Wczoraj w Brukseli islamski zamachowiec zabił dwóch kibiców szwedzkich. Zabił, czyli pozbawił ich życia. Po czym uciekł na hulajnodze. Naprawdę, na hulajnodze. Belgijscy kibice postanowili wesprzeć Szwedów, skandując: Szwecja! Szwecja! Nie puścili się w pościg za tym morderczym gnojem, nie próbowali go złapać i oddać w ręce policji, lecz skandowali.
I nie chodzi o to, że za wiele wymagam od kibiców na stadionie, że to niemożliwe. Chodzi o to, że oni naprawdę w to wierzą; że taki młody Belg wróci do domu i oznajmi rodzicom, że mogą być z niego dumni: wsparł mordowanych Szwedów.
Tak właśnie wygląda różnica pomiędzy nami Europejczykami, a islamistami: oni nas zabijają, a my skandujemy. Kiedyś skandowaliśmy Francja! Francja!, potem Belgia! Belgia! a teraz Szwecja! Szwecja!
Kiedyś deklarowaliśmy, że wszyscy jesteśmy Francuzami, także Niemcami, również Hiszpanami i Belgami, nawet Brytyjczykami byliśmy wszyscy. W ten sposób wspieraliśmy mordowanych braci Europejczyków. Wielu nacji nie wymieniłem, ale na pewno jeszcze będziemy Holendrami lub Austriakami. Wszystko przed nami.
Kto wie, jak Unii dobrze pójdzie z tą relokacją, to może zachodni Europejczycy będą skandować Polska! Polska! Może tak być nawet, że Niemcy oznajmią światu, że oni wszyscy są Polakami. Świat zaś rozdziawi się w niemym zdumieniu na taki passus. Niemcy zaś, żeby nas jeszcze bardziej wesprzeć, zaczną rysować kolorowymi kredkami na chodnikach różne obrazki oraz napisy wspierające.
Być może francuski prezydent w szlachetnym porywie serca wezwie swoich obywateli, żeby zapalili świeczki w oknach na cześć pomordowanych Polaków. Być może nam Polakom staną wtedy w oczach łzy wzruszenia od takiego wsparcia. Wtedy. Bo na razie chce mi się rzygać...
Inne tematy w dziale Polityka