Za górami za lasami był sobie kraj. I w tym kraju mieszkali bruneci. Normą koloru włosów, w kraju za górami, za lasami był brunet albo brunetka. Tak tam było i już! Ale czasami zdarzały się odstępstwa od tej normy (w tej bajce mowa jest o kraju za lasami i górami, ale tak było we wszystkich krajach, nie tylko tym za górami i lasami). I co jakiś czas w rodzinie brunetów rodziło się dziecko, które było blondynem albo blondynką. Nikt nie wiedział (i nadal nie wie), dlaczego tak się działo i dzieje. Dlaczego w rodzinie brunetów rodzi się dziecko inne, będące blondynem (albo blondynką).
Ludzie (i nie tylko ludzie, ale wszystkie istoty żyjące na Ziemi) mają to do siebie, że chcą być tacy jak inni. Widać to wyraźnie wśród dzieci. Gruby chłopiec nie ma lekko w klasie, w której wszyscy inni są szczupli. Jak jest jakaś zabawa, to zawsze jest przyjmowany do tej zabawy na końcu. Zdarza się też, że koledzy mu dokuczają. Tak było też z blondynami w kraju za górami i lasami (i we wszystkich innych krajach również). Blondyni nie mieli lekko. Byli przedmiotem nie tylko kpin i żartów, ale również uprzedzeń. Toteż ukrywali się z tym, że są blondynami.
Ale z czasem sytuacja się zmieniła. Bruneci w kraju za górami, za lasami (i we wszystkich innych krajach również) zaakceptowali fakt, że wśród samych brunetów, od czasu do czasu zdarzy się blondyn. Zaakceptowali, że rzadko bo rzadko, ale człowiek może być nie tylko brunetem, ale również blondynem (albo blondynką). I od dłuższego już czasu, blondyni żyli sobie wśród brunetów i nikt już im nie dokuczał ani też ich nie szykanował, że są blondynami. Kraj za górami za lasami, był tolerancyjny i cywilizowany (wbrew fałszywym pomówieniom), toteż blondyni i bruneci cieszyli się równymi prawami i nikt nikogo nie dyskryminował. Tak było długo, ale do pewnego czasu.
Otóż po pewnym czasie zaczęło być tak, że wśród blondynów stały się popularne ‘coming outy’, czyli blondyn ukrywający to, że jest blondynem publicznie ujawniał swój kolor włosów. Takie ‘coming outy’ szczególnie popularne były wśród artystów a aktorów szczególnie. Otóż artyści, nieważne blondyni czy bruneci, mają bardzo mocno rozbudowane ego. A taki ‘coming out’ zwracał uwagę i przysparzał popularności. No więc ‘coming outy’ stały się bardzo popularne.
Tutaj trzeba wyjaśnić pewną ważną okoliczność. Otóż blondynem można się urodzić (jak już wspomniałem na początku do dziś dnia nikt nie wie dlaczego) i na to nie ma rady. Ale człowiek, który urodził się brunetem, jeżeli znajdzie się w określonych okolicznościach, może też stać się blondynem. Rozjaśni włosy i już jest blondynem. A ponieważ ‘coming outy’ przysparzały popularności to ujawnianie, że jest się blondynem stało się modne. I niewykluczone jest, że bruneci z urodzenia, dla uroku koncepcji ‘przekraczania barier’ zaczęli publicznie deklarować, że są blondynami.
I tak doszło do tego, że akceptacja blondynom już nie wystarczała i rozpoczęli afirmację. Bruneci to, że są brunetami przyjmują za rzecz naturalną. I tym, że są brunetami nie afiszują się. Z blondynami jest inaczej. Oni fakt, że są blondynami rozgłaszają wszem i wobec. W tym celu organizują marsze, które nazywają ‘parady równości’.
Hm, parada równości. Ludzie są różni, wybitnie inteligentni i mało inteligentni, wysocy i niscy, grubi i szczupli i tak dalej. Idąc logiką 'parady równości' można sobie wyobrazić paradę wysokich albo niskich, domagających się równości ... czego, równego wzrostu? Absurd, nieprawdaż?
Ale 'parada równości' blondynów za absurd uważana nie jest. Dlaczego? Przecież blondynom, w kraju za górami i za lasami, nikt ich praw obywatelskich nie odmawia. Blondyni występują w filmach, blondyni piszą książki, blondyni zakładają partie polityczne. I brunetom to nie przeszkadza. Oglądają, czytają i popierają to co piszą czy też robią blondyni. Albo nie oglądają, nie czytają i nie popierają, w zależności od swoich zainteresowań, gustów i poglądów politycznych. A to, że autorem, aktorem czy politykiem jest blondyn nie ma dla nich żadnego znaczenia.
Aha, jest jedna sprawa, której w kraju za górami i za lasami domagają się blondyni a o której jeszcze nie wspomniałem. Otóż w sprawie blondynów trzeba wyjaśnić jeszcze pewną, ważną okoliczność. Otóż z blondynami jest tak, że nie mogą mieć dzieci. To znaczy, nie mogą mieć dzieci według sposobu jaki ewolucja na przestrzeni milionów lat ‘wymyśliła’ i wprowadziła w życie. I blondyni chcą to prawo natury ‘poprawić’. I domagają się w tej sprawie ‘równości’. Chcą mieć dzieci na równi z brunetami.
Ale, jak już o tym wspomniałem, natura tak to urządziła, że blondyni swoich dzieci nie mają. Czy mają więc prawo łamać normy ustanowione przez naturę i domagać się w tej sprawie równości od brunetów? Przecież to nie bruneci ustanawiają prawa natury. Więc dlaczego blondyni domagają się od brunetów tego prawa?
I drugie pytanie. Czy blondynom faktycznie chodzi o dzieci? Czy też o to, aby ich było tyle samo a może i więcej niż brunetów? A kiedyś w przyszłości, aby byli sami blondyni? No tak, ale jest mały szkopuł. Jak już w kraju za górami za lasami (i we wszystkich innych krajach) będą sami blondyni, to skąd będą dzieci? Przecież to natura (a nie bruneci) tak to urządziła, że blondyni dzieci nie mają. I jeżeli będą blondyni tylko, to następnego pokolenia już nie będzie. Ani brunetów ani blondynów także.
Jak będzie dalej z blondynami i brunetami w kraju za górami i lasami? Mam nadzieję, że pozostanie zgodnie z prawami natury.
Konserwatysta zatwardziały :) W czasach pędzących zmian - zarówno na lepsze jak i na gorsze - tylko konserwatysta potrafi odróżnić jedne od drugich, wybrać te lepsze i być naprawdę nowoczesnym!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości