Znany z przenikliwości polityk PO Borys Budka „ma wrażenie, że niektórzy bardzo zazdroszczą pozycji międzynarodowej Radosławowi Sikorskiemu”. Budka ma niewątpliwie na myśli Holendrów, którzy z tej zazdrości wysmażyli pamflet przeciwko polskiemu mistrzowi taktu i dyplomacji. Niestety, moim zdaniem Budka jest niezbyt precyzyjny tym razem, co oczywiście może dziwić w przypadku tak wytrawnego znawcy stosunków międzynarodowych.
Zważywszy bowiem na fakt, że zawistni Holendrzy skoncentrowali się na pieniądzach zarabianych przez Sikorskiego z racji jego światowego autorytetu, można równie dobrze powiedzieć, że zazdroszczą mu kasy. Zresztą trudno się tym Niderlandczykom z kolei dziwić, skoro już od wieków dobrobyt i praca kojarzą im się jedynie z harówą, mordęgą, ewentualnie z kieratem. Zatem kiedy widzą, że gość dostaje rocznie sto tysięcy zielonych za udział w kilku konferencjach czy innych pogadankach, to im rośnie gula, jak nie przymierzając piłka tenisowa.
Trudno się przy tym oprzeć wrażeniu, że zazdrość Holendrów o światową pozycję i powodzenie Sikorskiego ma także trzecie dno. Mianowicie delikwent tłumaczy, że w Parlamencie Europejskim „głosował zgodnie z rekomendacją Europejskiej Partii Ludowej”, czyli praktycznie przewodniczącego Manfreda Webera, ewentualnie wiceprzewodniczącej Ewy Kopacz. Natomiast Holendrzy twierdzą, że zachowanie polskiego dyplomaty „podczas głosowań w połączeniu z płatnościami budzi podejrzenia”. I tutaj wyszło szydło z worka, czyli wątek czysto polityczny. Holendrzy zapewne chcieliby, żeby Sikorski głosował zgodnie z rekomendacją Fransa Timmermansa, który funduje Europie tylko trud, pot i łzy, jak to zwykle bywa u Holendrów.
Pomijając jednak tę osobliwą przywarę trzeba przyznać, że zazdrość o polityka Platformy Obywatelskiej nie jest bynajmniej wyłączną domeną Holendrów. Polscy politycy także zazdroszczą tej partii. Ostatnio to uczucie budzi w krajowych partiach osoba Małgorzaty Kidawy – Błońskiej. Kobieta ta potrafi rozbawić nawet najbardziej poważne gremium, nie wyłączając posiedzeń Sejmu. Jest to cecha szczególnie cenna w tych ciężkich czasach, kiedy wojna tuż za progiem, a inflacja zgoła w chałupie. Taka osoba jest niezastąpiona zwłaszcza na sesjach wyjazdowych klubu parlamentarnego. Przedtem podobną rolę spełniał prezydent Bronisław Komorowski z PO, którego facecje podtrzymywały na na duchu cały naród. Wydaje się, że Kidawa-Błońska udatnie zastąpiła Wesołego Bronka w tej misji, więc nie dziwota, że budzi zazdrość konkurencyjnych ugrupowań.
Istnieje jednak obawa, że kompletnie wyzuty z poczucia humoru Donald Tusk odeśle Kidawę-Błońską do Parlamentu Europejskiego. Będzie to dla krajowej sceny strata niepowetowana, gdyż po odejściu z polityki Ryszarda Petru nie ma widoków na godne zastępstwo. Analogicznie jak w finansach, gdzie gorszy pieniądz wypiera lepszy, tak w polityce zazdrośnicy i smutasy wypierają ludzi z poczuciem humoru...
PS Belgowie też mu zazdroszczą...
Inne tematy w dziale Polityka