III Rzeczpospolita ma sporo grzechów zaniedbania na sumieniu. Gruba kreska, brak dekomunizacji, ułomna lustracja, przyzwolenie na szabrowniczą prywatyzację, brak reprywatyzacji (to, co się działo w Warszawie nie miało nic wspólnego z reprywatyzacją) a także brak gruntownej reformy sądownictwa, czyli tzw. trzeciej władzy to te najbardziej widoczne. Od czasu transformacji minęło blisko 28 lat. Większości z tych zaniedbań, które wymieniłem, nie da się już odrobić. Upływający czas, bezpowrotnie zrobił swoje. Ale sądy muszą zostać naprawione. Tego nie można tak zostawić. Profesor Strzembosz, który obecnie stanął po stronie totalnej opozycji, w 1989r. wyraził nadzieję, że „sądy się same oczyszczą”. Niestety, wbrew nadziei profesora, nie oczyściły się.
Totalna opozycja, protestując przeciwko reformie sądów, mocno podnosiła argument trójpodziału władzy oraz niezawisłości i niezależności sędziów. To są rzeczy oczywiste. Trójpodział władzy jest konieczny, niezawisłość i niezależność sędziów również. Jednak każda dobra zasada, może ulec wynaturzeniu. Wolność to piękna sprawa. Ale złota wolność szlachecka w I-szej Rzeczpospolitej, przejawiająca się w ‘liberum veto’, doprowadziła do takiego stanu nasze ówczesne państwo, że źle to się skończyło.
Podobnie dzieje się w III-ciej Rzeczpospolitej z sądownictwem czyli trzecią władzą. Nad władzą ustawodawczą, czyli Sejmem, kontrolę sprawuje naród, wybierając, co cztery lata nowy Sejm. Nad władzą wykonawczą, czyli rządem, kontrolę sprawuje Sejm, powołując lub odwołując rząd, (jeżeli opozycja zdoła uzyskać w tej sprawie większość). Natomiast władza sądownicza pozostaje (pozostawała) poza jakąkolwiek kontrolą. W efekcie sądownictwo stało się ‘państwem w państwie’. Sędziowie kontrolowali się sami, czyli nie kontrolowali się wcale. Przykładów nie będę przytaczał, było o nich słychać. Ale brak kontroli nad sądownictwem to jeszcze nie wszystko. Bez dekomunizacji i będąc beneficjentem przemian, sędziowie, zamiast bezstronności i niezależności mają wyraźne sympatie polityczne. Oczywiście sympatie polityczne wobec środowisk i opcji politycznych, które uważają, że najlepiej jest jak było. Albo, jak to określił na wiecu opozycji, ‘niezawisły i niezależny’, były prezes Trybunału Konstytucyjnego Andrzej Rzepliński – "trzeba zmienić wszystko, żeby wszystko pozostało po staremu".
W 1995r. Aleksander Kwaśniewski wygrał wybory prezydenckie, uzyskując 51,7% głosów. Jak się potem okazało A. Kwaśniewski nie ma wyższego wykształcenia a w oświadczeniu dla komisji wyborczej napisał, że ma. Gdy w trakcie kampanii wyborczej sprawa wyszła na jaw posypały się protesty wyborcze. Jednak uchwałą z 9 grudnia 1995, Sąd Najwyższy uznał, że nieprawdziwe informacje podane przez kandydata, w oświadczeniu dla Państwowej Komisji Wyborczej, nie mogły wpłynąć na wynik wyborów. I oddalił zgłoszone protesty, uznając tym samym wybory za ważne.
Tak proszę państwa, 1.7% przeważyło o zwycięstwie kandydata z wyższym wykształceniem, nad kandydatem, który skończył zawodówkę. A Sąd Najwyższy uznał, że nieprawdziwe informacje o wykształceniu podane przez A. Kwaśniewskiego nie wpłynęły na wynik wyborów. Gdyby to było 27% czy też choćby 17%, to werdykt Sądu Najwyższego można by było uznać za bezstronny i zgodny z doświadczeniem życiowym. Ale przy zwycięstwie zaledwie 1.7% wyjaśnienie jest jedno. To był wyrok polityczny. A bezstronność, prawo i doświadczenie życiowe nie miało tu żadnego znaczenia. Decydujące były takie a nie inne sympatie polityczne sędziów Sądu Najwyższego.
Jak było z tą bezstronnością i niezawisłością sądów, wspomnę jeszcze o jednej sprawie. W 1998r. Sejm Rzeczypospolitej Polskiej podjął uchwałę potępiającą totalitaryzm komunistyczny. W uchwale tej posłowie zapisali: ‘Za niezbędne uważamy ukaranie wszystkich winnych komunistycznych zbrodni popełnionych w latach 1944-1989 na ziemiach polskich, w tym także zdrajców podejmujących decyzje podporządkowujące Polskę obcemu mocarstwu, działających przeciwko wolności, niepodległości i demokracji’ oraz ‘Sejm Rzeczypospolitej Polskiej podejmuje tę uchwałę w przekonaniu, że budowanie demokracji wymaga od nas rozliczenia przeszłości i umocnienia tych wartości oraz zasad, dzięki którym Polska przetrwała czas zniewolenia. Sprawiedliwość, naprawianie krzywd, ukaranie winnych to podstawowe obowiązki i jednocześnie warunki funkcjonowania państwa prawa’.
Czy sądy III Rzeczpospolitej, niezawisłe i niezależne wypełniły to zobowiązanie, które podjął Sejm? Czy ktokolwiek z komunistycznych funkcjonariuszy, choćby odpowiedzialnych za masakrę Grudnia 1970r. poniósł jakąkolwiek odpowiedzialność? No cóż, każdy przyzna, że to pytania retoryczne.
