Międzynarodowa awantura z powodu nowelizacji ustawy o IPN powoli cichnie. Ale sprawa ta oprócz międzynarodowego zamieszania ma jeszcze znamienne skutki wewnętrzne. Otóż zanim nowelizacja o IPN została uchwalona, minister Patryk Jaki zgłosił projekt ustawy reprywatyzacyjnej. To było już trzecie podejście do problemu reprywatyzacji (pierwsze za prezydentury Lecha Wałęsy a drugie za czasów A. Kwaśniewskiego). I trzeba powiedzieć, że to podejście, mimo że trzecie było nie najlepsze, bo projekt był bardzo ułomny. Chociażby z tego powodu, że projekt ten nie przewidywał zwrotu w naturze. Brak takiej możliwości, to zupełny bezsens, co więcej bezsens podwójny.
Po pierwsze. Z natury rzeczy, państwo stoi na straży praworządności. W związku z tym, obowiązkiem państwa jest dopilnować i wyegzekwować aby to, co zostało zrabowane, było w miarę możliwości zwrócone. Przykładem takiego ewidentnego rabunku jest dekret PKWN, gdyż cała 'reforma rolna' wg dekretu PKWN była jedną wielką kradzieżą. A do tego jeszcze, ówczesne państwo opanowane przez komunistów, zachowało się przy tej 'reformie' jak paser. Dotychczasowym właścicielom, ziemia została zabrana bez odszkodowania. A potem za tę, zrabowaną jednym właścicielom ziemię – innym właścicielom, którzy tę ziemię 'dostali' w ramach reformy – to samo państwo kazało sobie zapłacić. W dekrecie PKWN podana jest nawet cena ziemi ‘nadawanej’ na upełnorolnienie gospodarstw w ramach tamtej reformy rolnej. Żeby nikt nie miał wątpliwości, że tak było, przytaczam odpowiedni zapis dekretu w tej sprawie – Art. 15 (1) Cenę na ziemię dla nabywców ustala się równą przeciętnemu rocznemu urodzajowi z danego obszaru ziemi. Paserstwo ewidentne, zrabować i zrabowane komuś sprzedać. W związku z powyższym elementarnym obowiązkiem praworządnego państwa jest tamtą niepraworządność naprawić.
I po drugie. Bezsens zakazu zwrotu w naturze polega również na tym, że taki zwrot nic państwo nie kosztuje. Oczywiście wszystkiego nie da się zwrócić. Chociażby z tego względu, że nie jest możliwy zwrot tej ziemi, która w ramach reformy PKWN została rozparcelowana i sprzedana małorolnym właścicielom. Oni w posiadanie tej ziemi weszli w dobrej wierze i obecnie są jej prawowitymi właścicielami. Ale duża część ziemi, przejętych przez państwo majątków, nie została wykorzystana na cele reformy rolnej. To znaczy nie została rozparcelowana i sprzedana w celu upełnorolnienia gospodarstw małorolnych. I w dużym stopniu, ta część ziemi dawnych majątków do dziś dnia pozostaje we władaniu Skarbu Państwa albo gmin. I często leży odłogiem.
Co więc stoi na przeszkodzie, aby tę ziemię oddać prawowitym właścicielom? To wie chyba tylko minister Patryk Jaki, który takiego zwrotu w swoim projekcie nie przewidywał. No dobra, minister Jaki przynajmniej miał dobre chęci. Chciał coś zrobić dla rozwiązania sprawy reprywatyzacji. Reprywatyzacji, której z państw wyzwalających się z komunizmu, jedynie w Polsce nie przeprowadzono. Ale niedawno komitet stały rady ministrów sprawę reprywatyzacji odłożył ad calendas Graecas. Z czego wniosek, że reprywatyzacji szybko nie będzie.
I tutaj jest ten chichot historii, o którym również wspomniałem w tytule. Dlaczego rząd wycofał się z reprywatyzacji? Otóż w trakcie transformacji ustrojowej, postkomuniści narzucili narrację w tej sprawie. Wmówili ludziom, że zwrot własności odbędzie się ich, zwykłych ludzi kosztem. Kosztem wszystkich uczciwie pracujących Polaków. Dlaczego ja mam teraz płacić za to, co kiedyś bogaczom państwo zabrało? Takie pytanie słychać powszechnie, jak tylko wspomnieć o reprywatyzacji. Natomiast prawda jest taka, że gdyby ten zwrot nastąpił, odbyłoby się to, nie kosztem uczciwie pracujących ludzi, ale kosztem postkomunistów. Którzy uwłaszczyli się na tym, co komuniści dawnym właścicielom zrabowali. I uwłaszczają się nadal, często w sposób szachrajski. Co proceder z przywłaszczaniem kamienic w Warszawie (pod pretekstem reprywatyzacji) niemal w sposób kliniczny pokazał.
I nasz rząd cofnął się przed rozwiązaniem problemu reprywatyzacji. Nie jest łatwo przełamać mocno utrwaloną świadomość społeczną. Że reprywatyzacja to krzywda społeczna. Szczególnie w sytuacji, gdy są zagrożenia. I to zagrożenia jak najbardziej realne i z różnych stron. Skutek jest taki, że oprócz symbolicznego chichotu historii, o którym już wspomniałem, mamy inny chichot. Chichot postkomunistów. Jak najbardziej realny.
Bo reprywatyzacji jak nie było tak nie ma.
Konserwatysta zatwardziały :) W czasach pędzących zmian - zarówno na lepsze jak i na gorsze - tylko konserwatysta potrafi odróżnić jedne od drugich, wybrać te lepsze i być naprawdę nowoczesnym!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka