Zapewne zabrzmi to paradoksalnie, ale doczekaliśmy czasów, gdy fanatyzm przybrał szaty liberalne. Wygląda na to, że polscy liberałowie naprawdę uwierzyli, iż format zwany „demokracją liberalną” jest ostateczną formą rządów, nieuchronnością i końcem historii. W związku z tym władza im się po prostu należy z racji dziejowego przeznaczenia i wyroku. Wiara ta jest na tyle żarliwa, że krytyki po prostu nie przyjmują do wiadomości, a kłamstwo, obłudę i manipulację - jak przystało na fanatyków – traktują jako środki uświęcone przez cel.
W tym kontekście można zrozumieć, dlaczego nie ma dla nich znaczenia program ani przyzwoitość. Skoro i tak mają spełnić się słowa powiedziane im od pana Fukuyamy, to po co program? Niczym pierwsi komuniści uznali, iż weszli w posiadanie racji-absolutu, a potem założyli opaski na oczy, wsadzili zatyczki do uszu i wzięli się za ruszanie z posad bryły świata. Obojętnie z kim i jakim sposobem. Promują egoistyczną utopię z socjalistką Nowacką, księdzem Sową, z mecenasem Giertychem i TW Bolkiem. Czyli z kim popadnie.
Dlatego znane zawołanie "Panowie, policzmy głosy”, ciągle jest zobowiązujące jako motto, dewiza i paradygmat w ich polityce. Z godną podziwu wzajemnością wspierają zarówno ubeków, jak i lewaków, nie odżegnują się od narodowców i postkomunistów, jeśli im po drodze. I tak jak wspomniani komuniści, gdy wypomina im się totalitarne zapędy, mówią, że to ciepły deszcz pada.
Trzeba wziąć naród za mordę i wprowadzić liberalizm – mawiał jeden z przyjaciół Stefana Kisielewskiego. To miało być żartobliwe stwierdzenie i kiedyś takie było, ale teraz okazuje się prorocze. Leszek Jażdżewski, prorok mniejszy liberalizmu w Polsce, daje do zrozumienia, że być może jedynym sposobem wygrania wyborów jest „złamanie prawa i konstytucji”. Nie odżegnuje się także od scenariusza ukraińskiego Majdanu, czyli ulicznego rokoszu. Tak wygląda dzisiaj etos polskiego liberała albo raczej psycholiberała.
Mecenas Giertych, zapewne z szacunku dla prawa, radzi opozycji, żeby w razie porażki zaskarżać wynik wyborów do SN, a w przypadku zwycięstwa uznać wynik za bezdyskusyjnie wiążący. Prawda, jakie to liberalne? Cygan dla żartu dał się powiesić, Donald Tusk dla władzy wziął ślub kościelny. A niedługo potem, także dla władzy, zadeklarował, że nie będzie klękał przed księdzem. Sienkiewiczowski Kali setnie by się uśmiał, widząc liberałów broniących tajności swoich dochodów przed społeczeństwem, któremu obiecywali transparentność, jawność i legalność.
Przybierali już różne stroje i formy, w zależności od potrzeby etapu. Jak filmowy Forrest Gump odnajdują się w każdej politycznej rzeczywistości. Konserwatystów kaptują werbalnym tradycjonalizmem, postkomunistom deklarują socjaldemokratyczne serce, a dla narodowców głoszą, że Polacy to wielki naród. Każdemu według potrzeb. Kiedy wyczuli koniunkturę na katolicyzm tworzyli „kościół łagiewnicki”; gdy potrzebują poparcia homoseksualistów, mamią ich związkami partnerskimi. Przeciwnikom wypominają poparcie przez osoby słabo wykształcone, skromnie nie chwaląc się rekordowym poparciem wśród kryminalistów.
Dopiero co obnosili się z konstytucją jak ze świętą relikwią, obecnie nie chcą nawet słyszeć o konstytucyjnym terminie wyborów. Gdy byli u władzy odmawiali wprowadzenia stanu klęski żywiołowej, aby nie przesuwać terminu wyborów, teraz domagają się stanu klęski żywiołowej, aby przesunąć termin wyborów. Będąc u władzy za „skandaliczne donoszenie na Polskę” uznawali starania opozycji, aby europarlament zajął się wyborami samorządowymi. Będąc w opozycji donosicielstwo do tegoż europarlamentu traktują jako obywatelską cnotę. Rządząc, dążyli do pojednania z putinowską Rosją, walcząc z rządem oskarżają o proputinowską politykę. Mistrzowie wielopiętrowego zakłamania na potrzeby sondaży.
Jakby nie patrzeć, wychodzi na to, że największym wrzodem zarówno na tyłku polskiego liberalizmu, jak i nacjonalizmu jest demokracja. I to jest właśnie wspólny mianownik szurii narodowej i szurii liberalnej. Mamy bowiem w Polsce psychofederatów, ale to garstka, w dodatku dość śmieszna i niezborna. Strzec się należy przede wszystkim psycholiberałów, duchowych (w sensie fanatycznym) spadkobierców komuny, najpodlejszej polskiej twarzy...
Inne tematy w dziale Polityka