Jak wspomniałem wcześniej, przez 28 lat III-cią Rzeczpospolitą rządziły środowiska polityczne, które uważają, że najlepiej jest tak jak było (dla nich bez wątpienia). Toteż, gdy PiS rozpoczął reformowanie trzeciej władzy, wzbudziło to ogromny opór. Opozycja totalna zaczęła wołać o niszczeniu demokracji, zamachu na niezawisłość sądów, likwidacji trójpodziału władz, i tak dalej. Opozycja ma duże wpływy w Brukseli i dużą przychylność Fransa Timmermansa, pierwszego wice-przewodniczącego Komisji Europejskiej. Można nawet powiedzieć, że jest on mocno związany z ‘totalną’. W maju tego roku został człowiekiem roku Gazety Wyborczej. I dwa dni temu ogłosił, że Komisja rozpoczyna procedurę w sprawie uruchomienia art. 7 Traktatu. Timmermans chce wywierać presje, ale po wecie prezydenta, jego wystąpienie wzbudziło raczej rozbawienie niż niepokój.
Oskarżenia opozycji o zamachu na niezawisłość sądów z prawdą też niewiele mają wspólnego. Prawdą natomiast jest to, że w Polsce trwa walka polityczna. Jest obóz zmian, który chce, aby państwo funkcjonowało sprawnie, aby sądy wymierzały sprawiedliwość a nie ferowały jedynie wyroki (albo opóźniały postępowanie jak to było w przypadku odpowiedzialności za zbrodnie komunistyczne). Aby sędziowie byli nie tylko niezawiśli i niezależni, ale byli również etyczni i bezstronni. I jest totalna opozycja, która tych zmian nie chce. Jednak totalna opozycja, prowadząc bezwzględną walkę o zachowanie status quo, zdołała uruchomić autentyczny protest społeczny. Na ulicę w dobrej wierze wyszli młodzi ludzie w przekonaniu, że dzieje się coś złego. Że trwa zamach na niezawisłość i niezależność sądów. Że to przekonanie nie miało racjonalnych podstaw to inna sprawa. Po ogłoszeniu weta, protesty na ulicach ustały. Ale walka polityczna nie ustała, natomiast można zaobserwować inne wydarzenia. W telewizji, w prasie i w internecie nie milkną spekulacje o rozłamie w obozie Zjednoczonej Prawicy. Mimo tego, że zarówno prezydent, pani premier jak i prezes PiS-u, potwierdzają wolę przeprowadzenia gruntownej reformy i że jest jedna drużyna. Pytania o partię prezydencką ciągle padają.
Faktem jest, że weto bez wcześniejszych uzgodnień, pomiędzy prezydentem a PiS-em, na temat dalszego procedowania ustaw sądowych, wprowadziło sporo zamieszania wśród zwolenników rządzącej opcji politycznej. Prezydent jest z obozu dobrej zmiany, ale prezydent jest autonomicznym ośrodkiem władzy. I ma prawo do autonomicznych decyzji w prowadzonej walce o naprawę sądownictwa.
Jak już pisałem wcześniej, pomiędzy obozem dobrej zmiany a obozem totalnej opozycji, toczy się walka polityczna. Nagiej sile społecznych protestów totalnej opozycji, można było przeciwstawić również siłę. I wprowadzić ustawy sądowe w takiej formie, jak zostały uchwalone przez Sejm. Ale można było też inaczej. Tak jak zrobił prezydent. Zgłosić weto i wstrzymać na chwilę bieg spraw. Aby ustawy poprawić i wytrącić argumenty z rąk opozycji oraz Brukseli. Aby potem przeprowadzić zmiany efektywnie i skutecznie.
Kiedyś, dawno temu spotkałem na ulicy kolegę, z którym długo się nie widziałem. Co słychać, co robisz - tak zwykle przebiega taka rozmowa. I tak też było wtedy. Ale koniec był nieco inny. Gdzie idziesz, zapytałem, gdy mieliśmy się już rozstać. Na trening ju-jitsu odpowiedział. Nigdy wcześniej nie słyszałem o ju-jitsu. Więc zaintrygowany dziwną nazwą zapytałem, co to jest to ju-jitsu. I wtedy ów kolega wyjaśnił. To jedna z technik samoobrony i pochodzi z Japonii. I wyjaśniał dalej. Systemy ju-jitsu stosują następującą zasadę walki - elastyczną ustępliwością pokonaj twardą siłę. Istnieje też inna zasada - czyń dobro sobie nawzajem, dla dobra ogółu. A jeszcze inna z koncepcji ju-jitsu, głosi - ustąp, aby zwyciężyć.
Spotkaliśmy się na ulicy w Gdyni. Był wtedy jesienny wieczór i wiał zimny porywisty wiatr od morza. W sumie przygnębiająca pogoda. Mimo to, kolega pełen optymizmu poszedł na trening. A ja zapamiętałem, co to jest ju-jitsu. I gdy słyszę o wecie, o rozłamie w obozie Zjednoczonej Prawicy, o partii prezydenckiej i wypowiedzi ministra sprawiedliwości. Gdy czytam wypowiedzi zdezorientowanych zwolenników PiS-u, którzy nie rozumieją skąd to weto prezydenta. W pamięci wraca tamto spotkanie i tamta rozmowa. Oraz zasada ju-jitsu. Ustąp, aby zwyciężyć.
Konserwatysta zatwardziały :) W czasach pędzących zmian - zarówno na lepsze jak i na gorsze - tylko konserwatysta potrafi odróżnić jedne od drugich, wybrać te lepsze i być naprawdę nowoczesnym!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo