W związku ze skargami moich adwersarzy, że piszę zbyt wiele o Donaldzie Tusku, postanowiłem się zmienić. Monotematyczność prowadzi bowiem na manowce i jest prostą drogą do uwiądu myśli twórczej, tym bardziej jeśli podmiot twórczości jest także do bólu monotematyczny. Zatem, ku niewątpliwej radości adwersarzy, tym razem zajmę się Jarosławem Kaczyńskim.
Pierwsza rzecz jaka przychodzi mi do głowy, to oczywisty fakt, że Kaczyński spełnił marzenie wielkiego poety o Polsce: ugryzł żubra w dupę i już tylko to czyni go postacią historyczną. Otóż ten żubr spał sobie słodko (lub spał dręczony okropnymi snami) gdzieś na polanie w głębi puszczy i sen jego, podobny śmierci, mógłby trwać jeszcze wiele lat - gdyby Jarosław Kaczyński nagle nie ugryzł go w dupę – powiedział poeta Jarosław M. Rymkiewicz i to jest święta prawda.
Te słowa Rymkiewicza padły kilkanaście lat temu, ale dzisiaj widzimy wyraźnie, że żubr nie poprzestał na przebudzeniu, nie osiadł na trawie, gdyż zamierza ugryźć w dupę także Unię Europejską. Kaczyński nie jest ciamciaramcią, Niemcy nie są dla niego błogosławieństwem, a Kreml w żaden sposób nie jest punktem odniesienia dla jego kariery politycznej.
Aby zaistnieć w polityce Kaczyński nie potrzebował protekcji obcych bogów. W odróżnieniu od innych nie musiał być czyimś człowiekiem w Warszawie. Nie szukał sponsorów w Brukseli ani w Moskwie czy w Berlinie. W tej pierwotnej puszczy, jaką była polska scena polityczna w latach 90-tych ubiegłego wieku Kaczyński wykarczował, wręcz wyrąbał sobie sporą polanę. Sam sobie był drwalem, budowniczym i kowalem politycznego losu. W Polsce ze świecą można szukać podobnego przykładu.
Szef PiSu nie potrzebuje lajków, klików, twitterów, ale tam wszyscy o nim mówią, czytają, piszą. Albowiem on robi skuteczną politykę, a nie mydło, czyli piar. Nie wisi na sondażach ani w mediach społecznościowych, nie wymyśla wątpliwych bon motów, nie popisuje się tanią publicystyką i chamstwem. Ale nawet, gdy czasami „wychodzi z nerw” w realu, to też ma rację. W końcu, jeśli Polak oddaje śledztwo w sprawie śmierci polskiego prezydenta w ręce KGB, to ten Polak absolutnie zasługuje na epitet Zdradzieckiej Mordy.
Cała plejada uczestników polityki żeruje na fenomenie Kaczyńskiego, żywi się nienawiścią do niego: od tefaeuenów, tokefemów, czerskich cyngli aż po grandziarzy posturbanowych, wszyscy oni żyją z atakowania tego człowieka. Gdyby nie Kaczyński i strach elit III RP przed nim, Tusk skończyłby jako wicemarszałek Senatu, Lepper nigdy nie skończyłby jako wicepremier, a Mazowiecki nawet by nie zaczął. Osobiście wykreował kilku prezydentów i jeszcze więcej szefów rządu, łącznie z sobą. Zbudował od fundamentów dwie uczestniczące w rządach partie, stworzył całkowicie autorski, spójny projekt wizji państwa i go realizuje.
Kaczyński nie jest politykiem reaktywnym, gdyż jest człowiekiem idei. On nie tylko reaguje na fakty, lecz je kreuje, a nawet wyprzedza. Kiedy wszyscy dookoła zapewniali, że Putin nie zaatakuje Ukrainy, Kaczyński zapowiedział ustawę o obronie ojczyzny. Kiedy w roku 2014 Platforma nie miała pieniędzy nawet na najtańsze państwo, a jej lider bredził o jakichś „guzikach tanie ceny”, Kaczyński zapowiedział program Rodzina 500 Plus. W przeciwieństwie do przytłaczającej większości polityków, z obietnic Kaczyńskiego można wycisnąć po latach fakty dokonane. I nie chodzi tu bynajmniej o ciepłą wodę w kranie tu i teraz.
Kaczyński nie musiał kłamać ani robić z gęby kloakę, aby zdobyć władzę. Nie musi szturmować redakcji gazet, aby zapobiec kompromitacji swoich partyjnych kolegów. Nie jest także zakładnikiem żadnej społecznej czy politycznej bańki. Niestraszna mu aktualna lewacka utopia, bo już za młodu rozkminił bolszewicki kołchoz. W przeciwieństwie do tych liberalnych lewusów nie pozuje na zbawcę Europy i świata, żeby ukryć własną ignorancję i bezradność.
Przyznają to nawet jego przeciwnicy, że „Jarosławowi Kaczyńskiemu nie zależy na świecie, na Europie. Jemu zależy tylko na Polsce”. Owszem, świat jest dla niego ważny w relacji do Polski. Zarzucają mu ograniczenia demokracji, praworządności, wolności, lecz tylko w jednej kwestii mają rację: w Polsce Kaczyńskiego nie wolno szkodzić Polsce. Pod żadnym pozorem.
Inne tematy w dziale Polityka