W rok po zwycięskich wyborach, czyli w 2008 Donald Tusk był już przebrany za wizjonera ekonomicznego. Był to wówczas jego ulubiony kostium, więc we wrześniu ogłosił uroczyście na Forum Ekonomicznym w Krynicy, co następuje: Chcę sformułować precyzyjnie jeden z głównych celów naszych działań, czyli wstąpienie Polski do strefy euro. Dzisiaj możemy odpowiedzialnie powiedzieć, że naszym celem jest rok 2011.
Jednak coś nie wyszło w tym nieszczęsnym roku 2011, gdyż roku 2013 poinformował naród, że poważna debata o przyjęciu euro w Polsce zacznie się lada dzień, prezydent zwołał już Radę Gabinetową na ten temat.
Natomiast rok później, w 2014 stwierdził, że będziemy wchodzili do strefy euro, kiedy pojawią się okoliczności, które bezdyskusyjnie powiedzą, że to jest bezpieczne dla Polaków. Następnie dodał, że będzie można rozpocząć tę dyskusję na serio, kiedy pojawi się w Sejmie większość pozwalająca na zmianę konstytucji. Te bezdyskusyjne brednie o dyskusji na serio Donald Tusk mógł wtedy głosić bezkarnie, gdyż Rosja wzięła się za Krym i on aktualnie przebrany był już za Zawiszę Czarnego.
Po co ja to wszystko piszę? Otóż kilka dni temu Tuskowi się polepszyło i natychmiast wypalił, że teraz mamy okres turbulencji, który potrwa dwa lata, po tym okresie można na poważnie przystąpić do procesu przyjęcia euro. Zatem musimy jeszcze poczekać do wyborów prezydenckich, albowiem wtedy Tuskowi mają się skończyć turbulencje.
W sumie Tusk ogłosił kilka terminów wejścia Polski do strefy euro, dopóki mu te mętne wody z mózgu nie odeszły. Ostatnie proroctwo w kwestii przystąpienia Polski do strefy euro wybrzmiało chyba rokiem 2015, o ile dobrze pamiętam. Po tym terminie nasz prorok zamilkł, gdyż intensywnie uczył się angielskiego oraz – last but not least – miał przecież na głowie całą Europę.
Chociaż ja osobiście uważam, że prorokowanie dat przystąpienia do nieszczęsnej strefy to ulubiony temat Tuska, gdy chwilowo poczuje się w lepszym nastroju. Gdy mu charyzma opadnie, natychmiast zapomina o strefie euro i bredzi o Jarosławie Kaczyńskim.
PS Mam pyszny kawałek nagrania z 2005 roku, chociaż na inny temat, który jednakowoż stanowi kwintesencję metody tego fałszywego proroka. Proszę zwrócić szczególną uwagę na marsowy ton i niezłomną wolę, które znamionują tylko biegłych pozorantów. A potem skonfrontujcie z rzeczywistością, która przecież to oszustwo zdemaskowała...
Donald Tusk w 2005 roku o podatku liniowym - YouTube
Inne tematy w dziale Polityka