Partia Kamili Gasiuk-Pihowicz i Donalda Tuska znowu mnie zauroczyła oryginalnym podejściem. Nie ma drugiego ugrupowania na naszej scenie politycznej, które by z taką częstotliwością uwodziło elektorat. Dzisiaj ma zebrać się zarząd PO, aby ustalić stanowisko partii w sprawie aborcji. Niby oczywista sprawa - nie mają stanowiska, to się zbierają, żeby otworzyć oczy niedowiarkom. W gruncie rzeczy słusznie czynią, bo skoro inne partie mają stanowisko w sprawie aborcji, to troszkę wstyd, żeby akurat największa siła opozycyjna nie dysponowała takim stanowiskiem.
Nie ma tu nic do rzeczy, że od trzydziestu lat z górą aborcja tworzy jeden z najważniejszych kontekstów polskiej polityki wewnętrznej. Obok podatków, bezrobocia, PKB, gazu, czy ciepłej wody w kranie stanowi ważny punkt odniesienia, według którego wyborcy orientują się na wybory. Niestety, Platforma jakoś przeoczyła ten drobiazg. Wszystkie inne partie mają więc stanowiska wobec aborcji, natomiast Platforma musi tę zaległość nadrobić i chwała jej za to. Z tym że miesza w kotle znowu Grzegorz Schetyna, który twierdzi, że z aborcją można poczekać ze dwa lata, nie pali się. Są ważniejsze sprawy - mówi Schetyna - najpilniejsza jest wspólna lista na wybory. Nie wiem doprawdy, po co mu jakaś lista, skoro w mediach epatuje on niezbitą pewnością zwycięstwa w tych wyborach. Aborcja to dla dla Schetyny żaden problem, być może w jego środowisku robi się to od niechcenia.
Natomiast Małgorzata Kidawa-Błońska, która z racji, że uratowała honor partii, wycofując się z wyborów prezydenckich, od tamtej doniosłej chwili czuje się w obowiązku zabrać głos w każdej sprawie. Jak zwykle oczarowała publiczność, oświadczając, że jest przeciwniczką aborcji i jednocześnie szanuje prawo do wyboru aborcji. Można więc powiedzieć, że Kidawa-Błońska jest szczęśliwą posiadaczką dwóch stanowisk - po jednym na różne okazje. Z pewnością jedno odstąpi partii gratis.
Jak wspomniałem, to zauroczenie Platformą jest u mnie kolejne, już nie zliczę które. Podobną ekscytację przeżywałem na przykład w ubiegłym roku, gdy Borys Budka, dżoker Platformy (w znaczeniu: ukryty atut) oznajmił publicznie, że Koalicji Obywatelskiej, której Platforma Obywatelska jest filarem, brakuje filaru obywatelskiego. Trzeba budować filar obywatelski - uroczyście zapodał Budka wyborcom. To trochę tak, jakby po dziesiątkach lat istnienia demokracji liberalnej zapowiedziano, że koniecznie trzeba demokracji dobudować filar demokratyczny, bo bez niego się nie sprawdza. Zauroczyła mnie wtedy otwartość owego oświadczenia Budki, bo ze świecą szukać podobnych przykładów szczerości u polityków. No, bo żeby po dwudziestu latach epatowania obywatelskością przyznać się, że żadnej obywatelskości nie było, to trzeba mieć stalowe jaja.
Wydaje mi się, że Platforma Obywatelska obecnie przeistacza się, żeby już nie powiedzieć przepoczwarza się. Słowo Platforma całkowicie straciło rację bytu. W obecnej sytuacji bardziej adekwatna byłaby nazwa Bezhołownia Obywatelska. Ale ponieważ - jak już wiemy od Budki - obywatelskości w tym środowisku nigdy nie było, to prorokuję, że będzie kolejna zmiana szyldu.
W sumie prosta sprawa, wystarczy odjąć przyimek z Bezhołowni.
Inne tematy w dziale Polityka