSL powtarzają się także inne nuty w obecnym rozdaniu opozycji. Na przykład czytam, że w kwestiach światopoglądowych nie będzie dyscypliny partyjnej w głosowaniach. Albo słyszę, że kwestie sporne pomiędzy koalicjantami w ogóle nie będą stawiane na porządku dziennym. A poza wszystkim pamiętam, że jedynym spoiwem wyborczym opozycji było odsunąć PiS od władzy, a nie żadna aborcja, rozdawnictwo, czy kwestia imigracji lub związków partnerskich.
Dlatego opozycja rząd stworzy, Tusk będzie tego rządu premierem, a programem tego rządu będzie odsuwanie PiS od władzy. Odsuwanie PiS od władzy będzie przedstawiane jako sukces, jako długotrwały proces dziejowy i jako program uzdrowienia państwa. Zachodzi oczywiste pytanie, jak w takim razie oni sami się utrzymają przy władzy, jak wytłumaczą się z niedotrzymania obietnic wyborczych, tych podwyżek dla budżetówki, z astronomicznej kwoty wolnej od podatku, czy z tych durnych Stu Konkretów?
Teraz przekręt metodą „na koalicjanta” będzie dziecinnie łatwy i prosty w użyciu. Kiedy nie uda się zmniejszyć produkcji mięsa, to Zieloni się obronią, że koalicjant z PSL zablokował. Jeśli nie będzie podwyżki dla budżetówki, to Tusk powie, że Hołownia stanął okoniem. A Hołownia nie będzie musiał daleko szukać wymówki, jeżeli nie skończy się „rozdawnictwo”, którego koniec przyrzekał wyborcom. Wyborcy Lewicy wściekną się, że aborcja ciągle nie jest prawem człowieka, to PSL jest przecież pod ręką. I tak dalej, w kółko graniaste czterokanciaste.
Co zatem będą robić, czym oczy mydlić, jak się wymigiwać? Ano, są stare patenty, ileż to roboty? Pamiętacie przecież: jesienna ofensywa legislacyjna, jedno okienko, zielona wyspa, druga Irlandia, katarski inwestor, trzecia fala nowoczesności, cztery płaszczyzny inteligentnego rozwoju, siedem dźwigni wzrostu, ustawowa przejezdność autostrad, ciepła woda w kranie, tarcza antykorupcyjna, reformy małych kroków, tu i teraz, polityka miłości, kastracja pedofilów, przyjazne państwo.
To wszystko jest do wykorzystania, łącznie z Pawłem Grasiem. Bo przecież u nas wszystko się powtarza...
Komentarze
Pokaż komentarze (98)