Jestem Giorgia. Jestem kobietą. Jestem matką. Jestem Włoszką. Jestem chrześcijanką. Tego mi nie odbierzecie. Tyle wystarczyło powiedzieć, żeby liberalna lewica mianowała przyszłą premier Włoch Giorgię Meloni postfaszystką i przywódczynią postfaszystowskiej partii. Jako pierwsi z tymi rewelacjami pospieszyli Niemcy. Nie dziwota zresztą, gdyż mienią się ekspertami od faszyzmu, w końcu praktykowali tę ideologię przez kilkanaście lat na swoim narodzie i w Europie.
Za Niemcami jak za panią matką pospieszyła polska postinteligencja. Jak choćby Adam Szostkiewicz, który na swoim blogu w Polityce z lubością powtarza dokładnie te same określenia: Znów zawyły syreny w Kijowie, we Lwowie, w Odessie i innych miastach ukraińskich, a polski było nie było premier na zlocie skrajnej prawicy w Madrycie atakuje Brukselę ku uciesze putinisty Orbána i postfaszystki Meloni(...)Gdy Meloni cieszy się, że powstaje europejskie przymierze do walki z lewicą, przyznaje, że jest neofaszystką... Czym się różni postfaszystka Meloni od neofaszystki Meloni potrafi rozkminić tylko rasowy antyfaszysta w typie redaktora z Polityki.
Już się trochę przyzwyczailiśmy, że każdy, kto nie uprawia kultu zwanego liberalną demokracją albo liberalną lewicą jest wyzywany przez jej wyznawców od faszystów. Natomiast są jeszcze inne wyróżniki tej wiary, a jednym z nich jest niezwykła łatwość odpowiedzi na trudne lub niewygodne pytania. Najświeższy przykład dostarczył Donald Tusk, któremu jakiś jego wyborca postawił trudne, choć dość naiwne pytanie o program jego partii: Chciałem zapytać, jak mogę odpowiedzieć znajomym, gdy pytają, dlaczego pan Tusk mówi tylko, że PiS jest niedobry; co ma do zaproponowania, jeśli chodzi o program?
Otóż Tusk tę przeszkodę pokonał z niezrównaną lekkością: Często pojawia się taki zarzut, że my mówimy, że trzeba zmienić władze, a nasz polityczny pomysł to anty-PiS. Chcę państwu powiedzieć, że w tym sformułowaniu „anty-PiS” kryje się najbardziej pozytywny i konkretny program. W tej brawurowej ripoście Tuska kluczową frazą jest oczywiście, że program kryje się w sformułowaniu. W ten prosty sposób liberalny demokrata zabezpiecza się na przyszłość, bo prawdziwy zamiar dobrze ukryty i żadne obietnice nie wiążą. Wszyscy pamiętamy, jak głęboko ukryty był zamiar podwyższenia wieku emerytalnego przed wyborami w 2011 roku. Natomiast, jak to się dzieje, że podobne brednie łykają ludzie mieniący się inteligentami, wyjaśnia właśnie ich podkategoria zawarta w tytule mojego wpisu – postinteligencja.
Ten wyżej opisany, postinteligentny dialog przypomniał mi inne wydarzenie z czasów dość dawnych. A mianowicie w roku 2008, kiedy Rosja w przypływie patriotycznego uniesienia napadła na Gruzję, rozjemcą i mediatorem w tamtym konflikcie był prezydent Francji Nicolas Sarkozy. Zapamiętany wtedy został głównie z tego, że w kółko i dookoła powtarzał, aby do Putina mówić jednym głosem. On chyba naprawdę wierzył, że od tego jednego głosu Putinowi odmieni się charakter.
Kiedy zatem ucichła wojenna burza, a Gruzini obliczali straty, Rosjanie zaś zyski, odbyła się konferencja prasowa. Jakiś dziennikarz zadał prezydentowi pytanie, gdzie w podpisanym dokumencie jest gwarancja integralności terytorialnej Gruzji. Francuski błazen nadął się wtedy jak paw i oznajmił, że integralność terytorialną Gruzji gwarantuje duch tego dokumentu. I proszę sobie wyobrazić, że on to powiedział śmiertelnie poważnie, bez cienia uśmiechu czy wesołości w głosie, niczym profesjonalny klaun. Za to kagiebiści zapewne tarzali się ze śmiechu po kremlowskich komnatach.
Tak właśnie mają liberalni demokraci, że są depozytariuszami prawd tajemnych, pod korcem trzymanych, ukrytych. Dopiero po wyborach ich postinteligentni zwolennicy usłyszą te prawdy jako objawione.
Inne tematy w dziale Polityka