Wartki strumień natchnionej dialektyki porwał Dominikę Wielowieyską i wyrzucił hen nad poziomy, gdzie rozum zwykłego śmiertelnika nie sięga. Drogą prostej dedukcji ustaliła ona mianowicie, że Kościół Katolicki w Polsce może być traktowany „jak każda inna organizacja polityczna”. Dialektyka à la Dominika (rym niezamierzony) jest bowiem bezlitosna – skoro Kościół wypowiada się na tematy pozareligijne, to znaczy, że odszedł od religii i musi być traktowany jako przybudówka PiS.
Wielowieyska zatem wcale nie dziwi się tęczowym pikietom w Kościele, gdyż kościelny hierarcha nazwał LGBT „tęczową zarazą”. Idąc za ciosem dziennikarka dochodzi do „społecznego gniewu”, który ma usprawiedliwiać pikiety. Wierni zapewne powinni mieć pretensje do Kościoła, który w domyśle powinien popierać aborcję. Wtedy społeczny gniew ucichnie, bo zabijane w łonie matek dzieci głosu nie wydadzą. Tak oto dialektyka wyborcza rozkminiła społeczną naukę Kościoła jako pisowską propagandę.
Przeczytałem te tweety-wykwity dziennikarki Gazety Wyborczej i odniosłem oczywiste wrażenie, że ona tą swoją wizją, jak każdy natchniony wizjoner, ogarnia ludzkości całe ogromy. I właśnie w tej uniwersalności przekazu kryją się poważne niebezpieczeństwa dla ludzi oraz instytucji, które drogie są sercu redaktor Wielowieyskiej. Co bowiem uczyni choćby Fundacja Batorego, kiedy w jej biurach zalegną pokotem obywatele w ramach obywatelskiej pikiety? Toż to polityczna instytucja, choć mieni się być organizacją pożytku społecznego.
Polityczne afiliacje jej założyciela Sorosa nie są tajemnicą, w Radzie Fundacji zasiadają politycy, zaś sama organizacja przyznaje, że wspiera zmiany ustrojowe, a to już jest polityka. Na stronie Fundacji publikowane są polityczne podcasty, teksty i komentarze. Zaprawdę, obywatele mają święte prawo traktować Fundację Batorego, „jak każdą inną organizację polityczną”. Dosłownie, jak PiS, Platformę, czy inną Hołownię. Mają prawo położyć się w gabinecie prezesa zarządu i przykleić się do dywanu.
Co zrobi przykładowo prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, kiedy pikiety rozsierdzonych mieszkańców stolicy wedrą mu się do jego zacisznego ustronia w magistracie? A będą mieli prawo, skoro Trzaskowski ze stołecznego urzędu uczynił prywatny kościół ku czci tęczowego towarzystwa, poparcie dla LGBT wyznaje jak religię, a jednocześnie wypowiada się na tematy polityczne. Fakt, że Trzaskowski na tematy pozareligijne wypowiada się rzadko i głupio, nie robi różnicy. Odszedł od swojej religii i basta! Ten człowiek musi być traktowany jako przybudówka PO, a nie prezydent stolicy.
Na domiar złego sam Soros jest afiliowany przy Gazecie Wyborczej przez konotacje właścicielskie z Agorą. To już jest polityczny kocioł albo zgoła kociokwik. Zatem metoda badawcza redaktor Wielowieyskiej posiada, jak wynika z powyższego, poważne niedociągnięcia. Jasno już widać, że stwarza zagrożenie nawet dla Frontu Przeciwności Narodu, który jej środowisko z takim trudem buduje na wybory. Na szczęście sama redakcja Gazety Wyborczej jest bezpieczna od wszelakich pikiet, albowiem Adam Michnik apolityczny jest do szpiku kości i zaraził apolitycznością cały zespół.
Inne tematy w dziale Kultura