Zupełnie nie pojmuję zacietrzewienia, z jakim kwestionuje się wybór Marszałka Tomasza Grodzkiego na Człowieka Roku Gazety Wyborczej. Jeszcze bardziej zdumiewa mnie argument, że wybór Grodzkiego nastąpił po spektakularnej kompromitacji senackiej większości w głosowaniu nad Funduszem Odbudowy. Przecież taki właśnie jest etos tego zaszczytnego tytułu, to właśnie kompromitacja wieńczy tytuł nadawany przez organ Michnika!
Niedowiarkom przypomnę choćby historię Bronisława Komorowskiego. Otóż, jak wszyscy pamiętamy (chociaż rozumiem, że nie wszyscy chcą pamiętać), Komorowski okropnie się zbłaźnił podczas prezydenckiej kampanii wyborczej w 2015 roku. Naplótł wtedy tyle głupstw i kosmicznych wręcz bzdur, popełnił tyle rażących błędów, że przeszedł do legendy nieudacznictwa, a niektórzy twierdzili, że w dziejach głupoty w Polsce należy mu się osobny rozdział, a może nawet specjalny suplement. Prostactwo jego było wówczas tak monumentalne, że zyskał przydomek Gajowy i to od swoich.
I co się stało potem? Otóż wybory były w maju, a już w czerwcu Bronisław Komorowski został Człowiekiem Roku Gazety Wyborczej. Tak, po totalnym blamażu uznano, że jest godzien tytułu czerskiego Człowieka Roku. Zatem nie ma w tym nic dziwnego ani oburzającego, że stylowa kompromitacja w Senacie wypromowała marszałka Grodzkiego. To jest normalna procedura Gazety Wyborczej, że pretendent musi się potężnie wygłupić, żeby sobie zasłużyć na przychylność redakcji.
Owszem, przyznaję, że wybór Grodzkiego jest pewnego rodzaju zaskoczeniem, albowiem murowanym faworytem był Borys Budka, który - powiedzmy to szczerze i bez ogródek - na tytuł sobie ciężko zapracował. W każdym razie Budka włożył o wiele więcej wysiłku, żeby się skompromitować niż Grodzki, który jest w tym kontekście po prostu fuksiarzem. Jednakowoż w ostatniej chwili, wręcz rzutem na taśmę Grodzki prześcignął Budkę w publicznej porucie. Tak to trzeba nazwać, tu nie ma dwóch zdań.
Nie zmienia to jednak postaci rzeczy, że Gazeta Wyborcza dochowała swoich standardów, najwidoczniej gamoniowatość senackiej większości pod przywództwem Grodzkiego zrobiła na redakcji większe wrażenie niż vis comica szefa Platformy, która już się nieco opatrzyła. Głosowanie nad Funduszem Odbudowy w Senacie przeważyło szalę.
Ja bym jednak nie przekreślał jeszcze Borysa Budki, jego kandydatura do tytułu Człowieka Roku Gazety Wyborczej jest wybitnie przyszłościowa, a będzie murowana, gdy wyprowadzi sztandar Platformy Obywatelskiej. Trzeba być zawsze gotowym na przyjście nowego Napoleona - mawiał stary Rzecki do syna.
Inne tematy w dziale Kultura